Podczas obchodów na Targówku 73. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego Agnieszka Praga wygłosiła wykład m.in. o transportach ludności do KL Stutthof.
Powstanie Warszawskie można rozpatrywać pod wieloma aspektami, z punktu widzenia uczestników walk zbrojnych, jak również oczami ludności cywilnej. Całe spectrum przeróżnych wydarzeń powoduje, że losy ludności powstańczej Warszawy układają się w wielowątkową mozaikę. Dziś przypadło mi w zaszczycie mówić o transportach z Powstania Warszawskiego, które zostały skierowane przez Niemców do KL Stutthof. Trzy transporty więźniów, z 26 i 31 sierpnia oraz 29 września 1944 r., łącznie liczyły 6969 osób, w tym 40 kobiet - jeńców wojennych, które wbrew zasadom konwencji genewskiej umieszczono w obozie koncentracyjnym.
Pierwszy telegram do komendanta KL Stutthof, Paula Wernera Hoppe’a, nadano z Inspektoratu Obozów Koncentracyjnych (IKL) z Oranienburga 9 sierpnia 1944 r. Znalazł się w nim nakaz przygotowania obozu na przybycie około 5000 cywilów z Warszawy. Rozdzielanie kobiet, dzieci i mężczyzn miało nastąpić po rozładowaniu transportów. Pięć dni później Inspektorat nadesłał kolejną depeszę zawierającą instrukcje, w jaki sposób władze obozowe mają postępować z warszawiakami przybyłymi do KL Stutthof1.
Pierwszy transport wyjechał z obozu przejściowego Dulag 121 w Pruszkowie 25 sierpnia 1944 r. i liczył 2757 osób, w tym 1219 kobiet i 1538 mężczyzn2. Do KL Stutthof dotarł następnego dnia w godzinach wieczornych. Aresztowanie ludzi do tego transportu miało miejsce 24 sierpnia. Anna Bagieńska, harcerka z Ochoty, wspomina aresztowanie: „Kazali wszystkim pooddawać noże, scyzoryki, żyletki, nawet nożyczki, a poza tym biżuterię i zegarki. Ja nie oddałam nic, trzymałam na wierzchu, żeby w ostatniej chwili wyrzucić. Później kazali ustawić się w szóstki, później kazali usiąść i powiedzieli, że nas poprowadzą do obozu. Oczywiście cały czas broń wycelowana w nas”3.
Hoppe, komendant KL Stutthof, w depeszy nadanej z obozu 26 sierpnia 1944 r. potwierdził przybycie do Nowego Dworu Gdańskiego transportu 3000 osób. Poinformował również, że w transporcie znajdują się polskie rodziny z warszawskiej Pragi, które zdecydowały się dobrowolnie opuścić miasto4. Do jednego wagonu załadowywano 60-70 osób, bez względu na wiek czy stan zdrowia. Drzwi wagonów plombowano, okna zabijano deskami. Podróż odbywająca się w przepełnieniu i duchocie, z rzadkimi postojami, zabierała na zawsze kilka istnień ludzkich. Pociągi kierowały się przez Toruń i Malbork do stacji Nowy Dwór Gdański. Tam też cały transport eskortowano do wagonów kolejki wąskotorowej. Ponieważ kolejka ta jechała zwykle dużo wolniej niż typowy pociąg, niemieckie dzieci z okolicznych domów rzucały w więźniów kamieniami5. Po przybyciu do KL Stutthof, Niemcom udało się wmówić ludności z transportu, że w KL Stutthof przebywają jedynie bandyci i kryminaliści, i że lepiej z nimi nie rozmawiać. W efekcie więźniowie polityczni KL Stutthof, rozpytując przez druty o losy Warszawy i swoich bliskich, otrzymywali odpowiedź w postaci pogardliwego milczenia lub wyzwisk. Po kilku dniach jednak różnice między więźniami a nowoprzybyłym transportem zacierały się, ludzie ci w pełni zrozumieli, czym naprawdę jest KL Stutthof6.
Drugi transport ludności z powstańczej Warszawy został skierowany do KL Stutthof 31 sierpnia 1944 r. Liczył 2914 osób: 2243 mężczyzn, 664 kobiety i 7 dzieci. Ludzie ci zostali przetransportowani początkowo do obozu przejściowego Dulag 121 w Pruszkowie z różnych dzielnic Warszawy, najwięcej osób pochodziło z Pragi, Grochowa i Marymontu. Były również kobiety z Powiśla Czerniakowskiego, Śródmieścia, Mokotowa, a nawet Radzymina. Największy odsetek ludności z drugiego transportu stanowiły osoby przypadkowe, które nie miały nic wspólnego z walką zbrojną, a zdarzało się nawet, że krytycznie wyrażały się o Powstaniu Warszawskim7. Kobiety z drugiego transportu początkowo przebywały w bardzo trudnych warunkach, w tzw. obozie żydowskim, gdzie panowała dużo większa śmiertelność.
