Historia praskich rodów
Ludzie przemieszczali się od zarania dziejów. W poszukiwaniu lepszych warunków do życia z miejsca na miejsce przenosiły się całe ludy lub tylko ich najbardziej przedsiębiorczy przedstawiciele. Jednak przymusowe wymiany ludności na wielomilionową skalę to specjalność XX wieku. Zmieniające się fronty I wojny światowej zmusiły do wędrówki w głąb imperium rosyjskiego trzy miliony mieszkańców zachodnich guberni carskiej Rosji. Straszeni przez władze carskie okropnościami ze strony Niemców, bieżeńcy wyjeżdżali w nieznane, pozostawiając dorobek życia wielu pokoleń.
Wybuch rewolucji 1917 roku, a po niej wojny domowej, wywołał z kolei migrację w odwrotną stronę - exodus Rosjan do krajów ościennych. Wielu uchodźców skierowało się na ziemie zachodnie Imperium Rosyjskiego, w tym do byłego Królestwa Polskiego, a od listopada 1918 roku, odrodzonego państwa polskiego.
W latach 1918-1921 przez Polskę przewinęło się kilkaset tysięcy rosyjskich uchodźców, szukających schronienia przed bolszewikami. Większość z nich traktowała Polskę jako kraj tranzytowy w drodze do Niemiec, Francji, Czech, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych. Niektórzy jednak zostawali. I o takich właśnie chcemy dziś opowiedzieć.
Najwcześniejsze udokumentowane ślady rodziny Trofimow odnajdujemy w Tambowie, mieście położonym na Nizinie Ocko-Dońskiej, na lewym brzegu rzeki Cny, w dorzeczu Wołgi. W drugiej połowie XIX wieku, kiedy zaczyna się ta historia, Tambow był stolicą Guberni Tambowskiej, prężnie rozwijającym się ośrodkiem przemysłowym na linii kolei Riazań-Uralsk. Pobliska Wołga, ważny trakt handlowy, była źródłem utrzymania wielu ludzi, także przedstawicieli klanu Trofimow, którzy byli armatorami statków pływających po Wołdze. Były też w rodzinie wykształcone kobiety. Jedna z prababć naszego rozmówcy, Dymitra Grundulsa, urodzona ok. 1860 roku Barbara Gołołobowa, jak wieść rodzinna niesie z domu Golicyn, skończyła studia w Europie Zachodniej i była pierwszym w Rosji inżynierem technologii drewna.
Jej córka Anna Gołołobowa, ur. w 1886 r., wyszła za Jerzego Trofimowa. Mieli pięcioro dzieci, cztery córki: Annę, Ksenię, Barbarę i Aleksandrę oraz syna Aleksego. Rodzina żyła spokojnie do 1917 roku, kiedy wraz z wybuchem rewolucji zawalił się ich dotychczasowy świat.
Rodzina spokrewniona z arystokratycznym rodem Golicynów nie miała szans w opanowanej przez bolszewików i ogarniętej wojną domową Rosji. Trzeba było uciekać. Wraz z wielką falą uchodźców ruszyli więc na zachód. Chcieli dostać się do Polski. Nie było to łatwe – uciekinierów dziesiątkowały egzekucje i choroby. Anna Gołołobowa i jej dwie córki, Aleksandra i Barbara nigdy nie dotarły do granicy – zginęły lub zmarły po drodze. Jerzy Trofimow został sam z trójką dzieci: urodzoną w 1906 roku Ksenią, dwa lata młodszą Anną (ur. 1908) oraz niewiele młodszym Aleksym (ur. 1911). Aby dostać się do Polski, Jerzy zawarł nawet fikcyjny ślub z córką polskiego konsula, przedstawiciela odradzającego się państwa polskiego w Rosji. Udało mu się wreszcie przekroczyć granicę, ale na tym bynajmniej nie skończyły się jego kłopoty.
Polska była z reguły tylko jednym z najbliższych przystanków dla rosyjskich uchodźców na trasie emigracyjnego exodusu. Jednakże pewna część Rosjan uznała odradzającą się Rzeczpospolitą za swój punkt docelowy i postanowiła na jej terytorium znaleźć dla siebie nową ojczyznę. Rosjanie nie byli jednak przez Polaków dobrze przyjmowani. Trudno się temu dziwić. „Biali” Rosjanie byli przecież spadkobiercami carskiej Rosji, czyli dla Polaków bezwzględnego zaborcy. Poza tym, Polska miała własne problemy. Dopiero odbudowywała swoje struktury organizacyjno-administracyjne. Znajdujący się w tragicznej sytuacji, pozbawieni ojczyzny, rodzin i majątku Rosjanie – „bezpaństwowcy”, byli dla Polaków dodatkowym, uciążliwym problemem.
