Historia praskich rodów
Kiedy Monsieur Martin Sorel przybył do Polski z francuską misją wojskową, mającą wesprzeć Konfederację Barską, nie przypuszczał, że z „Monsieura” stanie się Sobiepankiem i da początek rodzinie, która osiądzie między innymi na Targówku i w której zapoczątkowane przez konfederatów tradycje walki o wolność będą zawsze żywe.
Próżno się dziś zastanawiać, co sprawiło, że francuski oficer znalazł się w Polsce, walczył u boku konfederatów barskich, być może przeszedł z nimi syberyjską tułaczkę (chociaż wg tradycji rodzinnej nie był złapany przez moskali) i wydostawszy się ze zsyłki, osiadł na Podlasiu. Nie ślepy los był tego przyczyną, a zawiłości historii i bezwzględna polityka carycy Katarzyny II.
Aby zrozumieć te zawiłości i dotrzeć do korzeni rodziny Sobiepanków, musimy cofnąć się do drugiej połowy XVIII wieku, kiedy to u progu panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego (1764-1795), Rzeczpospolita poprzez reformy ustrojowe, usiłowała wydobyć się z kryzysu doby rządów saskich. Przeprowadzane reformy, takie jak ograniczenie liberum veto, reforma skarbu i wojska oraz ulepszenie administracji miast, zmierzały w kierunku uczynienia z Polski nowożytnej monarchii parlamentarnej. Wzbudzały tym samym zdecydowany sprzeciw tak wśród zagranicznych sąsiadów, którzy nie chcieli silnej Polski, jak i wśród przedstawicieli magnackiej opozycji wewnętrznej, którzy nie chcieli silnej władzy królewskiej.
Nierealność planów króla i garstki oddanych mu światłych reformatorów potwierdziły wydarzenia 1766 roku, kiedy to Rosja pod pretekstem uregulowania kwestii wyznaniowej ingerowała w sprawy wewnętrzne Rzeczypospolitej. Ambasador Nikołaj Repnin zażądał równouprawnienia politycznego dla innowierców. Oficjalnie po to, aby bronić ich interesów, na teren Rzeczypospolitej wkroczyły wojska rosyjskie. Obradujący w 1768 roku w otoczeniu wojsk rosyjskich sejm uchwalił prawa kardynalne, do których m.in. należały: zagwarantowanie wolnej elekcji, liberum veto i prawo wypowiadania posłuszeństwa królowi. Dysydentom zaś przyznano prawa polityczne. Sejm uchwalił również poddanie praw pod gwarancję carycy Katarzyny II, w ten sposób formalnie uznając zwierzchnictwo Rosji nad Polską.
W tej sytuacji, jeszcze w trakcie trwania sejmu, 29 lutego 1768 roku grupa niezadowolonej szlachty z Józefem Pułaskim, ojcem Kazimierza Pułaskiego i braćmi Andrzejem i Michałem Krasińskimi na czele, zawiązała w Barze na Podolu konfederację, skierowaną przeciw reformom, różnowiercom, cesarzowej Rosji Katarzynie II i uległemu jej królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu.
Program polityczny konfederacji nie był jasny, tak jak nie było jedności w jej szeregach. Można jednak stwierdzić, że zdecydowanie występowała ona w obronie wiary katolickiej. Jednocześnie walka przeciw reformom prowadzona była pod hasłem odzyskania niezawisłości narodowej, stąd też udział w konfederacji, obok magnackich wichrzycieli, szczerych i światłych patriotów.
Trudno o jednoznaczną ocenę konfederacji. Historycy od dawna się spierają, czy był to ostatni rokosz szlachecki, czy pierwsze powstanie narodowe. Ta druga interpretacja wydaje się być mocno na wyrost. Nie ulega jednak wątpliwości, że konfederacja była wydarzeniem przełomowym. Jej doniosłość polegała przede wszystkim na radykalnej zmianie świadomości narodowej. Konfederacja to okres przejściowy między epoką saskiej niemocy, obojętności na los kraju i pogrążania się w zależności od obcych potęg, a epoką walk narodowowyzwoleńczych.
