Znikają drzewa z osiedla Poraje. Przestrzeń między blokami Szczęśliwa 2 a Atutowa 3 nieuchronnie zamienia się w nielegalny parking.
Przy ulicy Szczęśliwej jest tylko jeden budynek, oznaczony numerem 2. Stoi w zespole czterech podobnych, 3-piętrowych bloków, oznaczonych odpowiednio numerami Atutowa 1 i 3 oraz Porajów 5. Między blokami jest sporo, jak na obecne warunki, wolnej przestrzeni z zagospodarowaną zielenią, o którą mieszkańcy zawsze bardzo dbali: sami sadzili drzewa i krzewy, a także uprawiali ogródki.
Niestety, w ostatnich latach drzewa zaczynają znikać z ulicy Szczęśliwej. Na pierwszy ogień, trzy lata temu, poszła brzoza z ptasim gniazdem. Było to gniazdo sroki - więc, jak powiedziano mi w spółdzielni RSM „Praga”, nie ma czego żałować, sroka to rozbójnik. Później przyszedł czas na topolę – w tym wypadku nawet nie było co protestować – każdy wie, że topole są słabe i zagrażają dzieciom dowożonym do pobliskiej szkoły 314.
Kilka dni temu, dokładnie 14 marca, sprzed bloku przy ulicy Szczęśliwej 2 została wycięta kolejna młoda brzoza, rosnąca przy alejce, która powinna służyć pieszym, a jest zajmowana przez samochody. Dlaczego ją wycięto, i to po 1 marca, czyli po rozpoczęciu się okresu lęgowego ptaków? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do administracji osiedla „Poraje” RSM „Praga”.
Od odpowiedzialnego za zieleń Marcina Świątka dowiedzieliśmy się, że brzozę wycięto na wniosek mieszkańca, bo była sucha i zagrażała bezpieczeństwu – chyba parkujących tam nielegalnie samochodów – i że zgodę na jej wycięcie spółdzielnia dostała od marszałka województwa.
Zabrzmiało to groźnie. Nie przypuszczałam, że sam marszałek interesuje się brzózką na podwórku przy Szczęśliwej. Może powinien się zainteresować tym, że brzoza wcale nie była sucha – miała tylko jedną, odchodzącą nisko od pnia suchą gałąź, większość drzewa, widać to zresztą po pozostałym pniu, była zdrowa, miała dużo liści i na pewno dawała mnóstwo tlenu, nie mówiąc już o schronieniu i pożywieniu dla ptaków i innych małych zwierząt.
Wystarczyło odciąć tę suchą odnogę, ale nie, drwale gorliwie zlikwidowali całe drzewo. Pikanterii sytuacji dodaje fakt, że kilka metrów dalej leży powalony niedawną wichurą sumak i do tej pory nikt go nie uprzątnął. Zajęci wycinaniem brzozy panowie nie zauważyli sumaka. Pewnie nie nadaje się do kominka, a brzoza – i owszem.
Wciąż powraca pytanie: dlaczego administracja tak łatwo usuwa drzewa na wniosek jednego mieszkańca, nie pytając o zdanie innych? Możliwe, że ten wnioskodawca, szafując wątpliwym zagrożeniem dzieci idących do szkoły, chce po prostu na tym miejscu postawić swojego kolejnego suva. Kiedy władze spółdzielni zrozumieją, że większym niż drzewa zagrożeniem dla dzieci są wjeżdżające w alejki i parkujące tam samochody, między którymi te idące, lub jadące na hulajnogach do szkoły dzieci, muszą się przeciskać?
Ostatnio to właśnie dzieci szkolne protestowały na całym świecie, przeciwko działaniom powodującym zmiany klimatu, a takim działaniem jest wycinanie liściastych drzew. Jako pełnoprawny członek spółdzielni RSM „Praga” i przedstawicielka dużej grupy mieszkańców, dla których zieleń na osiedlu jest ważna, przyłączam się do tego protestu.
Żądamy, aby dokładnie w miejscu wyciętej brzozy zasadzone zostało duże liściaste drzewo (nie malutkie, jak na miejscu wyciętej wcześniej topoli, które nie wiadomo, czy się w ogóle przyjęło) i zostało ogrodzone, tak, aby nie mogły tam wjeżdżać samochody. Będziemy pilnować tej sprawy, w końcu wszystkim powinno zależeć na poprawie jakości powietrza.
Przy okazji, może wreszcie warto by było uporządkować parkowanie na osiedlu. Straż miejska tu nie zagląda, bo jest to teren spółdzielni. Jak widać, łatwiej jest wycinać drzewa, i to się robi raz-dwa, natomiast problem parkowania pozostaje nierozwiązany od lat.
Joanna Kiwilszo