Wybuch wojny, wywiezienie części eksponatów do Niemiec i późniejsza polityka władz PRL sprawiły, że zbiory uległy rozproszeniu. Znaczna ich część, 7 mln unikatowych eksponatów, należąca do Instytutu i Muzeum Zoologii Polskiej Akademii Nauk, znajduje się obecnie w miejscowości Łomna-Las, przechowywana w magazynach tamtejszej stacji badawczej PAN.
Kolekcja jest wyjątkowa - jedna z największych w Europie. Zawiera, poza zbiorem Branickich, kolekcje zbierane przez ostatnich 200 lat przez naszych słynnych podróżników i uczonych, takich jak badacz Bajkału i Syberii Wschodniej, Benedykt Dybowski, czy kierownik Gabinetu Zoologicznego Uniwersytetu Warszawskiego, badacz fauny wschodnich terenów Polski, Feliks Jarocki. W skład PAN-owskiej kolekcji wchodzi także przebogaty zbiór owadów wybitnego entomologa, związanego w czasie wojny z Janem i Antoniną Żabińskimi, prof. Szymona Tenenbauma.
Wszystkie te wspaniałości: gady i płazy, ptaki i ssaki, skorupiaki i owady, gatunki żyjące i takie, których już na świecie nie ma, części mamutów oraz czaszka wymarłego w XVII wieku tura, poupychane na półkach i od lat 70. zupełnie nie eksponowane, bo nie ma ich gdzie eksponować, nikomu nie służą, mało kto zresztą wie o ich istnieniu. Czasem tylko goście z zagranicy, jak prezes Chińskiej Akademii Nauk, przyjeżdżają tu specjalnie po to, aby zobaczyć jedną z dwóch największych na świecie kolekcji kolibrów. Do tego dochodzą jeszcze dinozaury z pustyni Gobi z Muzeum Ewolucji Instytutu Paleobiologii PAN.
Mimo tak bogatych zbiorów, Polska, jako jeden z nielicznych krajów w Europie, nie ma swojego Muzeum Przyrodniczego. Przed laty były nawet plany, żeby takie muzeum powstało w Powsinie. Miało się nazywać Centrum Bioróżnorodności. Z jakichś powodów sprawa jednak upadła. Natomiast na świecie tego typu placówki cieszą się ogromną popularnością: Muzeum Historii Naturalnej w Londynie, Paryżu, Berlinie, czy Muzeum Nauk Przyrodniczych w Brukseli, przyciągają co roku masę turystów. Ostatnio na pomysł zorganizowania wreszcie w Warszawie Muzeum Przyrodniczego z prawdziwego zdarzenia wpadł burmistrz Pragi-Północ, Wojciech Zabłocki.
- To niedopuszczalne, aby 7 mln bezcennych eksponatów zalegało w magazynach, Polski na to nie stać – mówi Wojciech Zabłocki. – Tymczasem w centrum miasta mamy wspaniałe XIX-wieczne forty na Golędzinowie, które niszczeją, są niewykorzystane, a przecież mogłyby być, z jednej strony siedzibą takiej instytucji, a z drugiej, same w sobie, dużą atrakcją turystyczną.
Ze względu na sąsiedztwo Ogrodu Zoologicznego, na Pradze mogłoby powstać swego rodzaju „zagłębie zoologiczno-przyrodnicze”. Gdyby jeszcze w przyszłości udało się zbudować pieszą kładkę przez Wisłę i w ten sposób połączyć Fort Śliwickiego z Muzeum Wojska Polskiego w Cytadeli, powstałaby ścieżka edukacyjna, która byłaby niesamowitym walorem turystycznym, tak dla miłośników przyrody, jak i historii.
Pomysł udostępnienia Fortu Śliwickiego – najstarszego z fortów otaczających Cytadelę i tworzących razem z nią tzw. Twierdzę Warszawa – na zbiory zoologiczne spodobał się naukowcom z Polskiej Akademii Nauk. W trwających ponad rok rozmowach z prof. Jerzym Dzikiem z Instytutu Paleobiologii PAN i prof. Dariuszem Iwanem z Instytutu Zoologii PAN udało się opracować ogólny zarys mającej powstać placówki. W listopadzie ubiegłego roku prezes PAN, prof. Jerzy Duszyński poparł koncepcję zlokalizowania Muzeum Przyrodniczego na Pradze. Jednak żeby taka instytucja powstała, potrzebna jest współpraca różnych resortów.
- W tej chwili prowadzimy rozmowy z Ministerstwami Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Kultury oraz z Ministerstwem Środowiska – mówi Wojciech Zabłocki. – Ale przede wszystkim, wraz z prawnikami z Uniwersytetu Warszawskiego, pracujemy nad projektem ustawy, która powołałaby muzeum, jako państwową osobę prawną, co umożliwi starania o pozyskanie środków inwestycyjnych oraz określi zasady jej funkcjonowania.