Konfederacja barska wzbudziła też zainteresowanie innych państw, przede wszystkim Francji i Turcji, w kontekście przeciwstawienia się potędze Rosji. Wprawdzie Francja nie udzieliła ruchowi barskiemu oficjalnego poparcia, ale wspierała całą akcję „po cichu”, zezwalając na rekrutowanie w szeregi barzan, jako instruktorów, oficerów francuskich. Na szczególną uwagę zasługuje zaangażowanie w konfederację nieoficjalnych wysłanników rządu francuskiego, płk Charlesa Françoisa Dumouriera oraz jego następcy, gen. De Viomenila, którzy działali za aprobatą i na polecenie ówczesnego ministra spraw zagranicznych Francji Etienne-François hrabiego de Choiseula. To on wyraził też zgodę na przyjazd do Polski pułkownika François Auguste Thesby de Belcoura, który przybył latem 1769 roku do Krakowa na czele grupy 20 oficerów i 200 piechurów z zadaniem przekształcenia konfederackich oddziałów partyzanckich w regularną armię.
Szukający przygód w wojaczce Belcour został zwerbowany przez Jerzego Marcina Lubomirskiego. Na mocy umowy z 8 września 1769 roku objął dowództwo jednego z konfederackich pułków. Jego udział w konfederacji był stosunkowo krótki i zakończył się dla niego nie najlepiej, ponieważ już 10 grudnia 1769 roku, nieopodal Piotrkowa, dostał się on do niewoli rosyjskiej. Dla nas najcenniejszym jest fakt, że Thesby de Belcour pozostawił ze swej misji relację zatytułowaną „Dziennik francuskiego oficera w służbie konfederacji barskiej i syberyjskiego zesłańca”, w której zawarł opis drogi na Syberię, gdzie został zesłany wraz ze swymi współtowarzyszami niedoli, oraz warunków, w jakich przetrzymywano konfederatów. Z niewoli wyszedł na mocy amnestii carycy Katarzyny II z 1773 roku. Po powrocie ze zsyłki w 1774, sporządził i upowszechnił listę 5445 nazwisk żołnierzy konfederackich, którzy mieli mniej szczęścia niż on i pozostali na Syberii.
Dlaczego tak szczegółowo piszę o Belcourze? Bo tak mogła wyglądać historia Matina Sorela, który prawdopodobnie przybył do Polski razem z kapitanem Thesby de Belcourem, walczył po stronie konfederatów, ale nie pozostawił po sobie relacji pisemnej. Możemy się tylko domyślać, że tak właśnie mogły potoczyć się jego losy. Za tym przemawiałby fakt, że późno założył rodzinę. Z drugiej strony, Belcour nie wymienia nazwiska Sorela, ani na liście tych, co wrócili, ani tych, co pozostali, co wskazywałoby, że Rosjanie go nie złapali, i na Syberię nie trafił.
Martin Sorel urodził się około 1731 roku – wiemy to, gdyż akt ślubu jego syna Kacpra w parafii Czerwonka Liwska z 1811 roku wymienia go jako 80-letniego ojca pana młodego. Zakładając, że do Polski przybył z Belcourem, zaciągnął się do konfederacji w wieku 38 lat. Po upadku konfederacji ukrywał się, albo został zesłany. W tym drugim przypadku, po powrocie z Syberii byłby już po czterdziestce. Nigdy się nie dowiemy, jak to się stało, że los rzucił go w okolice Siedlec i że tu już pozostał.
W pobliżu Siedlec i Łukowa mieli swoje dobra Potoccy herbu Szeliga. Potoccy prawie wszyscy, m.in. Wawrzyniec Potocki, chorąży wojsk koronnych, opowiedzieli się za konfederacją, możliwe więc, że byli jakoś zobligowani do pomocy ukrywającym się konfederatom lub powracającym z Syberii zesłańcom. Z ich pomocą, czy nie, dość, że Sorel osiadł w tych okolicach, w Osiecku, wówczas mieście, usytuowanym na granicy dużego obszaru leśnego, zwanego Puszczą Osiecką. Wtedy też zmienił nazwisko. Według legendy rodzinnej do każdego zwracał się „monsieur”, więc ludzie się śmiali, że po wsi chodzi „sobiepan”, i tak został Sobiepankiem. Bardziej prawdopodobna od tej opowieści wydaje się być hipoteza, że zmiana nazwiska była dla niego koniecznością, jeżeli nie chciał wpaść w ręce Rosjan.
