W końcu lipca 1944 r. VI Obwód AK Praga, w tym Rejony 1 – Nowe Bródno-Pelcowizna i 2 - Targówek Mieszkaniowy i Fabryczny, tak jak cała Warszawa przygotowywał się do podjęcia działań zbrojnych. Trwały intensywne szkolenia wojskowe, prowadzono różnego rodzaju kursy specjalistyczne, gromadzono lekarstwa, żywność, broń i amunicję.
Do najważniejszych zadań Obwodu na godz. „W” należało opanowanie dzielnicy oraz nawiązanie taktycznej współpracy ze zbliżającą się Armią Czerwoną i armią gen. Berlinga. Głównym zadaniem powstańców z Bródna była osłona Pragi od strony twierdzy Modlin i Legionowa. Aby je zrealizować, należało zdobyć i utrzymać tereny kolejowe Warszawa Praga, blokując w ten sposób komunikację w kierunku Modlina; opanować ważniejsze obiekty zajęte przez Niemców, m.in. zabudowania zespołu szkół powszechnych przy ul. Białołęckiej 36 (obecnie Bartniczej 2), rozległe, zabezpieczone zaporami z drutu kolczastego i bunkrami dawne koszary rezerwy policji na Golędzinowie przy Modlińskiej oraz stanowiska artylerii przeciwlotniczej na Żeraniu; zniszczyć wiadukt przy ul. Modlińskiej oraz wysadzić most na Kanale Żerańskim.
Przed powstańcami z sąsiedniego rejonu Targówek stanęły równie trudne zadania do wykonania. Musieli oni opanować zajęte przez Niemców zakłady przemysłowe i koszary, wiadukty kolejowe przy zbiegu Odrowąża i 11 Listopada oraz nad ul. Radzymińską, stanowiska artylerii przeciwlotniczej w rejonie folwarku „Agril”, jak również zablokować linie kolejowe między dworcami Wschodnim i Warszawa Praga oraz do Dworca Gdańskiego. Siły obu rejonów liczyły w sumie ponad 1800 żołnierzy, łączniczek i sanitariuszek.
Zadania te przekraczały możliwości bojowe powstańców. W ostatnich dniach lipca znaczna część doborowych dywizji niemieckich, które zostały ściągnięte do Warszawy w celu wzmocnienia jej obrony, przerzucone zostały na front praski. W momencie wybuchu Powstania wojska niemieckie blokowały mosty na Wiśle, tym samym utracona została łączność z dowództwem Powstania. Cały Obwód Praga znalazł się w zupełnej izolacji, okrążony dodatkowo przez silne jednostki niemieckie.
We wtorek, 1 sierpnia, o godz. 17.00 wybuchło Powstanie.
Na Bródnie i Targówku do walki stanęło blisko 1330 żołnierzy. Przez krótką chwilę dzielnica tętniła tak długo oczekiwaną wolnością. Na ulicach i domach pojawiły się biało-czerwone flagi. „Na dziesięć minut przed piątą, przed wybuchem Powstania, wyszliśmy już na ulicę pełni wiary i optymizmu, z pełnym zadowoleniem, już z opaskami. Ludzie przyglądali się nam, machali, pozdrawiali serdecznie.” – wspominał po latach pierwsze chwile wolności Jerzy Smoniewski „Lotnik”. „Wszyscy byliśmy podnieceni i radośni! Nareszcie jest wolny kawałek stolicy Polski! Entuzjazm ogarnął wszystkich nas i mieszkańców. Zorganizowane zostały kuchnie, różne inne służby pomocnicze.” – relacjonował Tadeusz Szurek „Hallerczyk II”.
Radość i euforia nie trwały jednak długo. Powstańcy musieli zmierzyć się z doskonale uzbrojonymi jednostkami niemieckimi, wspartymi dodatkowo artylerią i czołgami. Jerzy Smoniewski „Lotnik” wspominał: „Uzbrojenie? Przykro powiedzieć – prawie z gołymi rękami. Kilku miało pistolety… W tym zespole, w którym byłem, to ta <<czeska zbrojowka>> była najważniejsza, było kilka pistoletów, dwa czy cztery kb, czyli karabiny i to było wszystko. Granatów prawie żadnych”.