Trzeci transport dotarł do KL Stutthof 29 września 1944 r., liczył 1252 mężczyzn i 6 kobiet. Oddzielną grupę stanowiło 40 kobiet żołnierzy AK. W skład trzeciego transportu uformowanego w Pruszkowie wchodzili przede wszystkim mieszkańcy dolnego Mokotowa, którzy brali czynny udział w powstaniu, m.in. z „Baszty” i „Granatu”. Wśród więźniów z tego transportu było najwięcej prób ucieczek młodych ludzi. Jan Brodziński, który wówczas miał 10 lat i dostał się do obozu wraz ze swoim 17-letnim bratem Antonim, wspomina: „(…) 27-go września, ucichły strzały. Nastała cisza. Kapitulacja Mokotowa.
Pamiętam - był piękny słoneczny dzień, jak wyszliśmy z piwnicy. A na ulicy wrzaski niemieckich żołdaków. Podchodzili do ludzi i wyrywali z rąk, co kto miał, głównie plecaki i torebki. (…) Razem z innymi doszliśmy do miejsca przeznaczenia, do Pruszkowa. (…) W Pruszkowie długo nas nie trzymano. Siedziałem gdzieś w kącie, wokół przemieszczały się masy ludzi. Największe ożywienie panowało pod murem, przez który przerzucano do obozu małe opakowania z jedzeniem. Ogłoszono komunikat: wszyscy mężczyźni w wieku 16-45 lat mają wychodzić na transport. (…) Nie pamiętam, ile czasu trwała podróż. Ludzie zdezorientowani, ale po kierunku jazdy pociągu i nazw niemieckich stacji wydedukowali, że jedziemy do Stutthofu. Do obozu przyjechaliśmy pod wieczór. Wysypani z kolejki wąskotorowej, skierowano nas na duży plac obozowy. Widok drutów kolczastych, wieżyczek strażniczych, w oddali ujadających psów i krzyków sprawił, że ogarnął mnie strach. Płakałem, długo nie mogłem się uspokoić. Zmęczony wreszcie usnąłem na piasku obozowego placu”8.
W pamięci Antoniego Wojtczaka 27 września również zapisał się w dramatyczny sposób: „Aresztowany zostałem 27 września 1944 r. w Warszawie-Mokotów za udział w Powstaniu Warszawskim (…). Sama podróż i przyjęcie do Stutthofu było bardzo kłopotliwe. W Nowym Dworze wyładowano nas z pociągu na wąskotorówkę – była niedziela, ludzie szli do kościoła. Pod silną eskortą przeładowani zostaliśmy na wagony odkryte, węglarki. W czasie jazdy młodzież niemiecka obrzucała nas kamieniami. Przyjechaliśmy o późnym zmroku przed obóz, było wiele strzałów, psy, eskorta i popędzono nas w stronę obozu przed bramę. Był plac i niskie baraki. (…) Rozeszła się wieść, że Niemcy wszystko odbierają, było nas około 1000 osób; niektórzy posiadali kosztowności czy zapasy żywnościowe – wszystko odbierano. Ludzie z transportu wyrzucali pieniądze, aby tylko nie dostały się w ręce Niemców”9.
