Rymarze, skórnicy, gorseciarce i modystki - czy jeszcze istnieją? Ależ tak! Można się było o tym przekonać 10 czerwca w Muzeum Warszawskiej Pragi, podczas Festiwalu Rzemieślników - imprezy, której bohaterami byli prascy wytwórcy.
Festiwal był kulminacyjnym wydarzeniem cyklu „Wykonane na prawym brzegu. Rzemieślnicy” i miał na celu, podobnie jak cały cykl, prowadzony przez Katarzynę Chudyńską-Szuchnik, promocję rzemiosła i ginących zawodów. Tego dnia od rana, na dziedzińcu Muzeum Warszawskiej Pragi można było spotkać mistrzów cechowych – krawców, szewców i rymarzy, którzy udowodnili, że rzemiosło na Pradze nie zanika, ale wręcz przeciwnie, odradza się. Bywa, że młodzi przejmują warsztaty po rodzicach i kontynuują ich pracę, jak na przykład Krzysztof Kaczmarski, który po latach wrócił do zawodu swojej mamy kapeluszniczki.
Pokazy rzemiosła na żywo, m.in. garncarstwa, wyrobu kołder, rymarstwa, rozmowy z mistrzami i warsztaty z rzemieślnikami, w trakcie których zaprezentowali oni swoje umiejętności i techniki, przyciągnęły tłumy warszawiaków. Dużą popularnością cieszyły się też warsztaty w formule „repair cafe” (nie wyrzucaj, napraw). Były to spotkania m.in. z modystką, krawcem, sztukatorem, konserwatorem mebli, złotnikiem i szczotkarzem.
Przygotowano także bogatą ofertę warsztatów dla dzieci, w trakcie których mogły one zbudować samochodzik, skonstruować grający instrument strunowy, skomponować mydło wg samodzielnie dobranej linii zapachowej, zaprojektować i ozdobić książeczkę oraz uszyć maskotkę - misia.
Gościem specjalnym festiwalu była projektantka Gosia Baczyńska, od 10 lat działająca na Pradze, gdzie na ulicy Floriańskiej ma swoją pracownię.
- Praga wciąż mnie inspiruje – powiedziała projektantka – do tego stopnia, że kilka lat temu zdecydowałam się zrobić pokaz swojej kolekcji na praskim podwórku.
Powstał pokaz odtwarzający choreografię filmu krótkometrażowego „Tango” z 1980 r., autorstwa Zbigniewa Rybczyńskiego, animacji nagrodzonej pierwszym w polskiej historii Oscarem. Ten pokaz na praskim podwórku uznany został za na tyle reprezentatywny dla tego, co dzieje się obecnie na Pradze, że film z niego został umieszczony na wystawie stałej w Muzeum Warszawskiej Pragi, w części prezentującej współczesność dzielnicy.
Dumna z tego powodu Gosia Baczyńska, opowiadając o swojej pracy, o przygotowaniach wielkich kolekcji, mówiła jak ważne są dla niej tkaniny.
- Tkaniny oglądam przez dotyk – wyjaśniła projektantka – jak mi coś zaskrzypi – nie ma szans.
Po specjalnie dla niej produkowane żakardy jeździ do Włoch, a z kolei najlepsze koronki przywozi z Francji, z manufaktur z okolic Calais. Tkaniny trzeba zamówić na tyle wcześnie, aby włoscy czy francuscy wytwórcy zdążyli je wyprodukować przed wakacjami. Wszystko musi być wszak gotowe na pokazy w Paryżu na przełomie września i października.
Wybór tkanin to bardzo istotny, ale tylko początkowy element przygotowania kolekcji. Najważniejsze są dobre krawcowe, których Gosia Baczyńska na stałe zatrudnia siedem.
- Moje krawcowe bardzo często są współautorkami projektów – powiedziała projektantka. – Niestety, sporo z nich odeszło na emeryturę. To świetne rzemieślniczki, które pracowały w Modzie Polskiej, niesamowicie utalentowane, wspaniale wykształcone.
Na pytanie, jakie cechy powinna mieć dobra krawcowa, Gosia Baczyńska odpowiedziała, że osoba taka musi odznaczać się wyobraźnią przestrzenną, mieć oczywiście wspaniale opanowane rzemiosło krawieckie, czyli umieć doskonale szyć oraz powinna znajdować nowe sposoby łączenia tkanin.
- To trudny zawód, którego nie można nauczyć się do końca – dodała projektantka.
Gosia Baczyńska, autorka pięknej sukni dla Magdaleny Boczarskiej, zaprojektowanej specjalnie na premierę filmu „Sztuka kochania”, współpracowała również z filmem i operą, projektowała też kolekcje odzieży dla marki Reserved, jednak, jak sama przyznaje, najbardziej spełnia się prezentując nowe kolekcje na wielkich pokazach. I choć jest uwieczniona w Muzeum Warszawskiej Pragi, nie chce tworzyć do muzeum. Pragnie, aby w jej sukniach panie przeżywały piękne chwile, po prostu czuły się fantastycznie.
Jeszcze jeden pokaz w czasie Festiwalu Rzemieślników szczególnie zainteresował kobiety (choć nie tylko) – to pokaz gorseciarstwa. Piękne gorsety na różne okazje prezentowała Anna Mieszkowska, właścicielka pracowni „Absynt”. Pani Anna najpierw ciekawie przedstawiła historię gorsetów od XVI wieku po czasy współczesne. Następnie pokazała ich różne rodzaje, od modelujących, wyszczuplających czy redukujących talię, po gorsety ciążowe, gorsety elektryczne, pomagające pozbyć się reumatyzmu, a nawet gorsety dla panów. Powszechny entuzjazm wywołała wśród pań możliwość przymierzenia tej części garderoby. Odważne kandydatki po zasznurowaniu twierdziły, że da się w tym wytrzymać najwyżej 10 minut. Anna Mieszkowska ma jednak wiele zamówień, tak od klientek indywidualnych, jak też na potrzeby filmu, (np. „Hiszpanki”) czy teatru.
Festiwal Rzemieślników to była impreza odkrywcza, ponieważ pokazała, jak duży potencjał stanowią prascy rzemieślnicy. Dla wielu, szczególnie młodych warszawiaków, była to też niezwykła okazja, by poznać niektóre zawody, zobaczyć przy pracy rymarza czy modystkę. Jak się okazało, przedstawione przez rzemieślników z wieloletnim doświadczeniem, te nieco zapomniane profesje, budzą ogromne zainteresowanie.
Może więc nie jest to sprawa tak niszowa, jakby się zdawało. Nie wiadomo, czy świat pójdzie w kierunku totalnego umasowienia, czy jednak ten mały rynek, jakim jest rzemiosło zostanie doceniony. Oby tak się stało. Warto więc rzemiosło promować, a Festiwal Rzemieślników jest dobrym na to sposobem.
Joanna Kiwilszo