Wobec zdecydowanej przewagi wroga nie udało się opanować obiektów o znaczeniu strategicznym. Bródno i Pelcowizna nasycone były oddziałami piechoty, artylerii przeciwlotniczej oraz straży kolejowej. Pobliskie byłe koszary 36. Pułku Piechoty Legii Akademickiej przy ul. 11 Listopada, główny bastion niemiecki na Pradze, obsadzała doskonale uzbrojona załoga niemiecka, licząca około 1200 żołnierzy. Stanowiły ją dwa bataliony piechoty wsparte bateriami artylerii polowej, przeciwpancernej i przeciwlotniczej, reflektorami oraz przybyłymi tuż przed Powstaniem około dwudziestoma czołgami z Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Hermann Göring”.
Na Bródnie udało się zmobilizować około 580 żołnierzy. W pierwszych potyczkach powstańcy zdobyli pewną ilość broni. Ważnym osiągnięciem było zajęcie budynków zespołu szkół powszechnych przy ulicy Białołęckiej (obecnie Wysockiego). Do szkoły ulokowanej w centrum rejonu przeniosło się dowództwo rejonu oraz rejonowa składnica meldunkowa. Teren ogrodzony był wysokim murem, za którym wzdłuż ulicy Białołęckiej wykonano stanowiska bojowe. Dodatkowo naprzeciwko Domu Nauczyciela, w poprzek ulicy, zbudowano prymitywną barykadę z kamieni i płyt chodnikowych, wysoką na około 0,5 m. Powstał w ten sposób silny bastion powstańczy z uliczną barykadą, hamującą przejazd jednostek wroga. Tadeusz Szurek „Hallerczyk II” wspominał: „Po wydaniu skromnej ilości broni (otrzymałem pistolet tzw. hiszpan, bez magazynku, niewiele amunicji luzem i dwie tzw. sidorówki; broń otrzymywał co dziesiąty powstaniec), skierowano nas w godzinach popołudniowych do uprzednio zajętej przez nasze oddziały szkoły przy ul. Bartniczej. […] W międzyczasie zdobytych zostało 5 samochodów ciężarowych. Do niewoli wzięto 9 Niemców (1 ranny). Jeden z uciekających Niemców został zabity. Do zmroku zdobyto 12 samochodów z różnym sprzętem, żywnością i papierosami. Zdobyte papierosy fasowano nam, wszystkim żołnierzom! Około godz. 19.00 pod budynki szkoły podjechały 2 samochody pancerne i ostrzelały z ckm budynki zajmowane przez powstańców. Atak został odparty. […] W nocy z 1 na 2 sierpnia przed budynkiem szkoły zbudowano barykadę przegradzającą ul. Białołęcką. Na barykadzie powiewała flaga biało-czerwona. Byliśmy z tego bardzo dumni!”.
Po zaciętych walkach powstańcy opanowali także parowozownię przy ul. Kiejstuta oraz budynki stacji kolejowej Warszawa Praga, jednak nie udało się ich utrzymać. Od strony Modlina nadjechał niemiecki pociąg pancerny, który ostrzelał walczących Polaków, po czym do akcji wkroczyła piechota niemiecka. Powstańcy ponieśli dotkliwe straty – 34 zabitych i rannych. W tym samym czasie 58. pluton Batalionu Saperów Praskich, mający wysadzić most na Kanale Żerańskim, dostał się w ogień dział i cekaemów od strony Różopola oraz czołgów nadjeżdżających od Białołęki. Oddział poniósł ciężkie straty. Nie udał się również atak na bunkry broniące wejścia do koszar na Golędzinowie. Wycofujący się powstańcy dostali się w ogień niemieckiego pociągu pancernego. „Nastąpił odwrót, większość moich kolegów rozsypała się po Cmentarzu Bródnowskim, pochowali się w różnych kątach cmentarza. Niemcy spodziewali się, że tak będzie, szli tyralierą i wyłapywali. Jak wyłapali, to od razu rozstrzeliwali. Heniek schował się w katakumbie. […] Przeżył, ale jak go zobaczyłem na drugi, trzeci dzień […] to był siwiuteńki jak gołąbek. Takiego go zapamiętałem.” – wspominał po latach Jerzy Smoniewski „Lotnik”.
Na Targówku zmobilizowano blisko 750 żołnierzy.
