Słoneczna sobota i niedziela zachęcały do rodzinnych spacerów na świeżym powietrzu, tymczasem coraz bardziej jasne się staje, że świeże i ożywcze ono nie jest. W całej Warszawie w miniony weekend normy zanieczyszczenia powietrza przekroczone były od ok. 800% do 1000% (pyły zawieszone: PM2,5) oraz ok. 400% (pyły zawieszone PM10). A trzeba pamiętać, że polskie normy emisji są znacznie łagodniejsze niż w innych krajach europejskich.
W zaistniałej sytuacji wiedza o stanie powietrza i właściwe powiadamianie o nim to podstawa. Tu jest jeszcze wiele do zrobienia. Pod presją społeczną ratusz zaczął na swej stronie publikować informacje na temat stanu powietrza. Ponownie mogliśmy więc przeczytać: „Zaleca się unikanie lub ograniczenie do minimum czasu przebywania na powietrzu, zwłaszcza przez kobiety w ciąży, dzieci i osoby starsze oraz przez osoby z astmą, chorobami alergicznymi skóry, oczu i chorobami krążenia. Należy unikać dużych wysiłków fizycznych na otwartym powietrzu i zaniechać palenia papierosów. W przypadku pogorszenia stanu zdrowia należy skontaktować się z lekarzem.” Nie idą jednak za tym żadne konkretne działania. Stacja monitoringu jakości powietrza na Targówku, w pobliżu Szpitala Bródnowskiego, jest jedyną na terenie prawobrzeżnej Warszawy, tymczasem zeszłoroczne wnioski mieszkańców do budżetu partycypacyjnego z propozycjami kolejnych punktów odrzucono z przyczyn formalnych (rzekomo Warszawa nie może takich zadań finansować, ponieważ należą one do województwa, tymczasem Kraków nie ma z tym problemów), a radni Rady Warszawy wciąż skutecznie blokują próby wpisania takiego zadania do budżetu miasta. Przed problemem nie ucieka jednak Marszałek Województwa. Rosną szanse na przyjęcie uchwały antysmogowej przez Sejmik Województwa Mazowieckiego, smog bowiem dotyczy w równym stopniu także mniejszych miast i miasteczek. Rekordowe zanieczyszczenia zanotowano tej zimy np. w Legionowie.
O ile jednak tam wynika to z wykorzystywania niewłaściwego paliwa do ogrzewania domów, to w Warszawie nawet 80 procent zanieczyszczeń generowanych na terenie miasta pochodzi od samochodów. Do miasta i w kierunku odwrotnym takich podróży samochodowych odbywa się blisko 100 tysięcy dziennie. Dlatego akcje dopłat do wymiany kotłów węglowych na gazowe lub podłączenia budynku do sieci ciepłowniczej, choć rzeczywiście bardzo potrzebne, nie dają szansy na szybką poprawę stanu powietrza. Jak szacuje Komisja Europejska, z powodu złego stanu powietrza co roku w Polsce umiera 40 tysięcy osób. Potrzebne są więc bardziej radykalne działania władz, ale bez oddolnych nacisków społecznych raczej nie ma na nie co liczyć.
Kr.