Chłodnym okiem
Nic tak bardziej mnie nie wkurza, jak próba prymitywnego rozwiązania problemu. Pewnie znowu miłośnicy PiS nie będą zachwyceni moim felietonem, ale trudno. Nie są pisane ku ich zadowoleniu. Powód niniejszego bardzo prozaiczny. Jeden z portali społecznościowych opublikował zdjęcia Nowej Gazety Praskiej zalegającej kosz w męskiej toalecie na II piętrze urzędu. Początkowo zbagatelizowałem ten fakt do chwili, gdy dowiedziałem się, że nie był to jeden egzemplarz.
To jeszcze byłbym w stanie zrozumieć i wyobrazić sobie Czytelnika spędzającego czas w trakcie potrzeby fizjologicznej z gazetą w ręku. Czytelnika, który po zapoznaniu się na przykład z wrednym felietonem niżej podpisanego i załatwieniem potrzeby fizjologicznej z obrzydzeniem wyrzuca gazetę do kosza i myje ręce. Oczywiście, zakładam, że w urzędzie jest papier toaletowy, bo gazeta jest drukowana na papierze niezbyt właściwym do tego typu potrzeb, a ponadto to niehigieniczne. Lecz nie, w koszu męskiej toalety na II piętrze wylądował cały wyłożony w urzędzie nakład gazety. Jak zapewne Państwo zaobserwowali, na specjalnych stojakach na parterze holu urzędu pojawiają się regularnie tytuły lokalnych gazet, wydawanych na Pradze. Nowa Gazeta Praska nie jest tu monopolistą. Potraktowanie tak legalnie wychodzącej gazety, mającej umowę z urzędem to prostactwo i prymitywizm. Jest też drugi aspekt sprawy: hol urzędu jest monitorowany i pilnowany przez pracowników agencji ochrony, którzy mają w obowiązku nie tylko wydawanie i przyjmowanie zdawanych kluczy przez urzędników, ale wykonują czynności ochrony.
Zwróciłem się więc z arkuszem interwencyjnym do burmistrza dzielnicy, aby zlecił biuru bezpieczeństwa przeprowadzenie rozmów z pracownikami agencji ochrony i przejrzenie kamer monitoringu, w celu ustalenia sprawcy. Czy niezauważalny w porannym natłoku może być fakt zwinięcia kilkudziesięciu egzemplarzy gazety? Być może. Być może nie dostrzegły tego także kamery monitoringu, ale warto sprawdzić.
Sprawa ma też głębsze aspekty, skoro można wynieść bez zauważenia pokaźny plik papierów to być może można wynieść także coś innego albo…. wnieść. Zagrożenia we współczesnym świecie bywają różne. Osobiście chciałbym spotkać sprawcę całego zamieszania i patrząc mu w głęboko w oczy zapytać o pobudki jego działania. Spotykałem przypadkiem wcześniej osobę, która próbowała z jednego z punktów dystrybucji gazety, gdzie robiłem codzienne zakupy, wynieść pokaźną liczbę jej egzemplarzy. Gdy zwróciłem uwagę na niestosowność zachowania, zostałem obrzucony stekiem wyzwisk i ujrzałem, jak osoba chroma oddala się z szybkością światła. Mam nadzieję, że ten felieton przyczyni się do wyjaśnienia sprawy i położy tamę tego typu zachowaniom. Wszak wszystkim wolność słowa i wolność mediów jest bliska, to jeden z elementów demokracji.
Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ
Sojusz Lewicy Demokratycznej
i.tondera@upcpoczta.pl