Wszystko wskazuje na to, że Martin Sorel-Sobiepanek uratował się i wtopił w miejscową ludność. Kiedy miał 56 lat, w roku 1787 urodził mu się syn, Kacper Jan. Nie zachowały się wiadomości o jego młodych latach, poza jedną, że jako dziecko uciekł z domu do majątku Potockich. Możliwe, że przebywał w domu syna Wawrzyńca Potockiego, Teodora. Tak czy inaczej, Kacper Sobiepanek związał swoje życie z Potockimi zamieszkałymi w Ossównie i Ujrzanowie koło Siedlec i został ich plenipotentem. W 1811 roku ożenił się z Józefą Ornowską (ur. w 1790 roku). Warto zaznaczyć, że w akcie ślubu zachowanym w parafii Czerwonka Liwska, jego ojciec figuruje już jako Marcin Sobiepanek.
Widocznie Kacper Sobiepanek dobrze wypełniał swoje obowiązki, bo zamieszani w konspiracyjne ruchy wolnościowe Potoccy wynagrodzili go nadając mu ziemię. W tym momencie trzeba wspomnieć o Potockich z Podlasia. Teodor i jego starszy syn Mikołaj brali udział w Powstaniu Listopadowym. Mikołaj dosłużył się tam stopnia kapitana i złotego krzyża Virtuti Militari, ale z powstania już nie wrócił. Na gospodarstwie został młodszy brat Mikołaja, Pantaleon z matką i siostrą.
Kiedy w 1846 roku szykowało się nowe powstanie (ostatecznie wybuchło tylko w Galicji, jako tzw. Rewolucja Krakowska Edwarda Dembowskiego), Pantaleon przystąpił do spisku i w patriotycznym zrywie zorganizował 22 lutego 1846 r. uderzenie na odwach wojskowy w Siedlcach. Po nieudanej akcji schronił się we wsi Pieróg, gdzie został wydany w ręce władz rosyjskich przez jednego z jej mieszkańców, a następnie 17 marca 1846 roku powieszony w Siedlcach na rogatkach garwolińskich. Wcześniej, po wykryciu przez moskali spisku, Potocki nadał ziemię na terenie wsi Adamów Kacprowi Sobiepankowi, jako posiadłość rodzinną. Kacper i Józefa mieli dwanaścioro dzieci. Nie wszyscy dożyli dorosłego wieku. Kilkoro zmarło w 1818 roku, być może w wyniku jakiejś zakaźnej choroby, może na grypę „hiszpankę”.
Dorosłego wieku dożył między innymi syn Józef, urodzony 18 marca 1828 roku w Kątach Józefowskich. Ożeniony z Weroniką Gradowską gospodarował w miejscowości Emin (dzisiejsze Świdno) w parafii Wierzbno, koło Kałuszyna. Nie wiadomo, czy kupił tam ziemię, czy gospodarstwo wniosła w posagu Weronika, dość że od tego momentu można mówić o Sobiepankach z Emina, których potomkowie mieszkają tam do dzisiaj.
Józef i Weronika Sobiepankowie mieli ośmioro dzieci. Najwięcej pewnych informacji mamy o trzech synach: Szczepanie, Tomaszu i Bronisławie. Średni z braci Tomasz (1867-1941) został księdzem. W latach 1910-1920 był proboszczem w Kawnicach koło Konina. Musiał być dobrym gospodarzem i organizatorem, skoro w historii parafii zapisał się jako budowniczy kościoła murowanego. W późniejszych latach duszpasterzował w parafiach Wola Grzymalina i Gidle. Przed wybuchem II wojny światowej zamieszkał w domu księży emerytów w Ciechocinku. Mimo podeszłego wieku, 6 października 1941 roku został aresztowany i osadzony w obozie przejściowym w Lądzie, a następnie przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie zmarł z głodu i wycieńczenia. W 75. rocznicę jego śmierci, 3 października 2016 roku w kościele parafialnym w Wierzbnie została umieszczona tablica upamiętniająca jego śmierć.
