Prosto z mostu
Nie mam żadnych wątpliwości, że przyszłością miast są śródmieścia pozbawione samochodów. Być może samochodów osobowych, a być może wszelkich pojazdów na silniki spalinowe. Taki jest wyraźny trend, powiedziałbym: cywilizacyjny, w metropoliach. Tylko kiedy ta przyszłość ma nadejść?
W stolicy Norwegii zakaz wjazdu samochodów osobowych do centrum zacznie obowiązywać w 2019 r. Władze Oslo postanowiły jakoś zapanować nad przyrostem liczby samochodów: w 650-tysięcznym mieście jest ich już 350 tysięcy. Dużo? W Warszawie, mającej 1,7 mln mieszkańców, zarejestrowanych jest 1,5 mln pojazdów (stan na 31 grudnia 2015 r.). Gdy w Oslo na 1 mieszkańca przypada 0,54 samochodu, w Warszawie 0,86 - czyli proporcjonalnie przeszło półtora raza więcej.
O ile, oczywiście, można poważnie traktować dane statystyczne z Warszawy. Dane o liczbie ludności pochodzą z archaicznego systemu meldunkowego (proszę zwrócić uwagę na samą nazwę nawet: obywatel ma się MELDOWAĆ w urzędzie; czy naprawdę nikogo to nie razi?). Inna liczba ludności wynika ze spisów wyborców, jeszcze inna z danych urzędów skarbowych, a wszystkie one nie mają wiele wspólnego z rzeczywistą liczbą mieszkańców w mieście. Podobnie rzecz się ma z samochodami: ile znają Państwo osób mieszkających w Warszawie, a jeżdżących samochodami na numerach z innych miast? Niestety, nasze państwo działa tylko teoretycznie, nie jest w stanie nawet nas dobrze policzyć, a co dopiero zarządzać.
Wracając do Oslo: receptą na samochodowy tłok w śródmieściu nie jest tam zwiększenie liczby miejsc parkingowych, lecz... ich likwidacja. Szerokim ulicami pozostałymi po czasach boomu motoryzacyjnego będą jeździć pojazdy komunikacji miejskiej, o której jakości w Warszawie możemy tylko pomarzyć. Nie, nie chodzi tylko o nowoczesność taboru, a nawet nie przede wszystkim, lecz o komfort korzystania z niego. Komunikacja publiczna jest czysta, niezawodna, ma coś, co po angielsku nazywa się „user-friendly”: usłużność kierowców, wygoda przystanków, dogodność przesiadek, rozkłady jazdy dostosowane do potrzeb mieszkańców. To, czego u nas nie ma.
Problem z warszawską komunikacją jest taki, że wypowiadają się o niej albo ci, którzy z niej nie korzystają: politycy i urzędnicy, albo ci, którzy mogą jej stan porównać wyłącznie ze stanem tej samej komunikacji sprzed lat. Jedni i drudzy oczywiście ją chwalą. Tymczasem kierowcy samochodów, czyli ci, których do korzystania z autobusów należałoby przekonywać, wiedzą swoje. To oni jeżdżą po świecie i wiedzą, jak komunikacja miejska może być zorganizowana. Dlatego wołami nie da się ich zaciągnąć do pojazdów ZTM. Dlatego jeszcze długo w naszym mieście nie będzie Oslo.
Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl