Społeczny obserwator
Nie ma dnia, by na internetowych forach zrzeszających mieszkańców naszej dzielnicy, nie pojawiały się wpisy dotyczące m.in. wyrwanych dystrybutorów torebek na psie odchody, posprejowanych przez wandali ścian niedawno odnowionych budynków, zaśmieconych chodników, rozjeżdżonych trawników, czy połamanych drzew nasadzonych na praskich ulicach np. w ramach projektów z budżetu partycypacyjnego. Lektura wpisów w sieci, ale i obserwacje terenowe uprawniają do stwierdzenia, że aktów wandalizmu nie tylko jest coraz więcej, ale co gorsza, są coraz poważniejsze i więcej kosztuje usuwanie ich skutków. Przy czym, o ile za naprawę zniszczonej karoserii samochodu czy elewacji odnowionej kamienicy płacą przede wszystkim właściciele, o tyle w przypadku zniszczeń w przestrzeni wspólnej – na ulicy, w parku, na pobliskim skwerze – płacimy my wszyscy, tj. mieszkańcy, którym zależy, by ich okolica nie raziła wzroku. Rodzi się również pytanie: co dalej? Czy po wyrwaniu wszystkich drzewek i wysprejowaniu każdej odnowionej ściany przestępcy wezmą się za demolowanie mieszkań, pobicia i rozboje? Dotychczasowe doświadczenia miejsc, w których występowały podobne jak na Pradze zjawiska, każą na to pytanie odpowiedzieć twierdząco.
Jak sobie z tym radzić? Tutaj z pomocą samorządom i mieszkańcom przychodzą autorzy socjologicznej koncepcji „rozbitych okien”. O co w niej chodzi? Otóż w tych miejscach, gdzie nie reaguje się na łamanie mniej ważnych norm społecznych i np. milcząco przyzwala się na wybijanie przez dzieciaki dla zabawy szyb w pustostanach, na zasadzie „zaraźliwości” wzrasta ogólny wskaźnik przestępczości. Założenia teorii zostały sprawdzone w serii eksperymentów, które potwierdziły, że tam, gdzie np. ściany są pomazane bazgrołami, tendencja do śmiecenia, przywłaszczania mienia i innych działań wymierzonych w ogół społeczeństwa, rośnie. Lekarstwem na tę sytuację jest szybka reakcja i naprawa zniszczeń, nawet za cenę dodatkowych kosztów dla ogółu. Tylko szybkie zamalowywanie grafitti, natychmiastowa likwidacja dzikich wysypisk, odnawianie zniszczonych ławek i nowe nasadzenia będą dla przestępców sygnałem, że lokalna społeczność nie daje przyzwolenia na ich działania.
Jak jest na Pradze? To każdy widzi. Chaos kompetencyjny wydłużający w nieskończoność czas reakcji, brak terenowej kontroli po stronie urzędników, bylejakość wykonanych prac, czy błędy popełnione już na samym początku, np. odnawiany jest budynek, ale przestrzeń wokół pozostaje niedoświetlona, nie wspominając już o braku monitoringu, powodują, że przestępcy czują się bezkarnie i dalej niszczą. Tylko program „zero tolerancji” na wzór rozwiązań amerykańskich może pomóc. I wspólna praca urzędników, policji, nauczycieli, parafii, organizacji samorządowych oraz tych mieszkańców, którym zależy na miejscu zamieszkania. Inaczej, mimo działań rewitalizacyjnych, wybitych okien będzie przybywać.
Krzysztof Michalski
Praskie Stowarzyszenie
Mieszkańców „Michałów”
Napisz do autora:
stowarzyszenie.michalow@gmail.com