Społeczny obserwator

Zastaw się na Pradze

Wielokrotnie w swoich felietonach wspominałem, że spacery po naszej dzielnicy skłaniają do różnych refleksji, często niestety pesymistycznych. Nad stanem zieleni, nad fatalną sytuacją wielu praskich zabytków, źle wykonanymi inwestycjami, czy dziwnymi praktykami w polityce najmu lokali usługowych (polecam jeden z moich wcześniejszych felietonów pt. „Kolejna apteka…”). Tej ostatniej kwestii poświęcony będzie też dzisiejszy tekst.

Otóż jakiś czas temu nastąpiła zmiana najemcy lokalu użytkowego przy Targowej 20. Otworzony został… lombard, czynny 7 dni w tygodniu. Ponieważ lokal usytuowany jest przy samej ulicy, w pobliżu przystanku, zapewne nie tylko moją uwagę zwróciła dość agresywna reklama, która zdominowała całą elewację pawilonu. Tak na marginesie ten fragment Pragi objęty jest planem miejscowym, więc urzędnicy mają narzędzia pozwalające regulować kwestie reklamy, trzeba tylko chcieć wyjść poza świat własnego biurka. Taki spacer spowoduje, że dostrzeżemy kolejne tego typu placówki – przy samej Targowej (odcinek Kijowska-Ząbkowska) – cztery lombardy i punkt „jubilerski” z „tanią” biżuterią, przy prestiżowym, brukowanym odcinku Ząbkowskiej – dwa, kolejne przy Śnieżnej, Radzymińskiej, 11 Listopada, Dąbrowszczaków, czy Stalowej. Lista, oczywiście, niepełna.

Rodzi się pytanie, dlaczego na Pradze lombardy pojawiają się niczym przysłowiowe grzyby po deszczu? Zdaniem jednego z pracowników Muzeum Warszawskiej Pragi, z którym rozmawiałem, sytuacja przypomina trochę czasy I wojny światowej, gdy ubożejąca ludność Pragi zdana była na łaskę różnych lichwiarzy i paskarzy. Można przyjąć, że sytuacja jest dziś podobna. Praga dynamicznie się zmienia, ale oprócz nowych osiedli czy postindustrialnych loftów, wciąż mamy do czynienia z wieloma enklawami biedy i właśnie tam należy szukać potencjalnej klienteli lombardów i wszelkiej maści chwilówek. „Nie stać cię na kredyt w banku, przyjdź do nas. Damy ci pieniądze od ręki”. Właśnie taki prosty przekaz przyciąga klienta. Zapewne nie ma oficjalnych statystyk zadłużenia prażan, ale jako pewną próbę, możemy przyjąć sytuację mieszkańców lokali w zasobie gminy (lokale komunalne i mieszkania we wspólnotach z udziałem miasta). Tylko we wrześniu 2015 r. zadłużony z tytułu niepłacenia czynszu był co trzeci taki lokal (blisko 4 tys. mieszkań), w tym w przypadku ponad 25% zadłużonych mieszkań, zaległości czynszowe wynosiły powyżej 36 miesięcy. Łączna wysokość długu sięgała wtedy kwoty ponad 37 mln złotych. To jedynie wycinek zadłużenia i to tylko z tytułu niepłacenia czynszu - bez spółdzielni, nowych wspólnot itp.

Czy można zmienić tę sytuację? Powyższa analiza tylko potwierdza, jak niezawodne są podstawowe prawa ekonomii. Na Pradze występuje zapotrzebowanie na „drogi” pieniądz (względnie „tani”, bankowy, jest ze względu na regulacje prawne trudno, czy wręcz niedostępny dla osób o bardzo niskich dochodach, już zadłużonych), więc pojawiają się kolejni oferenci zwabieni łatwym zarobkiem. Problem lombardów powoli zaczyna dostrzegać miasto – w wielu konkursach ofert na najem lokali, zwłaszcza położonych przy głównych ulicach, pojawiają się klauzule o wykluczeniu takiej działalności. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku lokali należących do osób prywatnych. W tym przypadku wciąż wygrywa zysk. Najemca lombardu (ale też sklepu monopolowego) oferuje cenę, jakiej nie jest w stanie zapłacić np. rzemieślnik czy sprzedawca książek…

Krzysztof Michalski
Praskie Stowarzyszenie
Mieszkańców „Michałów”
Napisz do autora:
stowarzyszenie.michalow@gmail.com