Wydma Nowodworska zniszczona

Linia tramwajowa na Tarchomin będzie jedną z najdroższych inwestycji tego typu w mieście. Nie ze względu na finanse, lecz na koszty przyrodnicze, jakie wszyscy zapłacimy po zniszczeniu Wydmy Nowodworskiej.

O wydmie głośno było już dziesięć lat temu, kiedy pojawiły się plany przedłużenia ulicy Światowida przez środek wydmy do ulicy Modlińskiej (pisaliśmy o tym w NGP w artykule „Wydma czy ulica?”). Plany te oprotestowały towarzystwa ekologiczne, zwracając uwagę na niezwykle cenne walory przyrodnicze Wydmy Nowodworskiej jako rzadkiej formy krajobrazu w aglomeracji warszawskiej i proponując społeczny wariant nowego odcinka arterii, omijający piaszczyste wzgórze. Ekolodzy tłumaczyli, że nieliczne już wydmy, jako paraboliczne wały usypane z piasków, zachowały się w pierwotnej formie tylko na Młocinach, w Rembertowie i właśnie na Białołęce, za obecną pętlą autobusową Nowodwory, w rejonie ulic Dzierzgońskiej i Leśnej Polanki, i dlatego warto je chronić.

Jeśli chodzi o Wydmę Nowodworską na Białołęce, to niestety trzeba o niej mówić już w czasie przeszłym. Wydma, choć była obiektem szczególnym dla miasta, również ze względu na unikalny w Warszawie, porastający ją las wydmowy, została właśnie rozorana przez koparki i buldożery wykonawcy przedłużenia, dochodzącej obecnie do ulicy Hanki Ordonówny, linii tramwajowej wraz z dwiema dwupasmowymi jezdniami ulicy Światowida, do ulicy Modlińskiej. Wycięto kilkaset drzew, głównie sosen i brzóz, reszta prawdopodobnie uschnie lub osunie się, jak to bywa na klifowym nadmorskim wybrzeżu.

Ani od rzecznika generalnego wykonawcy inwestycji, Zarządu Transportu Miejskiego, ani od rzeczniczki dzielnicy Białołęka nie uzyskaliśmy na razie odpowiedzi, kto wydał decyzję środowiskową na taką dewastację krajobrazu. Natomiast z dostępnego raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko dowiadujemy się, że stratę drzew kolidujących z modernizowaną drogą oceniono jako znaczną.

„Trzeba usunąć 56 procent zinwentaryzowanego drzewostanu, w tym wiele cennych egzemplarzy: dęby, lipy, wiązy” – czytamy w raporcie.

Równocześnie autorzy raportu oznajmiają, że przejście pasa drogowo-torowego przez Wydmę jest koniecznością i że „przedsięwzięcie nie pogorszy stanu siedlisk dziko występujących ptaków na terenie Doliny Środkowej Wisły (obszar Natura 2000) ponieważ ul. Światowida nie przecina chronionego terenu, zbliża się jedynie do granicy obszaru Natura 2000 na odl.550 m”.

A więc na wszelkie protesty jest już za późno. Zresztą, rzecznik prasowy ZTM, Tomasz Kunert zapewnia, że inwestycja jest legalna. ZTM od dawna stara się nas też przekonać, że realizuje długo oczekiwaną i bardzo potrzebną inwestycję, która skróci mieszkańcom Winnicy i Dąbrówki Szlacheckiej czas dojazdu do pracy. Trzeba jednak zadać sobie pytanie: jakim kosztem?

Dziś, oglądając apokaliptyczne obrazy z dalekiej Australii, albo wyglądając przez okno w styczniowy dzień z temperaturą około 10 stopni na plusie, nikt już chyba nie wątpi w globalne ocieplenie klimatu. Nie ma też wątpliwości, że winien temu jest człowiek wycinający lasy, rozbudowujący miasta, zaburzając w ten sposób równowagę biologiczną.

Właśnie zniszczono chronioną wydmę, wycięto kilkaset drzew. Wszystko to zrobiono niby legalnie, zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Tylko że ten plan ustalony, a właściwie przeforsowany został 10 lat temu. Przez ten czas wszystko się zmieniło. Teraz mamy smog i każde drzewo powinno być na wagę złota. Kiedy urzędnicy, radni i przedsiębiorcy przyznają, że ci „wstrętni” ekolodzy, blokujący przynoszące wielkie zyski inwestycje, mieli jednak rację?

Na przykładzie Wydmy Nowodworskiej widać, jak łatwo manipuluje się ludźmi. Po zażartych bojach sprzed dekady, sprawa wydmy na kilka lat przycichła. Co nie oznacza, że ZTM zaniechał swoich planów. Od 2013 roku realizował budowę linii tramwajowej etapami, nie przypominając, z jakim kataklizmem wiąże się budowa ostatniego etapu inwestycji. Razem z budową linii tramwajowej ZTM postanowił poszerzyć ulicę Światowida.

I znów uwagę opinii publicznej skierowano na inne problemy: ilość pasów projektowanej jezdni, czy będą skręty w lewo, jaki będzie dojazd na poszczególne osiedla, itd. Mieszkańcy protestowali przeciwko „tarchostradzie”, czyli wielkiej arterii z sześcioma pasami ruchu i bardzo się cieszyli, że w efekcie ich protestów Światowida będzie miała „tylko” po dwa pasy ruchu w każdą stronę. Udało się też obronić 200-letni dąb przy ulicy Stefanika. O sprawie wydmy jakoś zapomniano, tym bardziej, że zapowiedziane poszerzanie ulicy Światowida, po wycięciu kolidujących drzew, stanęło w miejscu.

Jednak ZTM postawił na swoim i wraz z torami tramwajowymi przystąpił do wydłużenia Światowida od ulicy Dzierzgońskiej w stronę Modlińskiej, od razu z dwiema jezdniami, po dwa pasy ruchu w każdą stronę. Oznacza to, że przez najmniej zurbanizowaną część tzw. pasma tarchomińskiego przechodzić będzie ogromna arteria, jaka przydałaby się, jeżeli już, to na odcinku przy Galerii Północnej, gdzie notorycznie w godzinach szczytu tworzą się korki.

W dodatku okazuje się, że wytyczony fragment ulicy Światowida z dwiema jezdniami nie dojdzie wcale do ulicy Modlińskiej - ZTM dopiero przygotowuje dokumentację do uzyskania zezwolenia na realizację ostatniego etapu inwestycji. Na razie nowa ulica Światowida przetnie ulicę Tłuchowską i tam zatrzyma się w polu. Tramwaje też dojadą tylko do tymczasowej zawrotki na wysokości ulicy Dionizosa. I to właśnie dla tych kilkuset metrów torów z jezdniami po bokach rozkopano Wydmę Nowodworską.

Wnioski z tej zagmatwanej i wręcz absurdalnej historii są niewesołe. Zniszczono coś cennego dla idei sprzed dziesięciu lat, właściwie dzisiaj nieprzydatnej. Obecna ingerencja zniszczyła bezpowrotnie naturalną rzeźbę Wydmy Nowodworskiej, przerwano ciągłość powiązań przyrodniczych, co spowoduje powolne zamieranie cennych ekosystemów. Można było spróbować działać inaczej, zmniejszyć skalę inwestycji i przesunąć ją bardziej na północ. Planując rozwój infrastruktury lokalnej powinno się przecież brać pod uwagę dobro dziedzictwa przyrody i znaleźć sposób, aby ominąć wydmę, która była atutem przyrodniczym dzielnicy.

Joanna Kiwilszo