Do wyborów samorządowych pozostało jeszcze kilka miesięcy, ale już teraz trwa ustalanie reguł najbliższej elekcji. Jedną z kluczowych kwestii jest przy tym uzgodnienie liczby i kształtu okręgów, w których wybierani będą (dzielnicowi) radni. W kilku ostatnich wyborach Praga Północ podzielona była na trzy okręgi, swoim zasięgiem obejmujące w uproszczeniu Pelcowiznę, rejon Placu Hallera i część historycznej Nowej Pragi (okręg I), rejon Portu Praskiego, Starą Pragę do Targowej, część Szmulek oraz pozostałą część historycznej Nowej Pragi (okręg II) oraz Starą Pragę od Targowej i większość Szmulek (okręg III). Poszczególnym okręgom odpowiadała różna liczba mandatów - po 8 w okręgu I i III oraz 7 w okręgu II.
W związku ze zbliżającymi się wyborami miejscy urzędnicy i politycy, posiłkując się niedawnymi zmianami w przepisach, których celem miało być zwiększenie wpływu obywateli na przebieg procesu wyborczego, postanowili dokonać zmian w okręgach. W przypadku Pragi Północ planowano podział dzielnicy na cztery okręgi wyborcze, których wielkość (oraz liczba mandatów przypadająca na dany okręg) miały zależeć od liczby osób, zamieszkujących poszczególne okręgi. W najmniejszym z okręgów, I, który zamieszkuje ok. 12 tys. osób, prażanie mieli wybierać 5 radnych. W pozostałych trzech okręgach, w których liczba ludności oscyluje w okolicach 15 tys. mieszkańców, liczba mandatów miała być taka sama (po 6 radnych). O ile w przypadku Pragi Północ zaproponowany podział, opierający się na liczbie mieszkańców i występowaniu „naturalnych” barier (granice okręgów miały być zbliżone do obszarów Miejskiego Systemu Informacji), wydawał się sensowny, o tyle w przypadku innych dzielnic, różne lokalne komitety i mniejsze partie polityczne zaczęły bić na alarm, wieszcząc, że PO i PiS do spółki chcą zabetonować warszawską scenę polityczną.
Finalną decyzję podjęli miejscy radni na sesji 22 marca. Choć w większości dzielnic wprowadzone zostały kontestowane przez ruchy miejskie zmiany, ciekawy wydaje się być przypadek północnopraski. Otóż ostatecznie Rada Miasta podjęła decyzję o pozostaniu przy trzech okręgach. Nie zmieniono również ich granic. Jedyna zmiana, za to wyjątkowo dziwna, dotyczyła przesunięcia jednego mandatu z okręgu III do okręgu II. W ten sposób Szmulki zostaną z liczbą 7 radnych, natomiast część Starej i Nowej Pragi w radzie dzielnicy będzie reprezentować 8 osób. Zmiana ta wydaje się być o tyle dziwna, że ze względu na oddawane w ostatnich latach inwestycje mieszkaniowe, liczba mieszkańców okręgu III teoretycznie rosła w przeciwieństwie do wykwaterowywanej w związku z rewitalizacją Nowej Pragi. Czemu więc ta niby kosmetyczna zmiana ma służyć?
Wydaje się, że kluczowe są tutaj wyniki ostatnich wyborów samorządowych na Pradze Północ. W każdym z okręgów wygrał wtedy PiS, ale o ile w I i II przewaga tej partii nad PO wynosiła odpowiednio ok. 300 i ok. 600 głosów, to w okręgu III liczba ta oscylowała w okolicach 800 głosów. Można śmiało przyjąć, że wynik w okręgu III zadecydował o końcowym sukcesie Prawa i Sprawiedliwości.
Oczywiście, takie zmiany w świecie polityki nie są niczym nowym. Zjawisko odpowiedniego wykrawania okręgów wyborczych tak, by ich kształt miał wpływ na wynik końcowy korzystny dla różnych ugrupowań, najczęściej tych, które w danej chwili decydują o regułach wyborczych, nosi miano gerymanderyzmu, od nazwiska jednego z amerykańskich polityków, który w ten sposób próbował wpływać na wyniki elekcji.
Jak się przed tym chronić? Najprościej jest pójść na wybory. W 2014 r. z tej możliwości skorzystało jednak zaledwie ok. 40% mieszkańców Pragi Północ (ok. 20 tys. osób) uprawnionych do głosowania. Pozostałe 60% (ok. 30 tys. osób) pozostało w domach… Trzeba przy tym wspomnieć, że była to jedna z najniższych frekwencji w całej Warszawie.
MIC