Wojna nie oszczędziła też rodziny młodszego o trzy lata Bronisława (1870-1955). Ożeniony się z Natalią Paderewską miał ośmioro dzieci. Najstarszy z jego synów, Leon zginął we wrześniu 1939 r pod Kałuszynem. Kolejny syn, Michał (1909-1947), żołnierz NSZ, a podczas akcji „Burza” żołnierz AK, po wojnie nie skorzystał z amnestii, został aresztowany w 1947 roku przez UB w Węgrowie i, według jednej wersji, zakatowany podczas śledztwa, a według drugiej - zamordowany w lesie między Stoczkiem Węgrowskim a Łochowem.
Jego brat, Zygmunt ukończył przed wojną SGGW. Jako porucznik rezerwy zmobilizowany w 1939 roku, zginął na wschodzie bez wieści. Następny z synów Bronisława, Józef, także żołnierz AK, aresztowany w 1947 przez UB i skazany na 15 lat więzienia, został wypuszczony po amnestii w 1953 roku.
I ostatni syn, urodzony w 1917 roku Tadeusz, pseudonim „Nietoperz” pełnił funkcję dowódcy kompanii Narodowych Sił Zbrojnych na terenie powiatu węgrowskiego. W lipcu 1944 roku w okolicach wsi Sulki i Józefy w gminie Wierzbno pluton w sile 20 ludzi pod jego dowództwem urządził zasadzkę na oddział własowców, którzy rabowali miejscową ludność. Zdobyto 4 karabiny i 3 automaty.
Po wojnie Tadeusz Sobiepanek postanowił się nie ujawniać. Ukrywał się na Pomorzu. Wznowił rozpoczęte przed wojną na politechnice studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej i po ich ukończeniu był w Pucku przez kilka miesięcy roku 1951 dyrektorem, a potem nauczycielem matematyki w tamtejszej pierwszej szkole średniej, dzisiejszym Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Żeromskiego. Po latach został odznaczony Krzyżem Narodowego Czynu Zbrojnego.
Najstarszy z trzech braci Sobiepanków z Emina, Szczepan (1859-1940), podobnie jak jego brat Bronisław, miał ośmioro dzieci. Opowiemy tu historię jego syna Kazimierza, urodzonego w 1900 roku. Tak jak w innych wielodzietnych rodzinach, nie miał on szans na odziedziczenie gospodarstwa w Eminie. Zgodnie bowiem z zasadą, ojcowiznę dostawał najstarszy syn, a inni musieli radzić sobie sami. Obeznany z końmi, jako kilkunastoletni chłopiec przyłączył się więc do przechodzącego przez wieś oddziału ułanów. Potem służył w wojsku, został ranny w bitwie pod Radzyminem. Po rekonwalescencji i wyjściu z wojska postanowił osiedlić się w Warszawie. Właśnie wtedy, ziemianin i artysta plastyk Zygmunt Jórski, właściciel folwarku Zacisze na Targówku, hołdując modnej wówczas idei zakładania miast-ogrodów, parcelował swoje grunty i sprzedawał działki po niskiej cenie nowym przybyszom.
Kazimierz Sobiepanek kupił od Jórskiego 800 m2 placu przy ulicy Kościeliskiej i wkrótce w 1926 roku postawił dom. Zamieszkał w nim z żoną Michaliną i dwoma synami: Tadeuszem i Mieczysławem. Z domem przy Kościeliskiej wiąże się historia powstańczych pistoletów. Pewnego dnia w 1960 czy może w 1961 roku kilkuletni wnuk Kazimierza Sobiepanka, syn Mieczysława, Andrzej, przypadkiem zobaczył, jak dziadek czyści pistolety. Wtedy jednak nie dowiedział się, co to znaczy, bo dziadek skrzętnie je schował i sprawę trzymał w tajemnicy. Ich historię, a wraz z nią historię życia stryja Tadeusza, Andrzej poznał dopiero po latach, kiedy stryj opowiedział mu o swojej powstańczej przeszłości.
