Po sąsiedzku
W ostatnich dniach straciła ważność decyzja środowiskowa wydana dla mostu i trasy Krasińskiego. Żoliborzanie triumfują, mieszkańcy Targówka nie kryją rozgoryczenia. Śliwice odetchnęły z ulgą. Nie chcę tu polemizować z sensownością przeprawy w tym miejscu, czy potrzebami komunikacyjnymi miasta. Projekt był po prostu zły i szkodliwy, także dla praskiej strony.
Inwestycję odsunięto w czasie (do 2024 roku), pieniądze na nią zarezerwowane słusznie przesuwając na kontynuację II linii metra na Targówek. Mogło to jednak nastąpić dopiero po dymisji głównego admiratora tego projektu, wiceprezydenta Jacka Wojciechowicza.
Od początku trasa mostu miała służyć głównie ruchowi tranzytowemu spoza Warszawy, co jasno wyłożono w raporcie środowiskowym, jednocześnie podkreślając lokalność przeprawy. Organ wydający, obecnie wygasłą, decyzję tej sprzeczności nie chciał zauważyć. Tymczasem od dawna wiadomo, że dostęp do centrum trzeba ograniczać, chociażby ze względu na zanieczyszczenie powietrza. Słusznie planując budowę mostu Północnego i Południowego, w dopychaniu dodatkowych samochodów do Centrum na wysokości Żoliborza miasto posunęło się trochę za daleko.
Ogłoszone jeszcze w 2006 roku plany budowy mostu spotkały się z silnym oporem społecznym. Niestety, nie próbowano rozmawiać z mieszkańcami o założeniach na etapie koncepcji, kiedy wszystko jeszcze można było zmienić, tylko w momencie, gdy decydować można było jedynie o sprawach kosmetycznych. Temu miał służyć nagłośniony medialnie okrągły stół. W efekcie, w ostatniej wersji projektu poprawiono m.in. przebieg dróg i dostępność przystanków na Żoliborzu, niewiele zmieniając po praskiej stronie, gdzie uciążliwych rozwiązań pozostało znacznie więcej: gigantyczne skrzyżowanie z Jagiellońską, wciśnięcie na wysokości Śliwic przystanków i ulic lokalnych kosztem zieleni, brak rekompensaty dla traconych terenów rekreacyjnych, utrudniony dojazd. Nieoficjalnie można było od drogowców usłyszeć, że na wysokości Śliwic trasa mostowa o takich parametrach się zwyczajnie nie mieści. Nietrudno to zrozumieć, skoro sam most przed wojną planowano na wzór mostu Kierbedzia (po jednym pasie ruchu w każdą stronę plus chodniki), co stanowiłoby mniej niż połowę szerokości obecnego projektu... Oczywiście, możemy uznać, że najważniejsze są drogi, tylko w takim mieście żyć się po prostu nie da.
Nacisk na połączenie z drugim brzegiem Wisły na pewno się pojawi. W kwestii nowych przepraw wypowiadają się także kandydaci na prezydenta w wyborach samorządowych, ale są już nieco bardziej powściągliwi. Deweloperzy także zainteresowali się tą okolicą, która w niedługim czasie zacznie się mocno zmieniać, niestety bez planu zagospodarowania...
Czy przyszli mieszkańcy będą chcieli kolejnej szerokiej arterii, czy jak Śliwice woleli bardzo lokalny most dla komunikacji zbiorowej? - czas pokaże.
Karolina Krajewska