Historia praskich rodów
Z reguły nie zajmujemy się prywatnymi sprawami czy sporami rodzinnymi. Jednak ta sprawa jest wyjątkowa, gdyż dotyczy nie tylko opisywanej przez nas w historycznym cyklu rodziny, ale także jednej z najpiękniejszych praskich kamienic, wzniesionego ponad 100 lat temu, słynnego „Domu pod sowami”. W październiku ubiegłego roku, w 18 nr NGP, w oparciu o pozyskane materiały archiwalne, opublikowaliśmy trzecią część historii rodziny Massalskich, będącą uzupełnieniem publikowanej w 2015 roku rodzinnej sagi lekarzy Wandalina i Jolanty Massalskich, o losy tej części rodziny, która w wyniku wojennej zawieruchy znalazła się poza granicami kraju.
Chodzi o Jadwigę z Massalskich Salską, córkę Witolda Massalskiego, inicjatora budowy i właściciela „Domu pod sowami”, siostrę Wandalina, która w czasie wojny pracowała dla Rządu Polskiego w Londynie, a po wojnie, wraz z mężem Tadeuszem Salskim, działaczem Narodowych Sił Zbrojnych, wyjechała do Brazylii, oraz o jej dzieci: Monikę i Witolda Salskich.
Przedstawiając ich losy, przypomniałam też dzieje odzyskanej przez rodzinę w 2007 i sprzedanej w 2010 roku kamienicy, która właśnie została odrestaurowana i wyremontowana. Jakkolwiek remont budynku przedstawia wiele do życzenia, pisałam o szczęśliwym zakończeniu historii popadającego w ruinę zabytku. Niedawno przyszedł do redakcji list, który ukazał sprawę w nieco odmiennym świetle.
„…Po upadku PRL-u, dzieci Witolda Massalskiego: Jadwiga Salska (z domu Massalska, ur. 1914 r.) i jej brat Wandalin Massalski (ur. 1915 r.) wystąpili o zwrot kamienicy i za pomocą adwokata w Warszawie chcieli „zabezpieczyć” sprawę dziedziczenia kamienicy dla swoich dzieci, czyli dla wnucząt Witolda Massalskiego: Anny Cendrier i Moniki Dobrowolskiej, córek Wandalina oraz Monici i Witolda Salskich, dzieci Jadwigi.
W tamtym okresie (1990 r.) cudzoziemcy nie mieli prawa do odzyskiwania majątków pozostawionych w Polsce. Wtedy, ani Jadwiga, ani jej dzieci, Monica i Witold, nie posiadali jeszcze obywatelstwa polskiego. Nie posiadała go również starsza siostra Moniki Dobrowolskiej, Anna Cendrier, która wyszła za mąż za Francuza i mieszkała na stale we Francji. Monika Dobrowolska, była jedyną osobą z młodszego pokolenia (to znaczy wnuków Witolda Massalskiego), która mieszkała na stałe w Polsce i miała obywatelstwo polskie.
Po naradzie z adwokatem w październiku 1990 r. Jadwiga, jej brat Wandalin oraz jego córka Monika Dobrowolska zrobili, co następuje:
1 - Jadwiga i Wandalin sporządzili notarialne pełnomocnictwo dla Moniki Dobrowolskiej, żeby mogła wystąpić o zwrot prawa do własności kamienicy. W 1990 roku Jadwiga miała już 76 lat, a jej brat - 75.
Pełnomocnictwo automatycznie wygasa (traci ważność) w przypadku śmierci jednego z mocodawców, dlatego żeby zabezpieczyć się przed taką ewentualnością:
2 - Wandalin napisał pismo p.t. „Mój testament” dla córki Moniki Dobrowolskiej, w sprawie odzyskania kamienicy przy ul Okrzei 26;
3 - Jadwiga sporządziła podobne pismo p.t. „Mój testament” celem umożliwienia swojej bratanicy Moniki Dobrowolskiej prowadzenia działań urzędowych na rzecz odzyskania kamiennicy.
4 - Monika Dobrowolska napisała równocześnie zobowiązanie o równym podziale na cztery części wszelkich korzyści materialnych związanych z ewentualnym przejęciem praw własności kamienicy „Pod Sowami”, to znaczy:
- 1/4 dla siebie samej: Monika Dobrowolska,
- 1/4 dla swojej siostry: Anna Cendrier,
- 1/4 dla swojej kuzynki: Monica Salski i
- 1/4 dla swojego kuzyna: Witold Salski.
W marcu 1991 r. Jadwiga przesłała list do swoich dzieci z kopią tych czterech ww. dokumentów oraz szczegółowym opisem jej zamiarów dotyczących prawa do własności kamienicy „Pod Sowami”. W liście tym Jadwiga napisała również, że ma pełne zaufanie do swojej bratanicy i że Monika Dobrowolska nie zagarnie wszystkiego dla siebie.
Wandalin Massalski zmarł w 1996 r. W 2007 r. miasto oddało własność kamienicy. Oficjalnymi spadkobiercami byli wtedy w równych częściach Jadwiga Salski oraz jej bratanica Monika Dobrowolska.