Kiedy Tadeusz Sobiepanek (rocznik 1922) pod koniec lipca 1944 roku przyszedł powiedzieć rodzicom, że idzie do Powstania Warszawskiego, ojciec nie tragizował, ale zapytał go, czy ma broń. Okazało się, że nie ma. Na to Kazimierz, ze słowami „weź mój pistolet” dał synowi browninga FN z 7 nabojami. Była to cywilna wersja belgijskiego pistoletu wojskowego, którą Kazimierz Sobiepanek trzymał w domu, gdyż okolice Targówka nie należały przed wojną do najbezpieczniejszych miejsc.
Tak więc Tadeusz Sobiepanek, pseudonim „Bob” poszedł do Powstania uzbrojony. Walczył w drużynie 10, plutonu IV, Kompania K1, Batalion „Karpaty, pułku „Baszta” na terenie Mokotowa. Browning towarzyszył mu w wielu akcjach, również w natarciu na tory wyścigów konnych na Służewcu, obsadzone przez oddział kawalerii SS, żołnierzy brygady RONA i stacjonujących tam lotników – razem ok. 800 dobrze uzbrojonych i wyszkolonych ludzi. Wobec przewagi nieprzyjaciela, kompanie AK musiały się wycofać. Kto przeskoczył przez mur otaczający wyścigi, ten się uratował, bo znikał w rosnącym tam zbożu. Kto był mniej sprawny albo ranny – ginął.
Tadeuszowi Sobiepankowi się udało - wraz z kilkoma kolegami przesiedzieli w zbożu do nocy, a później przez bagna wycofali się w Lasy Chojnowskie. Jak to wyglądało, możemy sobie wyobrazić na podstawie relacji kaprala Mariana Ślusarczyka, pseudonim „Zaremba”, złożonej w Muzeum Powstania Warszawskiego: Przez stawy i bagna zaczęliśmy brnąć. Przede mną szedł „Bob”. Jak rozgarnął krzaki, zapada się coraz głębiej. Idę za nim, też się zapadam coraz głębiej.[...] W pewnym momencie straciłem grunt i tonę normalnie, rozłożyłem ręce, ale tonę. „Bob” się obejrzał, a on był z karabinem bez naboi i odwrócił się, dał mi karabin. Złapałem za koniec karabinu, on [za] kępę trawy i zaczął ciągnąć i tą metodą po kolei żeśmy przebrnęli to bagno pod ogniem, pod flarami, czołgając się w kierunku skraju lasu kabackiego, północnych [jego] skrajów.1
Po wojnie doc. dr. inż. Tadeusz Sobiepanek, absolwent Gimnazjum im. Jana Kreczmara (prywatnej szkoły średniej, założonej w 1907 przez Jana Kreczmara, ojca późniejszych aktorów Jana i Jerzego; pierwszej w zaborze rosyjskim szkoły z wykładowym językiem polskim), dokończył studia na Politechnice Warszawskiej i kontytuował swoją pracę zawodową i naukową na tej uczelni. Miał 2 córki: Annę (ur. 1951) i Zofię (ur. 1953) oraz syna Macieja (ur. 1957). Zmarł nagle w 1982 roku. Jego młodszy brat Mieczysław, (ur. w 1926 roku), absolwent Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława IV, skończył wydział weterynarii na SGGW (dyplom nr 226) i został lekarzem powiatowym w Mińsku Mazowieckim.
Tradycje techniczne, zapoczątkowane przez Tadeusza, kontynuują: jego syn, Maciej Sobiepanek oraz wnuk Jakub, a także syn Mieczysława, Andrzej i jego córka Anna, podobnie jak Tadeusz, absolwenci Politechniki Warszawskiej. To młodsze pokolenie Sobiepanków zebrało rozproszone wiadomości o rodzinie.
Dwa pistolety, browning FN oraz zdobyczne parabellum, skrzętnie schowane, przeleżały w domu przy ulicy Kościeliskiej wiele lat, nikt nie wiedział, gdzie. Dopiero kilka lat temu, odnalazły się przy okazji sprzedaży domu i stały się pretekstem do opracowania i spisania rodzinnej historii. Ostatecznie trafiły do Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie znajduje się także biogram Tadeusza Sobiepanka. Wieść rodzinna głosi, że w domu na Targówku powinna być również szabla z czasów Konfederacji Barskiej. Gdyby się odnalazła, byłaby cennym świadectwem krętych losów historii i niezwykłych początków rodziny Sobiepanków.
Joanna Kiwilszo