Z ważniejszych obiektów powstańcy opanowali jedynie fabrykę broni myśliwskiej przy ul. Piotra Skargi, budynek zespołu szkół powszechnych przy ul. Oszmiańskiej 23/25, w którym mieścił się posterunek policji „granatowej” oraz tartak i olejarnię Wojtana przy ul. Radzymińskiej. Atak na wiadukt kolejowy nad ul. Radzymińską powtórzony w nocy z 1 na 2 sierpnia zakończył się wyparciem Niemców, a następnie spaleniem budynków kolejowych. Ze względu na brak materiałów wybuchowych nie zniszczono jednak wiaduktu ani torów. Nie powiodła się również próba zdobycia zarządu Cmentarza Bródnowskiego zajętego przez pododdział Dywizji „Hermann Göring”. Podobnie atak na stanowiska artylerii przeciwlotniczej z blisko stuosobową załogą Luftwaffe w rejonie folwarku „Agril” zakończył się niepowodzeniem. Poległ ppor. Józef Kożuchowski „Dzik”, dowódca grupy szturmowej oraz kilku powstańców. Na Targówku Fabrycznym powstańcy w czasie zajmowania budynku zespołu szkół powszechnych przy ul. Mieszka I zostali ostrzelani z pociągu pancernego oraz zaatakowani przez piechotę, wspartą samochodami pancernymi. Wobec znacznych strat – około pięćdziesiąt osób poległych - powstańcy wycofali się na teren Targówka Mieszkaniowego.
Straty wśród powstańców były ogromne. Na samym Bródnie i Pelcowiźnie wyniosły one: 83 zabitych, 26 zaginionych oraz 89 rannych, nie licząc cywilów. „Rannych ściągano w nocy. Lżej rannych zostawiano w różnych domach, ciężej rannych transportowano do punktu sanitarnego. Zabitych chowano w ogródkach, a potem przenoszono na cmentarz. Z wielkim poświęceniem działała służba medyczna, a szczególnie sanitariuszki.” – wspominał Tadeusz Szurek „Hallerczyk II”. Wobec miażdżącej przewagi nieprzyjaciela, 4 sierpnia, komendant Obwodu Praga ppłk Antoni Żurowski „Bober” wydał rozkaz przerwania akcji zbrojnej i przejścia do konspiracji, pozostając w pogotowiu bojowym. Pierwszy etap Powstania dobiegł końca. Zgodnie z rozkazem rejony i zgrupowania przeprowadziły przegrupowania. Powstańcy, którzy nie posiadali broni, powrócili na własne kwatery i oczekiwali na dalsze rozkazy. Józef Sobociński „Roman Morski” wspominał ostatni dzień Powstania na Bródnie: „Ta euforia trwała trzy dni. Chyba czwartego dnia, pewien tego nie jestem, czy to był trzeci dzień czy czwarty, wyszedłem na patrol w godzinach przedpołudniowych i jak wróciłem, to na dziedzińcu, na podwyższeniu stał prawdopodobnie dowódca zgrupowania i przemawiał do zgromadzonych tam żołnierzy, że niestety Powstanie na Pradze nie udało się, że na Pradze Centralnej Powstanie zostało zlikwidowane, że są tam bardzo silne odziały niemieckie, jednostka pancerna, że na Pelcowiźnie w pobliżu nas jest oddział niemieckiej artylerii przeciwlotniczej i my jesteśmy jedyną enklawą powstańczą, która nie ma żadnych szans, żeby dłużej się bronić. W związku z tym zarządza ewakuację. Kto może, ma stuprocentowo pewne skrytki, to powinien broń schować. Jeżeli nie ma pewnej skrytki, powinien broń zniszczyć. Podziękował nam. Wszyscy rozchodzą się do domów”.
Część z tych, którzy byli uzbrojeni w ciągu następnych tygodni przedostawali się do lewobrzeżnej Warszawy i Puszczy Kampinoskiej, by kontynuować walkę. Na Mokotów, Sadybę i Czerniaków oraz do Puszczy Kampinoskiej przeprawiło się ogółem około 530-650 powstańców z Pragi. Komendant Pragi oceniał ich liczbę na 2 000.
Z chwilą ustania działań powstańczych na Pradze Niemcy przystąpili do umacniania swojej obrony na przedmościu warszawskim. Wysiedlali przymusowo ludność Pragi, w tym również mieszkańców Bródna i Targówka, likwidując wszelkie próby zbrojnego oporu. Na ulicach przeprowadzano łapanki, obławy i blokady. Podpalano domy, a wyciąganych z mieszkań ludzi rozstrzeliwano. Podejrzanych o udział w Powstaniu przeznaczano do likwidacji na miejscu lub w obozach koncentracyjnych.
