W ramach obchodów 372. urodzin Pragi, w dzielnicy odbyło się mnóstwo imprez, a wśród nich spacer szlakiem detalu architektonicznego kamienic Nowej Pragi. Była to druga część zeszłorocznego spaceru, zorganizowana, podobnie jak w roku ubiegłym, przez Towarzystwo Przyjaciół Pragi i Fundację Hereditas.
W zeszłym roku nie udało się w pełni zrealizować bardzo bogatego programu spaceru szlakiem detalu architektonicznego praskich kamienic. Obejrzeliśmy tylko kamienice przy Targowej i Kłopotowskiego. Na ulice Nowej Pragi już zabrakło czasu. Organizatorzy, Towarzystwo Przyjaciół Pragi i Fundacja Hereditas zapowiedzieli jednak kontynuację trasy, co doszło do skutku w sobotę 8 lutego. Naszymi przewodnikami byli Piotr Stryczyński, Monika Wesołowska i Adrian Sobieszczański.
Zaczęliśmy od ulicy Stalowej, którą wytyczono w latach 1865-1867, a która swą nazwę zawdzięcza Warszawskiej Fabryki Stali.
Początkowo Stalowa była zabudowana drewnianymi, parterowymi i jednopiętrowymi budynkami, w których mieszkali głównie robotnicy. Z czasem, kiedy stała się główną arterią Nowej Pragi, zaczęto budować przy niej murowane kamienice liczące kilka pięter.
Zatrzymaliśmy się przed jedną z nich, oznaczoną numerem 46. Pięciopiętrowa kamienica została wzniesiona w latach 1913-1914 dla Jana i Wiktorii Nieznańskich w stylu secesyjno - wczesnomodernistycznym. Budynek posiada kilkanaście lokali mieszkalnych oraz dwa lokale użytkowe w przyziemi i wyróżnia się ciekawą fasadą, ozdobioną pośrodku pilastrami i dwoma pasami okładziny z czerwonej klinkierowej cegły. Zachowała się też, co prawda w fatalnym stanie, ładna brama z secesyjnym ornamentem roślinnym i geometrycznym.
Jednak fenomenem tej kamienicy jest widoczny od podwórka zachowany szyb windowy i pozostałości unikalnego na skalę Warszawy pomostu, łączącego na przedostatniej kondygnacji ten szyb z lokalami w drugiej części budynku. Winda i to śmiałe rozwiązanie komunikacyjne, pozwala przypuszczać, że kamienica przy Stalowej 46 była jednym z najnowocześniejszych i najlepiej wyposażonych domów ówcześnie na Pradze.
Podobnie nowoczesną, jak na tamte czasy, była pięciokondygnacyjna kamienica wzniesiona na posesji Stalowa 37 w latach 1911-1912 przez Władysława Pachulskiego i Andrzeja Domańskiego. W tym wypadku trzeba mówić o całym zespole kamienic, z bliźniaczą kamienicą przy Stalowej 41 oraz przy Strzeleckiej 26. Wystrój fasady tak kamienicy pod numerem 37, jak i pod 41 nawiązuje do secesji. Charakterystyczna też dla obu kamienic jest okładzina ceramiczna z czarno-białych płytek. Pomiędzy oknami występuje okładzina kremowa. Na parterze domu przy Stalowej 37 były lokale usługowe. Pod tynkiem zachowały się oryginalne przedwojenne napisy, świadczące o tym, że mieścił się tam zakład fryzjerski i mleczarnia.
Na powstałym między kamienicami i ich oficynami obszernym placu do lat 70. XX wieku działał bazar, znany jako bazar Pachulskiego. Przez pusty obecnie plac (poza jego częścią będącą w rękach francuskiej firmy Bouygues Immobilier, która realizuje tam inwestycję „Stalowa 39”), przeszliśmy na ulicę Środkową do znacznie biedniejszej od poprzednich, jednopiętrowej kamienicy oznaczonej numerem 18.