Istotnym zagadnieniem, wartym osobnego opracowania, jest historia części trzeciego transportu, który dotarł do KL Stutthof 29 września 1944 r., dotycząca 40 kobiet żołnierzy AK, będących w wieku 14-28 lat. W czasie Powstania Warszawskiego pełniły służbę łączniczek i sanitariuszek, stacjonujących głównie na Mokotowie. Transport ten sformowano w Pruszkowie i zamiast odesłać do obozu dla jeńców wojennych, dziewczęta skierowano do obozu koncentracyjnego KL Stutthof, załączając jednocześnie pismo podkreślające, że wszystkie kobiety żołnierze mają być traktowane zgodnie z przepisami konwencji genewskiej na prawach jeńców wojennych. Jak wspomina Krzysztof Dunin-Wąsowicz, były więzień KL Stutthof: „Były one w mundurach, miały kombinezony i kurtki wojskowe z biało-czerwonymi proporczykami, na furażerkach naszywki biało-czerwone i orzełki. Kilka z nich miało chlebaki i pasy wojskowe”10. Dunin-Wąsowicz wyjaśnia, że po kapitulacji Powstania Warszawskiego większość powstańców kierowano do obozów dla jeńców wojennych, jednak Mokotów padł trzy dni wcześniej i w związku z tym, ponieważ Niemcy nie za bardzo wiedzieli, co zrobić z kobietami żołnierzami, skierowali je do KL Stutthof wraz z przygotowanym transportem z ludnością Mokotowa. Dla odróżnienia od innych więźniów, kobiety nosiły opaski z literami AK. W obozie zyskały miano Kobiet Pistoletów ze względu na ich ogromną odwagę. Komendantowi obozu z godnością odpowiadały, że podczas Powstania Warszawskiego wykonywały „wszystko, co było potrzeba” – opatrywały rannych, przygotowywały posiłki, przenosiły amunicję, a zdarzało się, że i strzelały. Kobiety-pistolety nieustannie żądały traktowania na zasadach jeńców wojennych i w krótkim czasie stały się symbolem heroizmu11. Zaskarbiły sobie niezwykłą sympatię męskiej części obozu - otrzymywały jabłka, papierosy, przerzucano im kwiaty skradzione z ogrodu komendantury. Początkowo były umieszczone w starym obozie, jednak zazdrość innych kobiet, głównie funkcyjnych spowodowała, że przeniesiono całą grupę do obozu żydowskiego, gdzie zmuszano je do kilkunastogodzinnej pracy, odbierano rzeczy osobiste, zakazano wysyłania listów. Wydarzenie to jest jednym z przykładów, w jaki sposób Niemcy łamali zasady kapitulacji Powstania Warszawskiego.
Niezwykłą historię Kobiet Pistoletów oraz ich powojenne losy prześledziła, skatalogowała i zaprezentowała Wirginia Węglińska, kurator wystawy Muzeum Stutthof: „Kobiety-Pistolety. Polki-Jeńcy Wojenni w obozie koncentracyjnym”. Podczas tegorocznych obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, Muzeum Stutthof przygotowało dla zwiedzających tematyczną trasę pt. „Warszawo, pamiętamy”, by przejść śladami transportów skierowanych do KL Stutthof z ogarniętej walkami Stolicy. W godzinach wieczornych zapłonęły „światła pamięci” ku czci wszystkich, którzy zginęli w KL Stutthof. Uroczystości zakończyła prezentacja pt. „Życie od nowa”, ukazująca losy warszawiaków, którym udało się przeżyć obozowy dramat i którzy zdecydowali się na powrót w ruiny Warszawy, by wraz z podnoszeniem Stolicy z gruzów, zbudować swoje życie od nowa.
Agnieszka Praga,
Instytut Nauk Historycznych
UKSW, współpracownik
Muzeum Stutthof w Sztutowie
1 B. Bednarczyk, Kobiety z Powstania Warszawskiego w KL Stutthof (sierpień 1944-maj 1945), praca magisterska napisana pod kierunkiem dr hab. Mieczysława Nurka, prof. UG, Gdańsk 2006 r., Archiwum Muzeum Stutthof, s. 32.
2 K. Dunin - Wąsowicz, Transporty warszawskie, w: „Zeszyty Muzeum Stutthof”, nr 2, s. 29.
3 B. Bednarczyk, Kobiety z Powstania Warszawskiego…, s. 21.
4 j.w., 33.
5 j.w. 31-32.
6 por. K. Dunin-Wąsowicz, Transporty warszawskie…, s. 19., zob. Seweryn Czapliński, w: Relacje. Tom XVI, sygn, 004, Archiwum Muzeum Stutthof: „Zostałem internowany 24 VIII 1944 r. z Warszawy-Praga transportem liczącym ok. 3 tys. osób do obozu przejściowego w Pruszkowie. Tam byliśmy ok. 2-3 dni i dopiero stamtąd zbiorowy transport został wyekspediowany przez Niemców poprzez miasta: Toruń, Grudziądz, Nowy-Dwór – stację przejściową, do kolejki wąskotorowej. Kolejką wąskotorową przewieziono nas do Stutthofu. Cały transport został otoczony SS-manami. Po ustawieniu w wielką i długą kolumnę, „metodą niemiecką” – biegiem, padnij, powstań, zaprowadzono nas do obozu”.
7 por. K. Dunin-Wąsowicz, s. 20.
8 Encyklopedia cyfrowa Muzeum Dulag 121 – hasło: Jan Brodziński: http://dulag121.pl/encyklopediaa/brodzinski-jan-wspomnienia/
9 Antoni Wojtczak, w KL Stutthof 29 IX 1944 – 10 III 1945, w: Relacje. Tom XVI, sygn. 16/4/6; Archiwum Muzeum Stutthof.
10 K. Dunin-Wąsowicz, s. 23.
11 j.w.