W wojennym chaosie, do początku 1919 roku w Polsce nie funkcjonowały żadne publiczno-prawne organy władzy, które mogłyby przejąć na siebie obronę praw rosyjskich obywateli. Rosjanie na polskiej ziemi nie posiadali żadnej zorganizowanej skutecznej opieki i nie mieli swego dyplomatycznego lub konsularnego przedstawicielstwa. Dopiero w lutym 1919 roku, z inicjatywy działaczy społecznych i politycznych, zgrupowanych przy Rosyjskim Towarzystwie Dobroczynności, powstał Komitet Rosyjski w Warszawie, który miał za zadanie udzielanie pomocy prawnej i materialnej zamieszkałym w państwie polskim obywatelom rosyjskim.
W połowie 1920 roku w Warszawie powołano Rosyjski Komitet Polityczny w Polsce. Na jego czele stanął polityk, literat, główny organizator rosyjskiej organizacji bojowej socjalistów rewolucjonistów, tzw. eserowców, współorganizator zamachów terrorystycznych, Borys Sawinkow. Komitet zajmował się akcją werbunkową rosyjskich kontrrewolucjonistów. To zaogniło stosunki z Rosją Sowiecką. Zamknięto granicę polsko-rosyjską. Sprawa znalazła swój finał na forum Ligi Narodów.
W czerwcu 1921 roku ustanowiono przez państwa Ligi Narodów Urząd Wysokiego Komisarza do spraw Uchodźców Rosyjskich w Europie. Na jego czele stanął Fridtjof Nansen, norweski oceanograf i badacz polarny. Pomagał on uchodźcom politycznym wydostać się z Rosji Radzieckiej, a gdy nigdzie nie chciano ich przyjąć, zaczął wydawać specjalne dowody tożsamości, tzw. paszporty nansenowskie. Polski Urząd Wysokiego Komisarza do spraw Uchodźców znajdował się w Warszawie na ulicy Krypskiej.
Jerzy Trofimow, jako jeden z pierwszych, otrzymał paszport nansenowski, z dwucyfrowym numerem. W Warszawie, na Grochowie, zorganizowano obóz przejściowy dla uchodźców z Rosji. Tam właśnie trafili Trofimowie. Po pewnym czasie Jerzy uznał jednak, że nie będzie w stanie sam opiekować się trójką dzieci. Zatrzymał więc przy sobie syna, a córki, Anna i Ksenia trafiły do domu opieki prowadzonego przez bogatą rodzinę żydowską Prennów. Zakład zapewniał schronienie i podstawy edukacji, głównie naukę zawodu, dzieciom do mniej więcej 15 roku życia. Później musiały radzić sobie same.
Ksenia dość szybko znalazła sobie narzeczonego i w wieku 17 lat wyszła za artystę malarza Włodzimierza Petrukowicza, absolwenta Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, znanego pod pseudonimem artystycznym Petrini. Po ślubie wyjechali do Kijowa, gdzie Petrini pogłębiał studia malarskie w tamtejszej Szkole Sztuk Pięknych.
Młodsza z sióstr, Anna, w ochronce Prennów uczyła się zawodu krawieckiego. Później została kimś w rodzaju ich damy do towarzystwa i niani dla dzieci. W 1936 roku zmarł jej ojciec, Jerzy Trofimow, a z bratem Aleksym już wcześniej straciła kontakt, gdyż jako 16-latek wyjechał do Brazylii. Z Prennami mieszkała do 1938 roku, kiedy to, z nieznanych do dziś przyczyn, wyjechała do £ucka na Wołyniu.
Tymczasem w innej części rosyjskiego Imperium, daleko od Tambowa i Warszawy, toczyły się losy drugiej rodziny, o dziwnym nazwisku Grunduls. Podobno przodkowie nosicieli tego nazwiska w zamierzchłej przeszłości przybyli do Europy z Indii. W języku hinduskim „grunduls” znaczy „ziemianin” albo „przeciwnik”. Zasiedlili m.in. ziemie nad Bałtykiem, od czasów Średniowiecza zwane Żmudzią.
