Białołęcka karuzela
Zaczęło się od szczytnej idei, skończyło na zawiadomieniu do prokuratury. Sprawa dotyczy niebywałej wręcz niegospodarności, do której doszło w dzielnicy Białołęka. We wszystko zostali wmieszani mieszkańcy, którzy zaufali liderom ugrupowania Razem dla Białołęki i w dobrej wierze oddawali głosy na projekt w budżecie partycypacyjnym. Wspaniała białołęcka plaża, a przynajmniej taka miała być według obecnego zastępcy burmistrza Jana Mackiewicza i radnego Piotra Cieszkowskiego, skończyła się skandalem na niebywałą skalę i niegospodarnością na kwotę co najmniej 150 tys. zł. Piszę co najmniej, bo próbuje się przed nami ukryć prawdziwy koszt demontażu całej instalacji sugerując, że rozbiórka odbyła się bezkosztowo. Kłamano także w sprawie powodów, dla których do tej rozbiórki doszło. Władze Warszawy i ich koalicjant na Białołęce – ugrupowanie Razem dla Białołęki długo utrzymywali, że rozbiórka spowodowana jest koniecznością konserwacji urządzeń ze względu na... zimową aurę. Dziwi to jednak bardzo zważywszy na fakt, że plaża została zainstalowana właśnie zimą. Utrzymywano także, że czas instalacji podyktowany był ostatecznym terminem realizacji, dlaczego zatem czekano z tym do ostatniego możliwego momentu? Pytań wciąż jest więcej niż odpowiedzi, a inicjatorzy projektu (RdB) oraz wykonawcy (Warszawski Zarząd Zieleni Miejskiej) nabrali wody w usta. Jedno jest pewne, plaża została utworzona nielegalnie i od początku nie miała prawa bytu. Pomimo tego instalację zachwalał w najlepsze budżet obywatelski Białołęki oraz lokalna gazeta Echo Białołęki. Publikowano zdjęcia drewnianych łódek i ławek. Po dwóch miesiącach po atrakcjach nie ma już śladu. Po 150 tysiącach złotych też. Wszystko zostało zrównane z ziemią. Pieniądze poszły dosłownie w błoto, bo okazało się, że plaża jest fuszerką budowlaną. Nie zadbano o stosowne uzgodnienia i zgody. Rzecznik warszawskiego ratusza Kamil Dąbrowa szedł jednak w zaparte i kłamał, że urządzenia zostały zdemontowane ze względu na... bezpieczeństwo mieszkańców Białołęki. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Warszawie twierdzi jednak, że warszawski ratusz nie miał pozwolenia na stworzenie plaży na Białołęce. Na jej realizację potrzebne jest uzyskanie decyzji zezwalającej na odstępstwa od zakazów obowiązujących w rezerwacie oraz wydanie zarządzenia w sprawie udostępnienia rezerwatu. Ponadto, kontrola Państwowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego wykazała, że zainstalowane obiekty były niedopracowane. Dnia 25 lutego 2020 roku poseł PiS Paweł Lisiecki i radny Warszawy z ramienia PiS Wiktor Klimiuk złożyli zawiadomienie do prokuratury. Plaża funkcjonowała od grudnia 2019 do lutego 2020 roku. Sprawa niegospodarności musi zostać wyjaśniona, choć jak twierdzą radni z innych dzielnic, takich przykładów niegospodarności w Warszawie są dziesiątki.
Łukasz Oprawski
szef klubu radnych PiS
na Białołęce