Białołęcka karuzela

#Metro na Białołęce

Od kilku lat na Białołęce pojawia się temat metra. Przedstawiane są plany budowy lub przynajmniej pomysły na rozbudowę w kierunku Zielonej Białołęki i Tarchomina. Podejmuje się stanowiska, a radni opowiadają bajki o niedalekich planach budowy. Potem kampania wyborcza się kończy tak samo jak opowiadanie bajek o metrze. Dlaczego tak jest? Zaawansowane plany rozbudowy metra w kierunku Białołęki potwierdzają, że pod względem technicznym jest to możliwe. Jest nawet konieczne. Analizy pod względem demograficznym wykazują znaczący przyrost liczby mieszkańców na Białołęce. Wreszcie okazuje się, że jest także realne pod względem ekonomicznym. W marcu 2018 białołęcki klub Prawa i Sprawiedliwości złożył projekt uchwały inicjującej zmiany w Wieloletniej Prognozie Finansowej Warszawy mające na celu przesunięcie 15 mln zł z promocji i obsługi prawnej na przygotowanie planów rozbudowy, kosztorysów, analiz i projektu rozbudowy metra na Białołękę. Czym takie działanie różni się od dotychczasowych obietnic? Uchwała jest wiążącym dokumentem prawnym, nie zaś - jak było dotychczas - niewiążącą deklaracją lub niezobowiązującym stanowiskiem. Podjęcie uchwały zmusza władze Warszawy do rozpoczęcia prac nad budową metra na Białołękę. Sesja Rady Dzielnicy Białołęka w sprawie metra miała odbyć się 21 marca 2018 roku. Niestety, radni Platformy Obywatelskiej, Inicjatywy Mieszkańców Białołęki (bezpartyjni.org) oraz Komisaryczny Zarząd Dzielnicy z nadania Platformy Obywatelskiej w osobach Ilony Soja-Kozłowskiej (PO), Marcina Adamkiewicza (IMB) oraz Dariusza Kacprzaka (bezpartynji.org) w ogóle nie przyszli na sesję, uniemożliwiając podjęcie stosownej uchwały. Dlaczego? Ich zdaniem uchwały w sprawie metra nie da się poprzeć z powodu, uwaga - braku podpisu urzędowego prawnika. Takiej pogardy dla mieszkańców Białołęki nie spodziewał się nikt. Na sesji pojawili się jedynie przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości oraz lokalnych działaczy Razem dla Białołęki. Wiemy już, które ugrupowania chcą metra na Białołęce, a które mają tylko przedstawicieli z ustami pełnymi frazesów. Byli też mieszkańcy, którzy przyszli przyjrzeć się pracy radnych i pokazać swoją obecnością, że metro na Białołęce jest dla nich ważne. Zobaczyli zamknięte drzwi i ochroniarzy, którzy próbowali mieszkańcom uniemożliwić wejście do budynku białołęckiego ratusza. Czy tak powinna zachowywać się władza? Niestety, radni PO, IMB oraz Komisaryczny Zarząd Białołęki potrafią zajmować się tylko sobą. Na sesji, na której obsadzali stołki, siedzieli do 4:00 nad ranem. Obradom przewodniczył Filip Pelc. Po 2:00 powołane zostało nowe prezydium rady. Mieli czas. Wybrany wówczas nowy przewodniczący rady, Paweł Tyburc z PO, swoją pierwszą decyzją po zajęciu stołka odwołał sesję w sprawie metra. Zrobił to z rażącym naruszeniem prawa i nie raczył poinformować mieszkańców. Rzekomą podstawę do takiego działania dał mu wspomniany wyżej prawnik i radny Waldemar Roszak (PO), który w kampanii wyborczej obiecywał metro, a teraz przez dwa tygodnie nie miał czasu zwołać swojej komisji i pozytywnie zaopiniować uchwały o metrze. Przypadek? Oceńcie Państwo sami. Krótki filmik z sesji w sprawie metra, która się nie odbyła, można zobaczyć na facebooku pod adresem: https://www.facebook.com/bialoleckipis.

Łukasz Oprawski
były zastępca burmistrza
Dzielnicy Białołęka
Fb: Warszawski PiS - Białołęka