Wzniesiona około 1878 roku dla małżeństwa Fryderyka i Marianny Jesionków jest niewątpliwie najstarszą zachowaną w tej okolicy czynszówką. Ma ładny przejazd bramny, zwieńczony półkolistym gzymsem, a w nim odboje - zwykłe kamienie. Zachowały się też ozdobne gzymsy, rozdzielające kondygnacje, a także częściowo oryginalna stolarka okienna.
Trasa spaceru biegła dalej ulicą Środkową, obok remontowanych obecnie domu Marii Galeotti i pałacyku Konopackiego do kamienicy przy Środkowej 25 z umieszczoną w niszy na wysokości pierwszego piętra figurką Matki Boskiej. Na fasadzie uwieczniona została data budowy budynku – 1912 rok. Kamienica wzniesiona dla małżeństwa Rudnickich, w ogóle ma ciekawą elewację z ozdobionymi geometrycznym wzorem płaszczyznami. Ze względu na tę elewację i zachowane fragmenty drewnianej bramy, został złożony wniosek o wpisanie kamienicy do rejestru zabytków. Postępowanie w tej sprawie jest w toku.
W planie mieliśmy jeszcze jeden dom na Środkowej, już z innej epoki, oznaczony numerem Środkowa 3 i 3a. Trzypiętrowa kamienica wraz z oficyną została wzniesiona w latach 1937-1938 dla K. Kwiatkowskiego i W. Buszewskiego. Nawiązując do funkcjonalizmu, wzniósł ją znany warszawski budowniczy Remigiusz Ostoja-Chodkowski. Posiada ona kilkadziesiąt lokali mieszkalnych i jeden lokal użytkowy i stanowi biedniejszą wersję pięknych kamienic wznoszonych w latach 30. XX wieku w Śródmieściu.
Przechodzimy teraz na ulicę Inżynierską, która związana była z pobliską zajezdnią tramwajową i zatrzymujemy się pod numerem 9. Stoi tu pięciokondygnacyjna kamienica, wybudowana w latach 1911-1912 dla Romualda Nazimka. Nie wiemy, kto był architektem budynku, widać jednak, że zadbał o jego prosty, a przez to elegancki wystrój. Dziś fasada kamienicy jest w kiepskim stanie, w kilku miejscach odpada tynk, brakuje balkonów, nadal jednak można zauważyć ozdobne doryckie pilastry, które na wyższych kondygnacjach dzielą dziesięcioosiową elewację na mniejsze części. Przy szczycie umieszczono owalny medalion z datą ukończenia budowy - 1912.
W przejeździe bramnym o prostym wykroju na uwagę zasługują piękne, choć bardzo mocno zniszczone rzeźbione drewniane drzwi oraz dwa malowane temperą tonda ze skrzydlatymi nagimi puttami (lub jak kto woli, amorkami, czy też cherubinami), otoczonymi kwiatowymi girlandami i ptakami. Na reprezentacyjnej klatce schodowej, wyłożonej czerwonym lastrico, zachowała się kuta balustrada schodów, zdobienia sufitów oraz secesyjna stolarka drzwiowa.
Niedaleko od kamienicy Nazimka, przy Inżynierskiej 3, stoi kolejna zabytkowa budowla z czerwonej cegły. To kamienica należąca do firmy przewozowej Adolfa Wróblewskiego, założonej w 1875 roku. Firma Wróblewskiego, specjalizująca się nie tylko w przeprowadzkach, ale również w przechowywaniu mebli, miała swoją główną siedzibę przy Trębackiej 13, a magazyny – przy Marszałkowskiej 100. Z czasem jednak okazały się one zbyt małe. Wtedy firma podjęła decyzję o wybudowaniu czterech nowych budynków magazynowych na Nowej Pradze. Te stanęły właśnie przy ulicy Inżynierskiej w latach 1910-1914.
Zespół zabudowań na Inżynierskiej składa się czterech ustawionych w szeregu na posesji budynków połączonych przejazdami bramnymi tak, aby załadowany meblami wóz mógł wjechać przez bramę pierwszego budynku i przez ogromne podwórza dojechać do ostatniego. Każdy z budynków ma różną liczbę kondygnacji, wszystkie są murowane z cegły ceramicznej i nakryte dwuspadowymi dachami na drewnianej więźbie.
