Społeczny obserwator
Połamane elementy odblaskowe na wyspach dzielących pasy jezdni, poprzekrzywiane znaki drogowe, urwane słupki rozgraniczające chodniki od jezdni, czy wreszcie uszkodzone przystanki autobusowe i tramwajowe, to w ostatnich tygodniach częsty widok na ulicach Warszawy, w tym Pragi. Tych zniszczeń nie powodują wandale, czy osoby, które rozpiera nadmiar energii. Sprawcami są kierowcy. Przyczyny bywają różne. Brawura, chęć zaimponowania pasażerom, przecenienie własnych umiejętności, szczególnie, gdy zapomniało się o zimowych oponach, a nawierzchnia drogi jest oblodzona. Czasem siadanie za kółkiem po spożyciu, co stanowi zagrożenie dla życia nie tylko kierowcy, ale przede wszystkim innych uczestników ruchu drogowego. Swoje dokłada infrastruktura – szerokie miejskie arterie, mimo ograniczających prędkość znaków, samym swoim kształtem zachęcają do szybkiej jazdy. £agodnie wyprofilowane łuki, chęć zdążenia na pomarańczowym świetle, czy niedostatecznie doświetlone przejścia dla pieszych. Wszystko to ma wpływ na sytuację na drogach.
Piszę o tym, mając w pamięci ubiegłoroczną tragedię na ul. Sokratesa, ale też poruszającą do dziś prażan śmierć 14-letniej Klaudii na skrzyżowaniu Kijowskiej z Targową w 2016 r. (zginęła na miejscu, potrącona przez pirata drogowego), czy kolejne uderzenia samochodów w wejście do Kina Praha. Wreszcie, mając przed oczyma wyrwę w murze „Konesera”, która powstała na skutek zatrzymania się na nim samochodu, uczestniczącego w policyjnym pościgu na początku stycznia br. W każdym z tych miejsc – na zniszczonym przystanku tramwajowym, na zdemolowanym przejściu dla pieszych, czy wreszcie na chodniku, na którym szaleńczy rajd zakończył ścigany kierowca, mógł znajdować się każdy z nas. Tragicznych następstw takich zdarzeń można się tylko domyślać.
Niestety, mimo ogólnopolskiego poruszenia, jak po pamiętnym wypadku na Sokratesa, zmiany mające zapobiegać podobnym tragediom, następują zbyt wolno. Symbolem właśnie progi zwalniające na bielańskiej ulicy, które zostały zamontowane przez drogowców… po tragedii, mimo, że od lat mówiło się o potrzebie fizycznego spowolnienia pojazdów właśnie na tej konkretnej arterii. Można by powiedzieć, że podobnie jest na Pradze. Kolejne wypadki na skrzyżowaniu Okrzei i Jagiellońskiej (ostatni w minionym tygodniu), a mimo to nadal ani nie doprowadzono do zwężenia pasów jezdni, czy esowania toru jazdy, ani też nie wyniesiono tarczy skrzyżowania, o co od dawna apelują prascy społecznicy.
Wciąż daleko Warszawie do wizji zero, gdy na drogach nie ginie żaden pieszy. Wizji, którą udało się np. wdrożyć w Jaworznie, mieście, w którym infrastruktura swoim kształtem pozwala swobodnie poruszać się samochodem, ale jednocześnie ogranicza brawurę za kółkiem. Takich odważnych działań potrzeba Warszawie. Potrzeba również konkretnych zmian legislacyjnych, chroniących pieszych. Wspominał o nich premier w swoim expose i miejmy nadzieję, że na ich wprowadzenie nie będziemy czekać do końca kadencji.
Krzysztof Michalski
Porozumienie dla Pragi
Napisz do autora:
porozumieniedlapragi@gmail.com