Prosto z mostu

Śmieci na Nowy Rok

Czarne chmury zbierają się nad śmieciami w Warszawie. Choć to złe określenie: przed śmieciami rysuje się świetlana przyszłość – być może nikt ich już nie będzie niszczył, spalał, a nawet odbierał od mieszkańców. Składa się na to kilka przyczyn, z których najistotniejszą wydaje mi się to, że w większości dzielnic Warszawy za odbiór odpadów odpowiada spółka miejska MPO. Dopuszczenie możliwości, by firmy należące do gmin-zleceniodawców były zleceniobiorcami odbioru odpadów komunalnych, kompletnie zepsuło niezłą - choć wymagającą doszlifowania - reformę śmieciową sprzed pięciu lat, opartą na ustawie z 14 grudnia 2012 r. o odpadach. Firmy takie są mentalnymi monopolistami, króluje w nich jakośtobędzizm oraz myślenie jak z „Misia”: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”

Być może obrażam w ten sposób niektórych ideowych samorządowców bądź krewnych samorządowców kierujących takimi spółkami w mniejszych miastach, ale warszawski moloch, w 100% należący do miasta, w pełni sobie na te słowa zasłużył. Ot, prosty dowód. W moim bloku śmieci wywożone są w poniedziałki. Gdy Sejm uszczęśliwił nas dodatkowym świętem w poniedziałek 12 listopada, a po poprzednim długim weekendzie śmieci było wyjątkowo dużo, panowie z MPO – po prostu nie przyjechali. Mieli przecież wolne. Przez tydzień dusiliśmy się w śmieciach.

A co nas czeka od Nowego Roku? Obowiązkowa segregacja śmieci z podziałem na sześć rodzajów: papier, metal, tworzywa sztuczne, szkło, opakowanie wielomateriałowe i na bioodpady. Dziś właściwie mamy wolność wyboru: segregować albo nie. Opłata za to ostatnie jest oczywiście wyższa, ale różnica nie ma charakteru kary, raczej motywacji. Od przyszłego roku segregacja będzie obowiązkowa, a za jej nieprzestrzeganie urząd naliczy karę w wysokości czterokrotności opłaty. Obowiązuje przy tym odpowiedzialność zbiorowa - opłaty wszak naliczane są w skali całego bloku, ewentualnie klatki schodowej. To jest wielki problem w przypadku mieszkań wynajmowanych: najemcy płacą właścicielowi lokalu ryczałt i nie interesuje ich temat segregacji odpadów, natomiast kary płacić będą wszyscy mieszkańcy bloku. Dla właścicieli wynajmowanych lokali oznacza to nieznacznie mniejszy zysk, natomiast lokatorom mieszkającym na swoim będzie się działa niezawiniona krzywda.

Mimo wszystko, byłbym może nawet za nowymi przepisami, gdybym nie pamiętał, jak katastrofalnie wyglądało wdrożenie reformy śmieciowej w Warszawie pięć lat temu, zakończone dymisją jednego z zastępców pani prezydent. W tym tygodniu miasto przystąpi do rozstrzygnięcia przetargu, a coś mi mówi, że nie bez szans jest znowu MPO, choć jego podwykonawcy nie posiadają prawomocnych pozwoleń umożliwiających przetwarzanie odpadów, a styczeń jest zaraz po grudniu. Zaraz, czyli już.

Maciej Białecki
maciej@bialecki.net.pl