Do procesu sprzedaży kamienicy nieodzowne było nowe pełnomocnictwo od Jadwigi dla Moniki Dobrowolskiej. Takie pełnomocnictwo uzyskał w 2007 r. Witold Salski od swojej matki w Brazylii i równocześnie, przy tej samej okazji, Jadwiga podpisała testament orzekający o spadku kamienicy dla swoich dzieci, w obecności konsula RP w Sao Paulo, który potwierdził własnoręczność podpisu Jadwigi, wówczas ponad 93-letniej i chorej na Parkinsona. Podział według aktu notarialnego sprzedaży miał być: 1/2 dla Jadwigi Salskiej a 1/2 dla Moniki Dobrowolskiej. Do tego momentu kontakt z Moniką Dobrowolską był szczery i otwarty.
W 2011 r. Jadwiga Salska poważnie zachorowała i leżała w szpitalu w Sao Paulo. Rachunki szpitalne przekraczały sumę 200 000 zł. Wtedy Witold, syn Jadwigi, poprosił kuzynkę o możliwie szybką sprzedaż kamienicy, żeby matka mogła jeszcze za życia z tego skorzystać. Monika Dobrowolska twierdziła wtedy, że jest kryzys i że bardzo trudno jest sprzedać ten obiekt. Witold i Monica Salski mieli całkowite zaufanie, że kuzynka wywiąże się ze swojego zobowiązania z 1990 r. Niestety, pod koniec 2013 r. przypadkowo dowiedzieli się, że Monika Dobrowolska kamienicę sprzedała już w kwietniu 2010 r. i całą sumę ze sprzedaży zagarnęła dla siebie, nie honorując swojego zobowiązania z 1990 r.
Monika Dobrowolska sprzedała kamienicę dwa lata przed śmiercią Jadwigi Salskiej, która zmarła w Brazylii, 16 marca 2012 r. mając ponad 98 lat; Anna Cendrier zmarła w Paryżu 28 sierpnia 2012 r. A więc Monika Dobrowolska następców prawnych Jadwigi Salskiej okłamywała przez prawie 4 lata.
Za to, że nie rozliczyła się ze sprzedaży kamienicy z Jadwigą Salski, ani nie poinformowała jej ani jej następców prawnych, Monika Dobrowolska została ukarana prawomocnym wyrokiem karnym na 3 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu i 300 000 zł grzywny.
Natomiast, sprawa spadkowa po Jadwidze Salskiej trwa nadal, już prawie 5 lat…”
(nazwisko i adres znane redakcji)
Poszliśmy tropem informacji zamieszczonych w liście i sprawdziliśmy autentyczność dokumentów, których kopie są w posiadaniu redakcji, co utwierdziło nas w przekonaniu o racji autora listu, a jednocześnie wywołało niewesołe refleksje.
Cykl „Historia Praskich Rodów” prezentuje bardzo różne rodziny: różnego pochodzenia, o zróżnicowanym statusie społecznym. Opisywani są w nim ludzie wybitni i ogólnie znani, a także ci mniej znani, co nie znaczy, mniej ciekawi. £ączy ich jedno: związek z Pragą. W tym cyklu pragnęłam pokazać ludzi, którzy swoim życiem pozytywnie zapisali się w historii prawobrzeżnej Warszawy. Jak widać, niestety, nie każda historia rodzinna może być nazwana pozytywną. Są takie, które kryją w sobie niesprawiedliwość i konflikty. Do nich należy również historia rodziny Massalskich.
Kiedy na podstawie rozmów z Moniką Dobrowolską opisywałam w 2015 roku dzieje jej rodziny, nie zdawałam sobie sprawy z zagmatwanej sytuacji prawnej, jaka miała miejsce po sprzedaży kamienicy przy Okrzei 26. Moja rozmówczyni poinformowała mnie tylko, że kamienica została sprzedana najpierw spółce „Prometeusz”, później firmie „Fenix Group”, specjalizującej się w rewitalizacji tego typu obiektów. Najważniejsze było, że kamienica nie popadnie w ruinę. I rzeczywiście, szczęśliwie tak się nie stało.
Natomiast w gruzach legły dobre stosunki rodzinne i wzajemne zaufanie. Rodzina mieszkająca za granicą i niemogąca na miejscu dopilnować swoich interesów, została oszukana. Fakt ten został zresztą przez sąd karny stwierdzony, a osoba winna ukarana.
Monika Dobrowolska zobowiązała się do podziału wpływów finansowych związanych z ewentualnym (wówczas) przejęciem praw własności domu przy ul. Okrzei 26, ale po rzeczywistym przejęciu tych praw i uzyskaniu wpływów finansowych z ich sprzedaży, z tego zobowiązania się nie wywiązała.
Najbardziej przykry w tej sprawie jest fakt, że Jadwiga Salska nie mogła jeszcze za życia skorzystać ze swojej części tych wpływów finansowych, o które zresztą sama walczyła i których u schyłku życia bardzo potrzebowała. Właśnie przez wzgląd na pamięć o niej publikujemy ten list i komentarz, może choć w niewielkim stopniu przyczynią się do oddania należnej Jadwidze Salskiej sprawiedliwości.
JK