Białołęcka karuzela
Pierwszy proces tworzenia budżetu partycypacyjnego na świecie rozpoczął się w 1989 roku w Brazylii w mieście Porto Alegre. Od tego czasu budżet partycypacyjny rozszerzył się na setki miast całego świata. W Polsce po raz pierwszy wprowadzono go w 2011 w Sopocie. W 2018 do ustaw o samorządach dodano trwałe regulacje w tym zakresie. Ten pomysł oddania części budżetu dzielnic w ręce mieszkańców wielu przyjęło z zadowoleniem. Ja również, bo poprzez powstanie budżetu partycypacyjnego i przesunięcie środków i inicjatyw w dół, mieszkańcy mieli uzyskać bardziej bezpośredni wpływ na lokalne inwestycje. Jednak po tym nadeszły konkretne projekty, głosowania i realizacje. Jedną z nich jest „Plaża na Białołęce”, która już staje się legendarna. Na Białołęce, z programu budżetu obywatelskiego powstała plaża, która leży przy ujściu kolektora oczyszczalni ścieków, ciesząc nozdrza zapachami mydlin i innych środków chemicznych, nie zawiera piasku, nie dotyka rzeki i jest wyposażona w kilka wątpliwej jakości artefaktów, głównie drewnianych. Utworzenie i zagospodarowanie tego rozsławiającego naszą dzielnicę w całej Polsce przybytku nastąpiło z inicjatywy radnego Piotra Cieszkowskiego i wiceburmistrza dzielnicy Jana Mackiewicza, obu z ugrupowania Razem dla Białołęki, będącego w koalicji z warszawską Platformą Obywatelską. Jako lokalizację wskazano teren na wysokości Książkowej/Odkrytej 15-25. Projekt wygrał, jednak plaża nie powstała we wskazanym miejscu, bo Zarząd Zieleni zmienił jej lokalizację na przestrzeń na wysokości Aluzyjnej. Inwestycja została właśnie ukończona, choć na plażowiczów będzie musiała poczekać co najmniej kilka miesięcy. Mamy styczeń, więc mieszkańcy ani myślą rozkładać kocyki nad Wisłą. Inicjatorzy pomysłu w listopadzie 2019 roku zapewniali, że na plaży będzie mnóstwo atrakcji takich jak grille, ławki, leżaki, altana czy place zabaw dla dzieci. Patrząc jednak na atrakcje, które tam mamy, powyższe deklaracje brzmią niczym ponury żart. Na nowej niby-plaży jest boisko do siatkówki bez siatki, drewniana łódeczka wypełniona piaskiem, niewielki szałas, mała zjeżdżalnia dla dzieci oraz kilka stolików z ławkami. Co zaskakujące, na plaży nie ma piasku. I chyba jeszcze długo nie będzie, ponieważ znalazła się tam osobna piaskownica dla dzieci. „Jest to miś na miarę naszych czasów” komentują w Internecie mieszkańcy, nawiązując do słynnej sentencji z filmu „Miś” Stanisława Barei. Film jest pierwszą częścią trylogii o Ryszardzie Ochódzkim, prezesie Klubu Sportowego „Tęcza”, który z łatwością wykorzystuje systemowe nieprawidłowości na własną korzyść. Trzeba dopilnować, aby budżet partycypacyjny nie stał się kolejną pralnią publicznych pieniędzy. Apeluję do mieszkańców o staranniejsze sprawdzanie, na co oddają swój głos. W dzielnicy nadal rządzi koalicja PO-RdB i żeby szybko nie okazało się, że grudniowa plaża bez piasku za 150 tysięcy złotych to „mały Miś”. Partycypujmy z głową.
Łukasz Oprawski
szef klubu radnych PiS
na Białołęce