Przez kolejne dni media przekazywały nam informacje o awarii oczyszczalni ścieków Czajka i przedostawaniu się w związku z tym dużych ilości zanieczyszczonych ścieków prosto do Wisły. Tymczasem w samej oczyszczalni nie zarejestrowano żadnej awarii. Szum medialny dotyczy zrzutu nieoczyszczonych ścieków, ale po przeciwnej stronie rzeki. Bo awarii uległy kolektory przesyłowe, którymi ścieki z lewobrzeżnej Warszawy pod dnem Wisły transportowane były do oczyszczalni ścieków Czajka.
Dwa kolektory o średnicy 1600 mm, które uległy awarii, usytuowane są w 1300-metrowym tunelu pod Wisłą. Najpierw częściowemu zniszczeniu, uniemożliwiającemu transport ścieków, 27 sierpnia uległ jeden z nich, a po przełączeniu ścieków do drugiego kolektora, nazajutrz także on przestał działać.
Właściciel sieci kanalizacyjnej, Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, w związku z zaistniałą sytuacją przekierowało nieoczyszczone ścieki prosto do Wisły istniejącym odpływem, którym ścieki z lewobrzeżnej Warszawy odprowadzane były przez dziesięciolecia, do momentu podłączenia ich do oczyszczalni Czajka około 2013 roku.
Pomijając to, czy ta awaria miała prawo się przydarzyć po zaledwie 6 latach eksploatacji układu przesyłowego, zaistniała sytuacja ze względów środowiskowych jest niepokojąca.
Nieoczyszczone ścieki w ilości prawie 260 tys. m3 codziennie wypływają do Wisły w okresie najmniej korzystnym dla tej rzeki. Niski poziom wody i wysokie temperatury powietrza mają wpływ na zawartości tlenu w Wiśle. W takich warunkach jak obecne, jest go mało. Do takiej wody wpadają w dużej ilości nieoczyszczone ścieki, które do procesu samooczyszczania potrzebują dużo tlenu. Przy jego nadmiernym wykorzystaniu, ścieki mogą spowodować lokalne przyduchy, które zagrażają życiu biologicznemu. Nie wiadomo, w jakim stopniu na tę sytuację wpłynie ozonowanie ścieków, jakie wdrożono, ale na pewno trochę mniej będą one cuchnąć.
Przeszłość wraca
Na dzień dzisiejszy nie są znane przyczyny awarii kolektorów. Wyjaśnienie należy do ekspertów. Być może podpowiedzą też, jak ją usunąć. A może zaproponują całkiem inne rozwiązanie transportu ścieków na drugą stronę Warszawy?
W tym miejscu warto wspomnieć, co na temat tej inwestycji na początku 2000 roku mieli do powiedzenia przywoływani dziś do tablicy ekolodzy. Przede wszystkim ten sposób transportowania ścieków budził ich wątpliwości. Żądali przeanalizowania innych wariantów realizacji ich przesyłu z jednego brzegu Wisły na drugi. Mimo że przepisy środowiskowe wymagały przeanalizowania wariantów wykonywania inwestycji w postaci alternatywnej technologii lub lokalizacji, decydenci go zignorowali. Między innymi pominięto wariant podwieszenia kolektorów pod budowany równolegle Most Północny, mimo jego plusów: łatwiejsza i tańsza eksploatacja rurociągów, oraz znacznie niższe koszty wykonania całej inwestycji. Zamiast tego wykonano inwestycję w wersji nowatorskiej, która zawiodła po 6 latach eksploatacji, posiłkując się przy tym specustawą na EURO 2012.
Co dalej?
Mamy stan awaryjny i dwa gremia, które realizują swoje pomysły okiełznania ścieków: rządowe i miejskie.
Czynniki rządowe próbują rozwiązać ten problem środkami doraźnymi. Polega to na poprowadzeniu kolektora po zmontowanym przez wojsko moście pontonowym. Bezpośrednio przy wypływie ścieków stworzono swoisty zbiornik, z którego ścieki pompami wtłoczone zostaną do kolektora i dalej popłyną do oczyszczalni Czajka.
Zarządy miasta i spółki MPWiK próbują ustalić przyczynę awarii i zadecydować, co dalej. A nie ma zbyt dużo czasu. W tej sprawie stare powiedzenie: najtrwalsze są prowizorki, nie sprawdzi się.
Czas jest tu kluczowy. Przed nadejściem zimy most pontonowy musi być zdemontowany, ze względu na zagrożenie ze strony mrozu i zmieniającego się poziomu wody w rzece. Jeżeli miasto nie zdąży do tego czasu z naprawą kolektorów, zanieczyszczone ścieki znowu będą płynęły bezpośrednio do Wisły...
ZK