Masowe egzekucje mieszkańców Bródna i Targówka miały miejsce przy ulicach: Wysockiego, św. Wincentego, Kraśnickiej (przy torach), księcia Ziemowita, Odrowąża (na styku cmentarzy), jak również na Cmentarzu Bródnowskim. „Rano, 2 sierpnia około godziny 11,00 domem wstrząsnął potężny wybuch. Po paru minutach usłyszeliśmy szarpanie za drzwi do klatki schodowej, okrzyki: Ausweiss i po paru minutach rozległ się odgłos ponownego wybuchu – wysadzono granatem drzwi. Mieszkańcy opuszczali piwnice. Przed domem stali żołnierze SS uzbrojeni w automaty MP i kierowali wychodzących ludzi do bramy wychodzącej na ul. Marywilską. Za rogiem domu, na jego szczycie, stało trzech SSmanów uzbrojonych w automaty, granaty zatknięte za pasem oraz olbrzymie noże. Kobiety z dziećmi kierowano na ulicę, a mężczyzn ustawiano w szeregu pod ścianą domu. Stał mój tatuś, Wacław Gniadek, dziadek Jan Gniadek, Antoni Bielawski, Roman Woźniakowski, Marian Pawłowski oraz sąsiad, mieszkaniec domu nr 5, pani Ślązakowej. […] Mój tatuś zdawał sobie sprawę, czym to się zakończy. Zaczął prosić SS-mana, żeby mnie wyłączył z szeregu i kazał iść za kobietami, których już nie było widać. Pocałowałem ojca w twarz i wybiegłem na ul. Marywilską, kierując się w stronę pętli tramwajowej. […] Poszedłem dalej ulicą Wysockiego. Pierwszy dom, jaki był na tym odcinku ulicy, pana Wiktora Chorzeli; wysunęła się z sieni ręka, wciągnęła mnie błyskawicznie do klatki schodowej i ktoś prowadząc do piwnicy, mówił, że: jest tu twoja matka. Przemierzając odcinek ulicy Wysockiego słyszałem donośne strzały. Powtarzano pytanie: gdzie są mężczyźni, co się z nimi stało? Nikt w tej piwnicy nie przypuszczał najgorszego. […] Mama odważyła się wyjść i udać się do domu na Marywilską 3. Dom się palił […] Umysły naszych mieszkanek trawiło pytanie: gdzie są mężowie? W niedługim czasie wyjaśniło się – mężowie, ojcowie zostali rozstrzelani w obniżeniu terenu ul. Toruńskiej, Marywilskiej i Wysockiego […] Ciała leżały w nieładzie, jak wchodzili w kartoflisko, tak strzelano.” – wspominał czternastoletni wówczas Tadeusz Gniadek. Osoby zdolne do pracy kierowane były do robót fortyfikacyjnych w pobliżu Jabłonny czy Ząbek, bądź przekazywane były do dyspozycji arbeitsamtów w Rzeszy; chorych i rannych, starców, kobiety z dziećmi wysiedlano na teren Generalnego Gubernatorstwa. Dla przeprowadzenia takiej selekcji utworzono specjalne obozy przejściowe. Największy z nich - Durchgangslager (Dulag) 121 działał na terenie warsztatów naprawczych taboru kolejowego w Pruszkowie. „Kilka dni później Niemcy zorganizowali wielką obławę na mężczyzn, jeżdżąc samochodami po ulicach Bródna ogłaszali przez głośniki, że wszyscy mężczyźni w wieku od lat 15 muszą się zgłosić natychmiast przy szkole kolejowej, znajdującej się na końcu Wysockiego. Ostrzegali przy tym, że za niewykonanie tego polecenia grozi kara śmierci. Po zgłoszeniu się w wyznaczonym miejscu zobaczyłem bardzo dużą grupę mężczyzn, których segregacji dokonywali żandarmi. Ja z moim szwagrem zostaliśmy zakwalifikowani do grupy osób przeznaczonych na wywóz do obozów niemieckich. Po zakończonej weryfikacji poprowadzono nas ulicą Modlińską przez Pragę na Dworzec Wschodni, gdzie czekał na nas długi skład pociągu z wagonami towarowymi, w których nas umieszczono. Ponieważ uzbierało się nas kilka tysięcy osób, więc wagony były tak zatłoczone, że trudno było oddychać.” – wspominał po latach Karol Jerzy Wysocki, mieszkaniec Bródna. „W Warszawie powstańcy w heroicznej walce z Niemcami walczyli o wolność, a z drugiej strony stały po zęby uzbrojone wojska sowieckie i bezradne Wojsko Polskie. Ze zgrozą patrzyliśmy, jak samoloty niemieckie lotem koszącym zrzucały bomby na płonącą Warszawę.” – wspominał Lechosław Zakrzewski, mieszkaniec Aleksandrówka. Wreszcie front ruszył.
