„Z serca darami” – to tytuł świątecznej płyty a zarazem koncertu kolęd i pastorałek w wykonaniu szkolnego zespołu „Żaniołki”, który odbył się 20 grudnia w Szkole Podstawowej nr 355 przy ul. Ceramicznej 11.
„Żaniołki”, dziecięcy zespół muzyczny ze Szkoły Podstawowej nr 355 ma już w swoim dorobku kilka płyt. Najnowsza płyta z kolędami i pastorałkami, zatytułowana „Z serca darami”, to trzecia płyta świąteczna zespołu kierowanego przez Żanetę Augustin. Cały dochód z jej sprzedaży przeznaczony został na leczenie chorych dzieci, podopiecznych fundacji „Zdążyć z pomocą”.
Płyta dostępna była podczas koncertu charytatywnego, który odbył się w szkole przy Ceramicznej 20 grudnia. W nastrojowej scenerii, „Żaniołki” czyli uczniowie klas Ie i IVe, zaprezentowały kilkanaście kolęd i pastorałek w ciekawych aranżacjach Michała Kirmucia. Wybór utworów też nie był banalny. Obok tradycyjnych, ale wcale nie często wykonywanych pieśni bożonarodzeniowych, jak „Bracia, patrzcie jeno”, „A wczora z wieczora” czy „Nie było miejsca dla Ciebie”, usłyszeliśmy nowe utwory, np. „Mario, czy ty wiesz” i „Zima z Mikołajem”. Cieszy fakt, że w dziecięcym repertuarze znalazła się też trudna do zaśpiewania pastorałka „Północ już była” oraz piękna kołysanka z filmu Stanisława Barei „Miś”, pt. „Lulej, że mi lulej”.
Żaneta Augustin przyznała, że ambicją zespołu jest, aby kolędy na kolejnych płytach nie powtarzały się. Dzieci przygotowywały się do nagrania kilka miesięcy. Praca nad płytą była o tyle trudna, że do czwartoklasistów, którzy już się znali, doszły dzieci z pierwszej klasy. Tym bardziej należą więc im się słowa uznania, również za brawurowe wykonanie piosenki „Merry Christmas everyone”.
I tylko szkoda, że podczas koncertu młodzi artyści byli skutecznie zagłuszani przez biegające po sali dzieci, przy kompletnym braku reakcji ze strony siedzących na widowni rodziców. Nikt nie zwrócił pociechom uwagi, że takie zachowanie jest niegrzeczne wobec występujących na scenie kolegów a także pozostałych widzów. To jeszcze można wytłumaczyć, np. bezstresowym wychowaniem. Jednak wobec panującego na sali półmroku, było to po prostu niebezpieczne: dzieci biegały w różne strony, łatwo mogło dojść do zderzenia. Dziwne, że rodzice tak bardzo wymagający od szkoły zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa, w tym wypadku zupełnie się nie przejmowali.
Joanna Kiwilszo