Protoplasta rodu, Jerzy Grunduls, był proboszczem prawosławnej parafii w Dorpacie (obecnie estońskie Tartu). Miał dwóch synów: Aleksandra i Mikołaja. Obaj skończyli uniwersytet w Dorpacie i zostali lekarzami. Z zachowanego zdjęcia Mikołaja w mundurze wojskowym można wnioskować, że dosłużył się on w armii carskiej stopnia pułkownika. Aleksander natomiast ożenił się z córką prezesa giełdy kapitałowej, Wassilissą von Lauffenschlegen. Obaj bracia i ich rodziny należeli do dorpackiej elity towarzyskiej.
I znowu w życie ludzi wkroczyła wojna. Tu, w nadbałtyckiej części Imperium rosyjskiego, sytuacja była wyjątkowo skomplikowana. Nie dość, że stanęły naprzeciw siebie dwie potęgi: Niemcy i carska Rosja, to jeszcze doszły do głosu ruchy rewolucyjne, a także ruchy o niepodległość Estonii.
W wyniku wojennej zawieruchy drogi braci rozeszły się. Aleksander wynajął furmankę, załadował na nią rodzinę: żonę i urodzoną w 1912 roku córkę Milicę, i wyruszył na zachód. Dostał się do niewoli niemieckiej, ale paradoksalnie - to go uratowało, bowiem armia niemiecka potrzebowała lekarzy. Tak więc prawosławny lekarz z Kresów, służąc w armii Kaisera znalazł się w okolicach Kalisza. I tu, w Wilczynie pod Kaliszem, w 1914 roku urodził się jego syn Jerzy.
Drugi brat, Mikołaj, nie miał tyle szczęścia. W ucieczce przed nawałą bolszewicką chciał dostać się do Chin, do admirała Kołczaka, który w 1918 roku dowodził „Białymi” w Harbinie. Niestety, nie dotarł do Chin – w niewiadomych okolicznościach zginął z całą rodziną.
Syn Aleksandra, urodzony w 1914 roku pod Kaliszem Jerzy Grunduls, po osiągnięciu pełnoletniości, w latach trzydziestych studiował na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie matematykę i chemię. W 1938 roku pojechał odwiedzić kolegę ze studiów, który mieszkał w Łucku.
I właśnie w £ucku, położonej nad Styrem stolicy Wołynia, przecięły się losy dwóch prawosławnych rodzin: Trofimowych i Grundulsów, bo doszło tam do spotkania Anny Trofimow z Jerzym Grundulsem. Najprawdopodobniej poznali się poprzez cerkiew, a może przez wspólnych znajomych, dość, że w następstwie tego zdarzenia, Anna i Jerzy pobrali się w 1940 roku. Zamieszkali w Warszawie. W 1943 roku urodził im się syn Dymitr. Kolega Jerzego został chrzestnym. Udało mu się szczęśliwie przyjechać i wrócić do Łucka, który był wówczas pod okupacją niemiecką i silnym wpływem nacjonalistów ukraińskich.
Mimo wojny i skomplikowanej sytuacji we wschodniej części Europy, ludzie usiłowali normalnie żyć, ale historia znowu pokrzyżowała ich plany. Jerzy Grunduls zginął w 25. dniu Powstania Warszawskiego, podczas walk w obronie Poczty Głównej. Anna została sama z kilkumiesięcznym dzieckiem. Po upadku Powstania, jak większość ludności cywilnej, przeszła przez obóz w Pruszkowie, a następnie została wywieziona do obozu w Crimmitschau koło Zwickau w Saksonii. Wiosną 1945 roku wyzwolili go Amerykanie.
Anna wraz z synem i szwagierką Milicą, wróciła do Polski. Nie wiedziała, gdzie jest reszta rodziny. Udała się do cerkwi. Najpierw na Podwale nr 5, do parafialnej cerkwi pod wezwaniem św. Trójcy, zwanej popularnie „Podwałką”. Ruiny zniszczonej w czasie Powstania świątyni oblepione były kartkami szukających się ludzi. Niestety, wkrótce pocerkiewna posesja została - mimo zabiegów cerkwi prawosławnej - upaństwowiona. Wtedy punktem zbornym ludności prawosławnej stała się cerkiew św. Marii Magdaleny na Pradze. Pogubione rodziny szukały się tam w każdą niedzielę. Rodzeństwo Trofimow odnalazło się dopiero w latach 50.
Tymczasem, dzięki wstawiennictwu proboszcza, Anna Grunduls dostała maleńkie mieszkanie, pod schodami, przy Ząbkowskiej 1. Dziś dom ten już nie istnieje. Jako zdolna krawcowa, w 1946 roku znalazła pracę w spółdzielni „Odnowa”, działającej na Targowej. Po dwóch latach, dzięki staraniom ludzi ze spółdzielni, udało się zamienić klitkę pod schodami na pokój w Alejach Niepodległości 219. Od tego czasu, codziennie przez most pontonowy przeprawiała się przez Wisłę, podrzucała trzyletniego wówczas syna Dymitra do cerkwi i biegła do pracy. W „Odnowie” pracowała niemal 30 lat, aż do momentu, kiedy uległa wypadkowi i praca zawodowa stała się niemożliwa.