Chodzi o niemałe pieniądze. Na stworzenie nowoczesnego muzeum, jak obliczono przy okazji niezrealizowanego projektu Centrum Bioróżnorodności w Powsinie, potrzeba ok. 200 mln złotych.
- To z jednej strony dużo, a z drugiej, jest to koszt połowy stacji metra; poza tym, tak, czy inaczej, aby uratować i udostępnić społeczeństwu niszczejący Fort Śliwickiego, pieniądze i tak trzeba wydać – przekonuje burmistrz Zabłocki. – Kiedy otworzymy w odrestaurowanym Forcie Muzeum Przyrodnicze, koszty szybko się zwrócą, bowiem turysta, który teraz spędza w Warszawie średnio półtora dnia, zachęcony ciekawymi obiektami, pozostanie tu kolejny dzień.
Najpierw jednak gdzieś pieniądze na budowę trzeba znaleźć. Polska Akademia Nauk podlega Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a jej roczny budżet wynosi 70 mln. Są też inne pomysły.
Trwa przygotowanie dokumentacji do złożenia wniosku do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, który ma duże możliwości na pozyskanie środków unijnych na różne projekty badawcze. Muzeum Przyrodnicze będzie się mieściło nie tylko w sąsiedztwie Ogrodu Zoologicznego, ale również w sąsiedztwie Obszaru Natura 2000. Dosłownie tuż obok, za wałem wiślanym, rozciągają się tereny zielone, które stanowiłyby ogromny obszar badawczy dla pracujących w Muzeum naukowców.
Jak widać, Narodowe Muzeum Przyrodnicze to bardzo duży projekt, którego przygotowanie wymaga współpracy wielu obszarów. Przede wszystkim, jako że teren Fortu należy do miasta, miasto musi dać nieruchomość. Pani Prezydent m.st. Warszawy wstępnie zgodziła się na przekazanie terenu dla muzeum. Następnie trzeba, aby minister środowiska dał wparcie od strony środków unijnych i od strony przyrodniczej, minister kultury – rekomendację Muzeum, jako instytucji kultury, wreszcie minister nauki – wsparcie pod kątem badawczym.
Burmistrz Wojciech Zabłocki jest dobrej myśli:
- Wzorujemy się trochę na Centrum Nauki „Kopernik”, które również działa dzięki współpracy Rządu z instytucjami samorządowymi. Kiedy wszystkie strony zobaczą, że jest to projekt poważny, wierzę, że Muzeum powstanie. Dużo mówi się u nas o ochronie przyrody, ale mało się pokazuje, jakie Polska ma w tej dziedzinie sukcesy. Przypomnę, że pierwszym na świecie gatunkiem prawnie chronionym był tur, objęty ochroną przez Władysława IV. Byliśmy pierwsi i powinniśmy promować nasz wkład w ekologię.
Narodowe Muzeum Przyrodnicze na pewno będzie przyciągać tłumy zwiedzających. Poza funkcją rozrywkową oraz promocją polskiej nauki, przyrody i działań ekologicznych, pełnić będzie również funkcje edukacyjne, zachęcając młodych ludzi do wybierania jako ścieżki swej kariery kierunków ścisłych i biologicznych.
Nader ważna jest też lokalizacja. Dobrze, że projekt powstaje na Pradze, gdzie wciąż mało jest publicznych obiektów kultury. Ponadto jest to szansa dla niszczejącego zabytku, jakim jest Fort Śliwickiego. Tak więc, usytuowanie Narodowego Muzeum Przyrodniczego na Pradze - jak mówi burmistrz Wojciech Zabłocki - to strzał w dziesiątkę!
Joanna Kiwilszo
Pomysł umiejscowienia Narodowego Muzeum Przyrodniczego w Forcie Golędzinowskim jest ciekawy, zwłaszcza, że zabytek dotąd nie doczekał się ratunku, a na Pradze brakuje placówek kulturalnych tej rangi. Trzeba jednak zauważyć, że popularność placówki muzealnej, choćby zbliżona do tej, jaką cieszy się Centrum Nauki Kopernik, może oznaczać lawinowe zwiększenie zapotrzebowania na chodniki, drogi i miejsca parkingowe, a w bezpośrednim sąsiedztwie Wisły ogromną presję na tereny ochrony przyrody Natura 2000. Warto zawczasu pomyśleć, jak tych negatywnych skutków uniknąć i jak sprawić, aby muzeum było nieuciążliwym i pożytecznym sąsiedztwem dla mieszkańców osiedla na Golędzinowie. Dla obszaru Golędzinowa niestety nadal nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, który mógłby wprowadzić stosowne zapisy, pozwalające na harmonijny rozwój tych terenów.
Karolina Krajewska