Praski folwark
Każdy z nas nie raz miał do czynienia z pracownikami urzędu dzielnicy, urzędu m.st. Warszawy, czy też podległych jednostek. Wiele kontrowersji budzi jakość ich działania, a właściwie jakość pracy zatrudnianych pracowników samorządowych. Prezydent m.st. Warszawy czy burmistrz dzielnicy to tylko kierownicy urzędów. Sprawują m.in bezpośredni nadzór nad działalnością zastępców oraz kierowników/naczelników podstawowych komórek organizacyjnych urzędu, podlegających im bezpośrednio. Podstawą jest jednak kapitał ludzki, czyli pracownicy, za nabór których w pełni ponoszą odpowiedzialność. Kapitał ludzki, który tworzą ludzie, trwale związani z jednostką, utożsamiający się z jej misją, charakteryzujący się umiejętnością współpracy, kreatywną postawą i wysokimi kwalifikacjami. Do obowiązków pracowników samorządowych zgodnie z art. 24 Ustawy o pracownikach samorządowych m.in. należy wykonywanie zadań sumiennie, sprawnie i bezstronnie; udzielanie informacji organom, instytucjom i osobom fizycznym oraz udostępnianie dokumentów, znajdujących się w posiadaniu jednostki, w której pracownik jest zatrudniony, jeżeli prawo tego nie zabrania; zachowanie uprzejmości i życzliwości w kontaktach z obywatelami, zwierzchnikami, podwładnymi oraz współpracownikami; czy zachowanie się z godnością w miejscu pracy i poza nim. A jak to wygląda w praktyce?
Wniosek zarządu dzielnicy Praga Północ, złożony formalnie na dziennik podawczy urzędu m.st. Warszawy w dniu 21.11.2017 roku do Gabinetu Prezydenta trafia 6.12.2017 roku, czyli po 16 dniach. Ponad dwa tygodnie wniosek „wędrował po kolejnych piętrach ratusza”. Co prawda, nie pierwsze zaskoczenie, ale jeśli uwzględnimy przedmiot wniosku, jak również wynikającą z art. 82 Konstytucji RP troskę o dobro wspólne, to fakt ten jest wręcz bulwersujący. Czy ktoś pochylił się nad tematem? Czy poniósł konsekwencje? A może to normalność ratusza. Gdzież bowiem sumienność i sprawność pracowników urzędu? Odpowiedź datowana 29 marca 2018 roku, czyli po czterech miesiącach, jest zwykłą grą na zwłokę i próbą przerzucenia odpowiedzialności na dzielnicę. Próbą, ponieważ dokumenty, przytoczone w odpowiedzi jednoznacznie wskazują na prawidłowość i zasadność podjętych działań przez zarząd dzielnicy. Czyżby przypadłość braku umiejętności czytania ze zrozumieniem w ratuszu? A może gra polityczna? Rozumiem, że prezydent miasta czy jego zastępcy osobiście nie analizują wniosków, ale powinni mieć kompetentnych doradców, którzy wnikliwie i szczegółowo zbadają problem, dla wypracowania jak najkorzystniejszego rozwiązania. Podpisując dokument, biorą na siebie odpowiedzialność za jego treść. Często czytając treść dokumentów i znając nadawców jestem wręcz zażenowana. Czasami słyszę: „nie dziw się, to polityka”. A wydawać by się mogło, że „polityka to rodzaj sztuki rządzenia, której celem jest dobro wspólne”. Dobro wspólne, czyli podmiotowość obywateli, mieszkańców, warszawiaków, w tym przypadku prażan. Na gruncie samorządowym zamiast przezwyciężać sprzeczności interesów poszczególnych ugrupowań mamy jednak do czynienia z interesem partii.
Pamiętając, że wniosek burmistrza dzielnicy Praga Północ z sierpnia 2015 roku do dnia dzisiejszego nie doczekał się odpowiedzi, przekaz jest prosty.
Zapewne kolejny niewygodny temat, podobnie jak szczegóły rewitalizacji. Od ponad dwóch tygodni branżowa Komisja Dialogu Społecznego przy BPL oczekuje na informacje, a właściwie odpowiedzi na postawione na spotkaniu pytania, dotyczące właśnie postępów i zagrożeń programu rewitalizacji m.in. w dzielnicy Praga Północ. Jakież trudne zadanie! Słowa wiersza Juliana Tuwima „… powoli - jak żółw - ociężale…” pamięta każdy z nas.
Małgorzata Markowska
radna niezależna
w Dzielnicy Praga Północ
malgorzata.h.markowska@gmail.com