10 września 1944 r. oddziały sowieckie pod dowództwem marszałka Konstantego Rokossowskiego rozpoczęły operację praską, mającą na celu wyparcie Niemców z przedmościa warszawskiego. W działaniach tych brały udział jednostki 1. Armii Wojska Polskiego. 13 września oddziały sowieckie wkroczyły na przedmieścia Pragi. Aleksandrów, Bródno i Pelcowizna znalazły się w ogniu bomb i pocisków. Ciężkie walki toczyły się wokół bródnowskich cmentarzy. „Tego samego dnia pojawili się też żołnierze Wojska Polskiego z orzełkami na rogatywkach, tzw. kurami. Co to była za radość! Byli to pierwsi polscy żołnierze widziani po pięciu latach niewoli i okupacji niemieckiej. Powitanie ich na placu pomiędzy domami Tylkowskich i Sało przy ul. Gdyńskiej było spontaniczne. Żołnierze kręcili papierosy z machorki, zawijając je w gazetę i ściskali się z mieszkańcami.” – wspominał pojawienie się armii gen. Berlinga Lechosław Zakrzewski. Walki pomiędzy Kanałem Żerańskim a Jabłonną i Legionowem trwały jeszcze do końca października 1944 r.
Po zajęciu Pragi przez Armię Czerwoną komendant ppłk Żurowski wydał rozkaz rozwiązania oddziałów Armii Krajowej na terenie Pragi i wezwał żołnierzy do wstępowania w szeregi ludowego Wojska Polskiego, przewidując odtworzenie 36. pp Legii Akademickiej. Pomysł ten nie znalazł akceptacji nowej władzy. Ci, co pozostali na Pradze, jako pierwsi z powstańców warszawskich poddani zostali represjom służb bezpieczeństwa i NKWD. Mnożyły się aresztowania i wyimaginowane oskarżenia o zdradę ojczyzny. Na podstawie sfingowanych dowodów skazywani byli na karę śmierci, bądź w niewyjaśnionych okolicznościach ginęli w więzieniach. Jednym z miejsc tajnego grzebania pomordowanych żołnierzy i działaczy podziemnych organizacji niepodległościowych stał się Cmentarz Bródnowski. Komendant Obwodu Praga ppłk Antoni Żurowski „Bober” w książce „W walce z dwoma wrogami” pisał: „Gdy moja propozycja utworzenia samodzielnej jednostki wojskowej, w skład której weszliby żołnierze AK i Obwodu Praga została odrzucona, zrozumiałem, że stałem się niepotrzebny moim rozmówcom. Ich plany były zupełnie inne. Tymczasem już wkrótce nasi <<wyzwoliciele>> przystąpili do realizowania swojego planu – zniszczenia wszystkich struktur Podziemnego Państwa Polskiego na Pradze. Rozpoczęły się aresztowania żołnierzy Armii Krajowej, okrutne przesłuchania”. Przed sądem stanęło wielu powstańców praskich, wśród nich komendant Obwodu Praga Antoni Żurowski. Aresztowany 27 listopada 1944 r. w Świdrze został skazany na karę śmierci, zamienioną na 10 lat więzienia. Latem 1945 r., przewożony do więzienia we Wronkach, został odbity przez oddział partyzancki pod dowództwem por. Mariana Bernaciaka „Orlika”. Sąd Najwyższy w 1958 r. oczyścił ppłk. Żurowskiego z zarzutu popełnienia przestępstwa.
Katarzyna Utracka
Tekst z wydawnictwa „Targówek - magazyn mieszkańców Targówka, Bródna i Zacisza” numer 8/2009.