Od kilku lat obserwujemy stały wzrost zainteresowania losami członków powojennego podziemia niepodległościowego. Fenomen „Żołnierzy Wyklętych” dotarł również do naszej dzielnicy, co zresztą nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że wiele miejsc kaźni i represji, prowadzonych przez komunistyczną bezpiekę funkcjonowało na prawym brzegu. Część z tych miejsc, jak Strzelecka 8, Rogatka Bródnowska czy tereny po więzieniu „Toledo”, doczekała się mniej lub bardziej pogłębionych badań. Dzieje pozostałych czekają na historyków i pasjonatów historii.
O tym wątku przypomina też film „Katownie Praskie”, przygotowany na zlecenie m.st. Warszawy Dzielnicy Praga Północ. Jego premiera odbyła się 27 września ub. r. w Kinie „Praha”. Produkcja filmu kosztowała 45 000 zł. Inicjatywa szczytna, tak przynajmniej może się wydawać.
Pewne wątpliwości budzi jednak samo przygotowanie filmu. Zlecając jego nakręcenie zastosowano art. 4 pkt. 8 ustawy prawo zamówień publicznych. Zgodnie z tym artykułem ustawy nie stosuje się do zamówień, których wartość nie przekracza równowartości 30 000 euro. W przypadku „Katowni Praskich” ten warunek oczywiście został spełniony. Do produkcji filmu wybrano firmę Video Factory Paweł Pierzchanowski z siedzibą w Mostówku. O samej firmie niewiele informacji znajdziemy w Internecie. Nie znaleźliśmy strony internetowej, a jej nazwa występuje przede wszystkim na stronach z informacjami o podmiotach prowadzących działalność gospodarczą. Jak więc „Video Factory” znalazło się w orbicie zainteresowań urzędu dzielnicy? Nie bez znaczenia w tym przypadku była zapewne postać reżyserki filmu, która również pojawia się w umowie jako druga z osób do kontaktu po stronie wykonawcy. Jest nią Ewa Szakalicka, autorka filmów dokumentalnych o tematyce kresowej i… kandydatka na dzielnicową radną z list Praskiej Wspólnoty Samorządowej w ostatnich wyborach (startowała w okręgu nr 3 obejmującym Szmulowiznę i część Starej Pragi). To zapewne przypadek, że umowę z „Video Factory” wspólnie z burmistrzem Zabłockim z PiS podpisywał były już wiceburmistrz Dariusz Wolke, wskazany do zarządu przez PWS (dziś stowarzyszenie „Kocham Pragę”), a za kontakty z wykonawcą odpowiadali pracownicy wydziału kultury urzędu dzielnicy, który to wydział był nadzorowany właśnie przez wiceburmistrza Wolke. Przypadkowo wreszcie w promocję filmu, w tym organizację pokazów na terenie praskich parafii, osobiście zaangażował się radny Jacek Wachowicz, lider PWS (dziś Kocham Pragę), były wiceprzewodniczący rady dzielnicy. Na plakatach, promujących pokazy, pojawiała się informacja drukowana małymi literami, że „film zrealizowany przez Urząd Dzielnicy Praga Północ” (plakat zapraszający na projekcję 2 grudnia 2016 r.) oraz „film powstał na zlecenie Urzędu Dzielnicy Praga Północ w 2016 r.” (plakat dotyczący projekcji 25 marca br.), natomiast zapraszającym na pokaz był każdorazowo radny Wachowicz (raz samodzielnie, a raz z Teatrem Oratorium).
Skoro prawa majątkowe do filmu zgodnie z umową przeszły na Zamawiającego (tj. Miasto st. Warszawę Dzielnicę Praga Północ), to jakim cudem za promocję filmu mógł odpowiadać pojedynczy radny, a nie np. pracownicy wydziału kultury? Czy Wachowicz podpisał stosowną umowę z urzędem dzielnicy, na mocy której przekazano mu kopię filmu wraz ze zgodą na jej wyświetlanie? Jeśli nie, można odnieść wrażenie, że pokazy filmu sfinansowanego ze środków publicznych, były wstępem do przyszłej kampanii wyborczej jednego ugrupowania…
Niby wszystko zgodnie z prawem, ale etyczny niedosyt pozostaje. Pewnie nie byłoby wątpliwości (i tego artykułu), gdyby za realizację filmu nie odpowiadała osoba, której związków z częścią polityków nie da się zanegować, a produkcja byłaby sfinansowana z dobrowolnej zbiórki, a nie ze środków publicznych.
ONI