Prosto z mostu

Światełko w psim tunelu

Psi problem ujawnia się najwyraźniej przedwiośniem, gdy spod śniegu zaczynają wychylać się dziesiątki, setki psich odchodów. Już mniej pachnących, ale nadal brudzących. Psi problem trwa jednak cały rok - wie o tym rodzic każdego dziecka, którego nie sposób powstrzymać od biegania po osiedlowym trawniku. Mniej więcej raz na miesiąc spacer z kilkuletnim maluchem kończy się bowiem dość nieprzyjemnym, a czasochłonnym czyszczeniem dziecięcego obuwia z brunatnej, brzydko pachnącej mazi.

Nic nie powstrzyma psiej fizjologii. Nic nie zmieni też jednak ludzkiej psychologii. Gdy kilkanaście lat temu w Warszawie zaczęły pojawiać się torebki na psie odchody, przyglądałem się tej akcji życzliwie, choć byłem pewien, że problemu nie rozwiąże. Część właścicieli dała się przekonać do używania torebek, a część nie. Nie mogło być inaczej. Rzecz w tym, że była to inicjatywa urzędników, a nie właścicieli psów. A psie odchody to nie decybele ani dziura ozonowa. Zmniejszenie ich liczby - powiedzmy - dwukrotnie nie redukuje problemu proporcjonalnie dwukrotnie. Problem zafajdanej podeszwy dziecięcego butka pozostaje praktycznie taki sam. Odchodów na publicznych trawnikach, o chodnikach nie wspominając, nie powinno być wcale.

Dlatego bardzo się ucieszyłem, gdy w projektach zgłaszanych do budżetu partycypacyjnego znalazłem wreszcie racjonalny sposób rozwiązania psiego problemu. W tym roku zgłoszono (w całej Warszawie) około trzydziestu projektów wybiegów dla psów. Widać, że są to projekty wymyślane przez zaprzysięgłych psiarzy: pełno w nich płotków, równoważni, pochylni, słupków i rozmaitych atrakcji do obwąchiwania. I bardzo dobrze. Większość projektów zawiera postulat sprzątania odchodów po psie i wyrzucania ich do kosza. Nie wykracza to poza dotychczasowe rozwiązania torebkowe, które nie okazały się skuteczne.

Natomiast autorzy bodaj jednego projektu zaproponowali stworzenie na terenie wybiegu miejsca o powierzchni 16 m. kw. „w którym psy mogą się załatwić”. Rodzaj piaskownicy - tak, jak się to robi w cywilizowanych miastach. Żadnych torebek, oczekiwania od ludzi, że przełamią wstyd albo lenistwo schylając się po psią kupkę. Po prostu wyznaczone miejsce, sprzątane każdej nocy przez właściwe służby (to warunek sukcesu).

Zgłoszenie tego pomysłu przez samych psiarzy daje nadzieję na sukces. Jeżeli zaś to rozwiązanie się sprawdzi, to oczekuję od władz miasta wprowadzenia go systemowo we wszystkich dzielnicach - nie tylko tam, gdzie przeforsowali go właściciele psów.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl