Społeczny obserwator
Spacery po naszej dzielnicy – Pradze Północ – skłaniają do refleksji. Dodajmy smutnej refleksji nad wydatkowaniem środków finansowych na różne inwestycje z publicznej kasy. Nie waham się stwierdzić, że my, mieszkańcy, płacimy za różne rzeczy podwójnie, potrójnie, po wielokroć… A to najpierw remontuje się podwórko wokół kamienicy komunalnej, by za chwilę wszystko rozkopać, bo kamienica jest właśnie odnawiana (tak jakby nie można było zacząć od budynku, a skończyć na jego otoczeniu), a to odnawia się przestrzeń ulicy za prawie 4 mln złotych (Kawęczyńska), by w kolejnych latach nie prowadzić bieżących konserwacji, co skutkuje uschniętą roślinnością, poniszczoną małą architekturą czy popękanymi płytami chodnikowymi. Inne przykłady? Sadzimy drzewa wzdłuż ulic Pragi, ale… bez podlewania spora część z nich usycha (więc trzeba sadzić nowe i tak w koło), wymieniamy szatę roślinną przy ulicy Strzeleckiej, by po kilku miesiącach rozkopać ulicę pod budowę metra; odnawiamy chodniki na Targowej, ale nie zabezpieczamy ich przed wjazdem samochodów… więc większość płyt już po kilku tygodniach od oddania do użytku jest połamana; odnawiamy zabytkowy słup trafo przy 11 Listopada, ale nie zabezpieczamy go farbą antysprejową; remontujemy kamienice, ale nie montujemy domofonów, czy wreszcie wykonujemy kompleksowe remonty budynków, podłączamy centralne ogrzewanie, po czym okazuje się, że trzeba je wykwaterować, bo jeszcze stropy muszą być wymienione (np. Markowska 12 i 14). Kończąc tę pobieżną listę wspomnę jeszcze tylko o wymagającym pilnego remontu dachu pływalni DOSiR przy Jagiellońskiej, pływalni wybudowanej w 2000 r. za kwotę 35 mln złotych, która przechodziła kilka lat temu kompleksowy remont wraz z pracami na dachu za… ok. 5 mln zł.
Myślę, że takich przykładów każdy z szanownych czytelników znajdzie w swoim bliskim otoczeniu co najmniej kilka. Większość z nich świadczy o krótkowzroczności, prowizorce, braku planowania w dłuższej perspektywie, braku kontroli i o dość swobodnym podejściu do wydatkowania wspólnych, publicznych środków. Wspólnych, co nie oznacza, że niczyich, za które nikt nie ponosi odpowiedzialności. To środki należące do nas wszystkich, mieszkańców dzielnicy, miasta, pracujących i płacących lokalne podatki. Zsumowanie wielokrotności wydatków ponoszonych na te same inwestycje, na ciągłe poprawki itp. może dać kwoty kilku-, a nawet kilkudziesięciomilionowe. Z powodu konieczności ponoszenia wydatków na te same inwestycje, brakuje pieniędzy na inne, o których realizację mieszkańcy nie mogą doprosić się od wielu lat. Błędne koło się zamyka.
Czy możemy to zmienić? Oczywiście, że tak, ale wymaga to zaangażowania się mieszkańców w społeczny monitoring różnorakich inwestycji. Od naszego zainteresowania tym, w jaki sposób wydatkowane są nasze pieniądze i społecznej presji na inwestorów będzie zależeć jakość realizowanych prac i to, ile dana inwestycja będzie kosztować w końcowym rozrachunku. W przeciwnym wypadku nadal będziemy płacić kilka razy za to samo. W końcu „bogaty” może sobie na to pozwolić…
Krzysztof Michalski
Praskie Stowarzyszenie
Mieszkańców „Michałów”
Napisz do autora:
stowarzyszenie.michalow@gmail.com