W 10 i 11 numerze naszej gazety w serii artykułów zatytułowanych „Rekiny biznesu” z rady dzielnicy przybliżyliśmy czytelnikom sylwetki praskich radnych Ryszarda i Sebastiana Kędzierskich oraz Marka Bieleckiego oraz budzące wątpliwości, co najmniej natury etycznej, ze względu na działania na styku polityki i biznesu szczegóły ich aktywności zawodowej. Publikacja artykułów spotkała się z nerwową reakcją ich „bohaterów”, mierzoną liczbą interpelacji wymierzonych w gazetę, jak i niektórych radnych, którzy podpisali się pod słynnym listem otwartym do przewodniczącego Kędzierskiego, w którym to liście radni opozycji zażądali wyjaśnienia zarzutów podnoszonych w artykułach. Jednocześnie do redakcji zaczęły docierać informacje o kolejnych budzących wątpliwości etyczne sprawach, z którymi związani byli przewodniczący i wiceprzewodniczący rady dzielnicy. Jedna z tych spraw dotyczy inwestycji realizowanej na terenie Portu Praskiego.
Przypominamy, że wchodzący w skład finansowego imperium Zygmunta Solorza obszar Portu to jeden z najcenniejszych terenów inwestycyjnych i przyrodniczych w Warszawie. Od ponad 13 lat teren ten nadal nie jest objęty miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. W lipcu 2005 r. Rada Miasta podjęła uchwałę w sprawie przystąpienia do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (mpzp) dla tego terenu, jednak do dziś, mimo dwóch publicznych wyłożeń – w 2011 r. i 2015 r. – planu nie uchwalono. Brak planu nie oznacza, że w Porcie nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie, teren Portu jest od kilku lat sukcesywnie zabudowywany, przede wszystkim z przeznaczeniem na cele mieszkaniowe. Wzdłuż Okrzei czy Sierakowskiego powstają w większości nowe budynki, wyglądające dość efektownie pod względem prostoty elewacji, jednak gabarytowo znacznie odbiegające od znajdujących się w pobliżu starych kamienic. To wynika m.in. z faktu projektowania nowych budynków w oparciu o uzyskiwane dla każdej z inwestycji warunki zabudowy, czyli popularne „wz-tki”. Historia „wz-tek”, jest prawie tak samo długa jak historia tworzenia planu zagospodarowania przestrzennego dla Portu. „Wz-tki” pojawiły się w 2003 r. w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, jako tymczasowe rozwiązanie umożliwiające zabudowę terenów nie objętych planem miejscowym. W polskich realiach rozwiązania tymczasowe jednak funkcjonują latami, a o tym, jakie budynki powstaną na terenie bez planu miejscowego (w Warszawie dotyczy to niemal 2/3 powierzchni) decydują urzędnicy dzielnicowych wydziałów architektury (w przypadku Pragi Płn. od lat pracami tego wydziału kieruje Renata Burczyńska) lub Biura Architektury i Planowania Przestrzennego (w przypadku budynków o większej kubaturze). Procedura wydawania „wz-tek” jest od lat krytykowana ze względu na pogłębianie chaosu przestrzennego („wz-tki” są często sprzeczne ze studium i projektem mpzp), wydłużanie procesu inwestycyjnego (dopiero na podstawie „wz-tki” inwestor występuje o pozwolenie na budowę) oraz ryzyko korupcji (zarzut wydawania „wz-tek” pod dyktando konkretnych inwestorów). M.in. z ww. powodów zarówno inwestorowi, jak i urzędnikom oraz lokalnym politykom powinno więc zależeć na jak najszybszym przyjęciu planu dla Portu.
Inwestycje w Porcie od dawna znajdują się w orbicie zainteresowań radnego Kędzierskiego, a także jego politycznego i biznesowego współpracownika, Marka Bieleckiego. Jak pisaliśmy w drugiej części „Rekinów...” panowie nie wahają się zachwalać zalet inwestycji w Porcie Praskim, o czym można było się przekonać oglądając przygotowany przez Polsat materiał filmowy z okazji 370. rocznicy lokacji Pragi. Ryszard Kędzierski wspominał w nim, że inwestycje w Porcie „dają asumpt do rozwoju dzielnicy”, a Bielecki dopowiadał, że nad Wisłą „wreszcie zacznie być życie”. Obaj z Portem są również związani poprzez fakt posiadania w jednym z budynków mieszkania (R. Kędzierski) oraz zarejestrowania w tym mieszkaniu swoich firm (Kenpol, Biemar). Kędzierski był też obecny na tak szczególnym wydarzeniu, jakim było wmurowanie w 2015 r. kamienia węgielnego pod budowę jednego z budynków na terenie Portu.