Dymitr Grunduls poszedł do szkoły przy ulicy Noakowskiego 6 (Polna 60), tam, gdzie dziś stoją akademiki Politechniki Warszawskiej, a wówczas, poza ocalałym budynkiem szkoły, były gruzy i pustkowie. Z biegiem lat krajobraz Śródmieścia powoli się zmieniał. Po ukończeniu szkoły podstawowej Dymitr kontynuował edukację w XIV Liceum im. Stanisława Staszica, elitarnej szkole, do której uczęszczały dzieci ówczesnych prominentów. Co prawda, tylko przez dwa lata liceum nosiło imię Staszica – w 1952 dostało nowego, bardziej pasującego do tamtych czasów patrona, Klementa Gottwalda - i tylko przez dwa lata dyrektorem liceum był bratanek prezydenta Ignacego Mościckiego, ale nawet z nową dyrekcją i patronem, szkoła utrzymywała wysoki poziom, zwłaszcza z przedmiotów ścisłych.
W latach szkolnych rozpoczęła się przygoda Dymitra z harcerstwem. Należał do 21 WDH im. gen. Ignacego Prądzyńskiego. Członkiem tej drużyny był też Stanisław Jankowski „Agaton”, cichociemny, architekt, po wojnie jeden z szefów Biura Odbudowy Stolicy. Z harcerstwem Dymitr Grunduls związany jest do dziś, biorąc udział w różnych obchodach i upamiętnieniach wydarzeń związanych z działalnością drużyny.
Dymitr Grunduls skończył Politechnikę Warszawską. Po studiach pracował jako inżynier hydrotechnik. Jest znawcą żeglugi śródlądowej i portów rzecznych. Brał udział w budowie Portu ¯erańskiego, a także w rewaloryzacji Kanału Augustowskiego. Jest związany z Pragą nie tylko poprzez uczestnictwo w spotkaniach POSUL-u, czyli Praskiego Samozwańczego Ochotniczego Uniwersytetu Latającego, ale przede wszystkim poprzez pracę na rzecz Cerkwi św. Marii Magdaleny.Praska Cerkiew zawsze była miejscem szczególnym dla prawosławnych mieszkańców Warszawy, między innymi dla rodziny Grunduls - Trofimow. Dzięki niej się odnaleźli i tu szukali wsparcia w trudnych chwilach.
Dopiero kilka lat po wojnie Anna Grunduls odnalazła siostrę Ksenię, która wraz z mężem Włodzimierzem Petrinim wróciła z Wiednia i zamieszkała w wyremontowanym mieszkaniu na Wspólnej. Petrini, autor olejnych widoków Starego Miasta, przez długie lata pracował jako scenograf w warszawskich teatrach. Mniej więcej w tym samym czasie odnalazł się też brat Anny i Kseni, Aleksy. Z Brazylii wrócił do Polski już po wojnie. Tu założył rodzinę. Wychowywał żydowską dziewczynkę, którą żona uratowała z warszawskiego getta, za co otrzymała później tytuł „Sprawiedliwego wśród Narodów Świata”.
Odgrywająca tak istotną rolę w dziejach rodziny Grunduls-Trofimow Cerkiew Parafialna św. Marii Magdaleny Równej Apostołom posiada status soboru metropolitalnego i jest najważniejszą administracyjnie świątynią Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. W 2012 roku, po odzyskaniu budynku przy ulicy Świętych Cyryla i Metodego 4, otwarto tam Centrum Kultury Prawosławnej, gdzie odbywa się wiele ciekawych imprez okolicznościowych. 8 grudnia ubiegłego roku w Centrum odbyła się konferencja poświęcona 80. rocznicy tragicznych wydarzeń – burzenia cerkwi prawosławnych na Chełmszczyźnie i południowym Podlasiu. Organizatorem konferencji było Koło Terenowe Bractwa św. Cyryla i Metodego w Warszawie, którego wiceprzewodniczącym jest Dymitr Grunduls. W tym roku, 4 sierpnia, cerkiew św. Marii Magdaleny, jeden z symboli warszawskiej Pragi, obchodzić będzie 150-lecie swego istnienia.
Joanna Kiwilszo