Dekoracja budynków w głębi jest raczej skromna. Najciekawszy pod tym względem jest sześciokondygnacyjny budynek frontowy, utrzymany we wczesnomodernistycznej stylistyce. Fasada wyraźnie podzielona jest na 3 części, przy czym dwie skrajne zwieńczone zostały szczytami z dachami naczółkowymi. Dolna kondygnacja wyróżnia się trzema dużymi oknami z zamkniętymi półkoliście archiwoltami, od wyższych kondygnacji oddziela ją gzyms kordonowy, podobna sytuacja jest pomiędzy kondygnacją piątą a szóstą.
Na dachu, w części centralnej, znajduje się wole oko. Na fasadzie budynku frontowego nadal widnieje ozdobiony napis Tow. Akc. A. Wróblewski i Ska. Wewnątrz pierwszego budynku zachowała się oryginalna, drewniana klatka schodowa z dekoracyjną, tralkową balustradą. Należy także zwrócić uwagę na unikatowe w skali Warszawy odboje w przejeździe bramnym, pochodzące z odlewni Wolskiego.
Warto też przyjrzeć się jednej ze ścian okalających od południa pierwsze podwórze. Po chwili dostrzeżemy tam ceglany napis: litery I oraz H za znakiem krzyża po środku. Ten chrystogram, będący symbolem Jezusa Chrystusa, widoczny dzięki „wyprowadzeniu” cegieł z muru, miał zapewnić pracującym w firmie ludziom bezpieczeństwo i powodzenie.
Ostatnim punktem na trasie sobotniego spaceru była kamienica przy Inżynierskiej 1. Czteropiętrowa kamienica w narożniku ulicy Inżynierskiej i Wileńskiej został wzniesiona w latach 1892-1900 dla Gelbfisza i Rotenberga i jest najstarszą kamienicą na ulicy Inżynierskiej. Obecnie pozbawiona tynków i odarta z detalu zewnętrznego, wewnątrz kryje jednak kilka godnych zobaczenia rzeczy, z których najciekawsza to częściowo zachowany unikatowy wystrój malarski klatki schodowej oraz drzwi do mieszkań utrzymane w stylu neogotyckim.
Tak w przypadku tej ostatniej kamienicy, jak i opisywanych wcześniej, w czasie sobotniego spaceru szlakiem detalu architektonicznego po Nowej Pradze, wielokrotnie powtarzał się problem skuwania po II wojnie światowej oryginalnych tynków. Wbrew pozorom, to zjawisko nie było wymysłem komunistów. Tynki z ornamentyką secesyjną skuwano już przed wojną. Było to związane z modą na modernizm. Taki los spotkał na przykład kamienicę przy ulicy Foksal 13, zbudowaną według projektu Artura Ottona Spitzbartha dla Jana Wedla, i to na życzenie samego właściciela. Tyle tylko, że skuwanie powojenne związane było z ideologią, z nienawiścią do wszystkiego, co wiązało się z przedwojennym porządkiem. Chodziło o to, aby „burżuazyjna” Warszawa zniknęła i nigdy się nie odrodziła w dawnym kształcie.
Na szczęście nie wszystko zniknęło. Szczególnie na Pradze, gdzie zabudowa przetrwała wojnę i czasy powojenne w zasadzie w nienaruszonym stanie. Tu jest inny problem: kamienice niszczeją z powodu wieloletnich zaniedbań, giną w pożarach i rozbiórkach, stojąc na drodze zachłannych deweloperów. Trzeba się spieszyć, aby jak najwięcej budynków opisać, udokumentować i objąć opieką konserwatorską. Dlatego niezmiernie ważne są działania Towarzystwa Przyjaciół Pragi i Fundacji Hereditas mające na celu inwentaryzację praskiego dziedzictwa architektonicznego i w ten sposób ocalenie go od zapomnienia. Temu też służył nasz niezwykle ciekawy spacer szlakiem detalu architektonicznego kamienic Nowej Pragi, zorganizowany w ramach obchodów 372. rocznicy nadania Pradze praw miejskich.
Joanna Kiwilszo