Z Ireneuszem Tonderą, jednym z seniorów praskiego samorządu rozmawia NGP
Z tym seniorem to lekka przesada, raczej młodzież starsza nie mam jeszcze 60-tki, ale ponad 24 lata w samorządzie to niezły wynik. Niewielu takich jak ja.
Będzie Pan obchodził jubileusz 25-lecia.
To wszystko zależy od moich praskich wyborców.
Sondaże ma Pan przychylne.
Sondaże to nie wszytko, na przychylność wyborców i głosy trzeba sobie zasłużyć ciężką, mozolną, systematyczną pracą wśród ludzi.
Które to już Pana wybory samorządowe?
Wliczając przerwaną kadencję w 2000 roku dziewiąte.
Pierwsze w 1991 Pan przegrał.
Trudno było przedstawicielowi lewicy zaraz po przemianach w Polsce aspirować do zaufania wyborców. W całej Warszawie zdobyliśmy wtedy osiem mandatów.
Cztery lata później został Pan radnym nieistniejącej już Gminy Centrum i wiceburmistrzem Pragi Północ.
Znak czasu. Wtedy nazywało się to zastępca dyrektora zarządu, wpadłem do głębokiej wody.
A bliżej?
Wie pani, nauczyciel wyrwany spod tablicy, debiutujący w samorządzie zostaje odpowiedzialny za całą praską oświatę i parę innych dziedzin, o których ma mgliste pojęcie.
Znał pan dzielnicę wcześniej.
Fakt, dzielnicę i ludzi. Tu mieszkałem, tu pracowałem. Nadal tu mieszkam. Pracowałem wtedy po 10-12 godzin. Warto było. Na efekty tamtej kadencji patrzę do dziś. Uważam, że sobie poradziłem.
Ale w 1998 przegrywacie wybory i przechodzi Pan do opozycji.
Taki los samorządowego polityka, czegoś nie dostrzegliśmy i ponieśliśmy porażkę. Nasi konkurenci z AWS szybko zapłacili za butę i w 2000 r. w przedterminowych wyborach ponownie wygraliśmy, a ja zostałem burmistrzem Pragi. To pokazuje, że głos wyborców się liczy i należy przed nim zachować pokorę.
Był Pan burmistrzem tylko przez dwa lata.
Ale za to intensywne. Znowu harówka od świtu do nocy. Zaczęło być głośno o Pradze w kontekście kultury, warszawsko - praskiego folkloru. Pojawili się inwestorzy. Zaczęła czarować rewitalizowana Ząbkowska. Zaczynał się dobry czas dla Pragi. Praga zaczęła odzyskiwać podmiotowość.
Lata 2002-2006 to dominacja PiS na Pradze, podobnie jak w obecnej mijającej kadencji i podobnie jak w poprzednio kończy się ona skandalem. Wówczas dotyczyła burmistrza teraz przewodniczącego i wiceprzewodniczącego rady o czym piszemy w cyklu „Rekiny ….”
To pokazuje, że na Pradze rządzili już wszyscy. Wyborcy decydują. Po okresie pierwszej dominacji PiS w latach 2002-2006 i tamtym skandalu (z odwołanym burmistrzem z PiS) przez osiem lat 2006-2014 rządziła koalicja PO-SLD. To czas rewitalizacji, budowy II linii metra itp. To były ważne priorytety. Mam nadzieję, że po tej kadencji i tym co „pokazali” na długo PiS nie powróci na Pradze do władzy.
Wspomniał Pan o priorytetach. Jakie były i są dla Pana?
Oświata i rewitalizacja. Oświata, bo wywodzę się z tego środowiska i zawsze jest, i będzie mi bliskie, a rewitalizacja - bo jestem historykiem, od lat pod urokiem Pragi.
Które dokonania ceni Pan sobie najbardziej?
Na pewno ważne jest to, co pozostaje. Do tej kategorii na pewno trzeba zaliczyć rewitalizację Ząbkowskiej, remonty placówek oświatowych, budowę hal sportowych, boisk, placów zabaw, zmiany w przestrzeni publicznej, ale tak naprawdę najbardziej cieszy, że ludziom na Pradze żyje się coraz lepiej. Oczywiście, nie wszystkim, to nadal wyzwanie na kolejne kadencje samorządu. Odchodzi czarny PR tej dzielnicy. Pojawiają się nowe inwestycje i nowi mieszkańcy. Dobrze to rokuje na przyszłość.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w wyborach.
Dziękuję, liczę na przychylność moich praskich wyborców.