Białołęcka karuzela
Na początku lutego odbyła się długo oczekiwana sesja Rady Dzielnicy Białołęka. Dwie poprzednie nie doszły do skutku, bo radni koalicji rządzącej (PO-RdB) nie przychodzili, a tym samym zrywali kworum, skutecznie uniemożliwiając procedowanie. Tym razem frekwencja dopisała, ale szybko okazało się, że w porządku obrad sesji nie ma punktu dotyczącego sprawy najbardziej interesującej przybyłych po raz kolejny mieszkańców – sprawy bezprawnie usuniętego ze ściany urzędu krzyża. Przypomnę, że symbol chrześcijaństwa i naszej cywilizacji od wielu lat znajdował się w urzędzie dzielnicy Białołęka i nikogo nie raził. Jednakże w czasie, kiedy wszyscy zajęci byli zadumą podczas obchodów XIX Dnia Papieskiego pod hasłem „Wstańcie, chodźmy!” i niemalże w przeddzień 35. rocznicy zakatowania ks. Jerzego Popiełuszki przez komunistycznych oprawców pod wodzą Jaruzelskiego i Kiszczaka, krzyż ukradkiem został usunięty. Dlatego jako klub PiS, przy wsparciu dwóch innych radnych, szybko złożyliśmy wniosek o uzupełnienie porządku. Jakież było zdziwienie nasze i przybyłych na sesję mieszkańców, kiedy w głosowaniu nad porządkiem sesji okazało się, że większość radnych nie chce wprowadzenia pod obrady punku „w sprawie natychmiastowego przywrócenia krzyża w sali USC (Urząd Stanu Cywilnego) w urzędzie dzielnicy Białołęka oraz wyjaśnienia okoliczności, w jakich doszło do usunięcia krzyża z sali ślubów”.
Walka z krzyżem w Polsce ma długą historię. W minionym stuleciu zasada „świeckości” była jednym z fundamentów ustrojowych ZSRR, a w ślad za tym wszystkich krajów tak zwanej demokracji ludowej. W Polsce krzyże z przestrzeni publicznej zaczęto usuwać pod koniec lat czterdziestych. Walka z komunizmem była walką o krzyż, batalią o materializm niosący duchową pustkę, którego wyznawcy zmierzali do zniszczenia wiary i jej symboli. W propagandzie reżimu ci, którzy usuwali krzyże, reprezentowali zawsze „światłe siły” - byli rozważnymi obywatelami, zmierzającymi do harmonijnego współżycia społecznego na zasadzie równouprawnienia poglądów. Obrońców krzyża zaś przedstawiano jako sfanatyzowaną dzicz burzącą społeczną zgodę, jątrzącą i prowokującą konflikt ze statecznymi i rozsądnymi władzami państwowymi. Od tamtych czasów minęło 80 lat, ale zmieniło się niewiele. Świadomie bądź nie, część radnych dzielnicy Białołęka wpisała się w niechlubną tradycję walki z krzyżem. Ci radni to: Piotr Cieszkowski (RdB), Paweł Tyburc (PO), Piotr Jaworski (PO), Danuta Zalewska (RdB), Waldemar Roszak (PO), Bartosz Dąbrowa (PO), Waldemar Kamiński (.Nowoczesna), Michał Kozioł (PO), Ilona Łącka (PO), Kinga Solarek (PO), Mariola Olszewska (RdB), Michał Jaworski (AB) oraz Izabela Winiarska (PO). W czasie II wojny światowej straty osobowe kościoła katolickiego na polskich ziemiach świadczyły jak trafnie nasi okupanci wskazywali źródło polskiej siły i tożsamości. Praktycznie od początku wojny do końca istnienia PRL jedną z płaszczyzn tej walki była próba wyeliminowania z przestrzeni publicznej znaku krzyża.
Łukasz Oprawski
szef klubu radnych PiS
na Białołęce