Po sąsiedzku
Czy zieleń naprawdę ma dla miejskich urzędników wartość? Takie gorzkie pytanie zadałam sobie, śledząc budowę drogi rowerowej wzdłuż ul. Jagiellońskiej. Droga rowerowa po wschodniej stronie Jagiellońskiej między rondem Starzyńskiego a mostem Grota-Roweckiego miała powstać już w 2007 roku, lecz jak wiele innych, i ten projekt trafił na lata do szafy. W oczach mieszkańców Śliwic miał to być element cywilizujący tę ulicę na odcinku, gdzie na rowerze trudno było jeździć, a i chodzenie pieszo budziło raczej nieprzyjemne doznania, dlatego od lat zabiegaliśmy o jej powstanie. Ostatecznie miasto pozyskało jednak środki unijne w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych, dzięki czemu powstają drogi rowerowe wzdłuż kilku ważnych warszawskich ulic, w tym Jagiellońskiej. A jakże, przeprowadzono też konsultacje społeczne przygotowanych projektów. Tymczasem projekt sobie, a rzeczywistość sobie.
Nie będę na razie oceniać całej inwestycji, ponieważ jeszcze nie została ukończona. Jednak, o ile szalenie mnie cieszą dosadzenia dużych drzew, żywopłotowej zieleni i prosto biegnący asfaltowy dywanik, to martwią zmiany przebiegu drogi rowerowej, podyktowane różnymi „nie da się” w terenie. Na wysokości Śliwic dodatkowo ofiarą takich zmian w projekcie padł kilkunastoletni żywopłot, posadzony na wniosek mieszkańców jako zieleń izolująca od zanieczyszczeń i hałasu z ruchliwej ulicy Jagiellońskiej. Bulwersuje to tym bardziej, że zieleń pozostawała pod bacznym nadzorem śliwiczan, doceniających jej rolę, którzy stanęli całkiem bezsilni wobec zaistniałej dewastacji.
Zmiana w projekcie miała być podyktowana słabością stropu komory ciepłowniczej, nad którą zaplanowano drogę rowerową. Podobne, zupełnie niezrozumiałe dla rowerzysty objazdy, zastosowano także na dalszym odcinku drogi rowerowej w kierunku trasy Toruńskiej. Po remoncie feralnej infrastruktury, droga rowerowa ma wrócić na swoje, pierwotnie projektowane miejsce, ale budzi to pytanie o koszty, także społeczne, takich działań. Nawet przy obecnym zamiennym projekcie drastycznej ingerencji w zieleń można było także uniknąć, ale zawiodła komunikacja, a chyba także wyobraźnia.
Dlaczego Państwu o tym piszę? W szerszym kontekście ten przypadek pokazuje jak realizowane są miejskie inwestycje infrastrukturalne. Na razie zieleń prawie zawsze w nich przegrywa. Czy kilkunastoletnie krzewy zostaną uzupełnione o takie same? Zapewne nie. Mieszkańcy poczekają kolejnych 10 lat na ich wzrost, o ile znajdzie się miejsce na dosadzenia. Czy gospodarowanie zielenią w mieście powinno polegać na praktyce przypominającej gonienie króliczka, czy jednak na nasadzeniach o odpowiednich parametrach, zdolnych pełnić funkcje filtracyjne i ochronne, czyli na króliczka złapaniu? Przestrzenią powinno się gospodarować w bardziej zrównoważony sposób, czasem także kosztem chodnika czy jezdni. W tym przypadku pierwotny poddany konsultacjom projekt zakładał właśnie takie rozwiązania. Wyszło jak zwykle. Na razie zieleń kontra beton 0:1.
Karolina Krajewska
Przewodnicząca Rady
Kolonii Śliwice
radakoloniisliwice@gmail.com