Powyższe związki z Portem, a także fakt zasiadania w radzie dzielnicy i współtworzenia koalicji rządzącej Pragą, czynią z obu panów obiekt zainteresowania inwestorów. Któż nie chciałby znać radnego, z którym np. można wybrać się do burmistrza i porozmawiać jak człowiek z człowiekiem o wyzwaniach związanych z realizacją jakiejś inwestycji? Zapewne tak było w przypadku spotkania, do jakiego doszło w lutym br. w północnopraskim urzędzie. Jak wynika z informacji, do których dotarła nasza gazeta, uczestniczyli w nim m.in. burmistrz Zabłocki, przewodniczący rady dzielnicy Ryszard Kędzierski, dyrektor Zarządu Praskich Terenów Publicznych, Maciej Wójtowicz (osobiście zaproszony przez Kędzierskiego i Marka Bieleckiego), a także… prezes Portu Praskiego, Adam Pykel. Jednym z tematów spotkania były prace prowadzone przy budowie śluzy i bramy przeciwpowodziowej u wejścia do Portu. Bez tej inwestycji nie ma mowy o zabudowie terenów wokół samego kanału portowego. Budowa śluzy wiązała się z wycinką części drzewostanu, jednakże ze względu na fakt, że jest to inwestycja prywatna, a nie celu publicznego, wszelkie koszty związane z prowadzeniem prac, spoczywają na inwestorze – w tym przypadku na Porcie Praskim. Przebieg lutowego spotkania mógł sugerować coś zupełnie innego. Przybyłemu na spotkanie dyrektorowi ZPTP prezes Portu miał przedstawić do podpisania dwa egzemplarze wniosku o wycinkę trzech drzew w okolicach pomnika Kościuszkowców. Mimo że inwestycja jest inwestycją prywatną, zgodnie z przedstawionymi mu na spotkaniu dokumentami o wycinkę wnioskować miał dyrektor ZPTP (w związku z rzekomo prowadzoną w tym miejscu inwestycją celu publicznego). Prezes Portu miał wręcz stwierdzić, że wszystko jest gotowe i na dokumentach brakuje jedynie podpisu szefa ZPTP… Na marginesie warto dodać, że pierwotnie (w sierpniu 2017 r.) inwestor wnioskował o wycinkę łącznie 11 drzew, ale uzyskał zgodę jedynie na 7 (wspominane trzy drzewa zostały ujęte w czwórce drzew do uratowania).
Odmowa podpisania przez Wójtowicza dokumentów przyniosła skutek w postaci działań odwetowych ze strony Marka Bieleckiego, prawej ręki Kędzierskiego w radzie dzielnicy. Bielecki złożył serię pięciu interpelacji wymierzonych w kierowaną przez Wójtowicza jednostkę. Wystąpienia dotyczyły przeróżnych spraw, począwszy od zaśmieconych działek, przez sprawę zwolnionego pracownika ZPTP, a skończywszy na wniosku o udostępnienie sprawozdań rocznych z działalności ZPTP. Zbieżność czasowa pomiędzy odmową podpisania wniosków o wycinkę, a złożonymi przez Bieleckiego interpelacjami, każą przypuszczać, że była to próba wywarcia dodatkowego nacisku na dyrektora ZPTP.
Nawet jeżeli opisana powyżej sytuacja miała charakter incydentalny, w naszym przekonaniu wymaga ona wyjaśnienia, podobnie jak cała działalność „rekinów”, nie tylko na sesji rady dzielnicy (do czego raczej nie dojdzie), ale przede wszystkim przez odpowiednie instytucje. Stawia ona w bardzo negatywnym świetle nie tylko praski samorząd, ale i przebieg różnych inwestycji w naszej dzielnicy, szczególnie tych, przy których pojawiają się „rekiny”.
Red.