W wielu miejscach Białołęki wciąż brakuje wodociągów i kanalizacji. MPWiK, mimo składanych wcześniej obietnic, nie realizuje na czas planowanych inwestycji, a kiedy zdesperowani mieszkańcy biorą sprawy w swoje ręce, przywołuje ich do porządku i przypomina, kto tu jest monopolistą.
Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji ciągle zaskakuje. Bynajmniej nie szybkim tempem realizacji inwestycji, lecz różnymi pomysłami i decyzjami. Dopiero co sporo zamieszania wywołał, zarzucony na szczęście po licznych protestach, projekt lokalizacji zlewni szamba w Choszczówce, a już pojawił się nowy pomysł - budowy w tym samym miejscu, przy ul. Czystej Wody, stacji biogazu. MPWiK poinformowało o tym projekcie na kolejnym spotkaniu z mieszkańcami Białołęki, które odbyło się w urzędzie dzielnicy 24 stycznia.
Sprawa stacji biogazu nie wywołała specjalnie gwałtownych reakcji, ponieważ mieszkańcy byli z jednej strony zaskoczeni, a z drugiej, mieli ważniejsze sprawy do omówienia. W czasie spotkania, na którym przedstawiciele spółki przedstawiali zrealizowane i zaplanowane do realizacji na terenie Białołęki inwestycje, spodziewali się uzyskać konkretne informacje, dotyczące terminu skanalizowania ulic, przy których mieszkają.
Padały więc pytania o ulice Zagajników, Zegarynki, Gryfitów, Cieślewskich, Odłogi, czy o całe rejony, takie jak Buków, Dąbrówka Szlachecka i Wiślana. W większości wypadków, jak informowało zainteresowanych MPWiK, przyczyną opóźnień w realizacji inwestycji jest brak możliwości uzyskania prawa do gruntu. Czasem inwestycję wstrzymuje nieuzgodnione prawo do kilku metrów. Tak jest w przypadku ul. Odłogi, gdzie właścicielem potrzebnego 8-metrowego odcinka jest osoba zamieszkała w Holandii. Podobna sytuacja jest na osiedlu Buków, którego kanalizację MPWiK podzieliło na trzy zadania. Zadania nr 2 i nr 3 mają już pozwolenie na budowę, ale ich realizacja jest uzależniona od zadania nr 1, które pozwolenia na budowę nie ma, z powodu nie uzgodnionego prawa do gruntu.
Z całego spotkania wyłania się obraz jakiejś kompletnej niemocy przedsiębiorstwa, które co i rusz chwali się dynamicznym rozwijaniem infrastruktury wodociągowej i kanalizacyjnej. Według danych MPWiK, do jego usług ma obecnie dostęp 98% mieszkańców Warszawy. Widocznie mieszkańcy Białołęki należą do tych pozostałych 2%.
Zgromadzeni na spotkaniu zarzucili spółce niedotrzymanie umowy społecznej, zawartej z mieszkańcami na etapie konsultacji społecznych w sprawie modernizacji oczyszczalni ścieków „Czajka” oraz brak dostępu do informacji na temat budowy kanalizacji i wodociągów dla wszystkich ulic i ich odnóg w dzielnicy Białołęka. MPWiK takich planów nie udostępnia. Podobnych żalów i zarzutów, wynikających z opieszałości i nieliczenia się z potrzebami ludzi było na spotkaniu dużo więcej.
Najbardziej jednak bulwersującą sprawą wydaje się problem ulicy Bieszczadzkiej. 10 lat temu był tam budowany wodociąg, jednak z niewiadomych przyczyn nie dotarł do odnogi ulicy, gdzie pobudowało się kilka domów. Ludzie korzystali ze studni, ale woda w tych okolicach jest bardzo zła, żelazista, pozostawiająca żółty osad, który niszczy instalacje i sprzęt gospodarstwa domowego.
Po tym, jak MPWiK odmówiło budowy wodociągu, zdesperowani mieszkańcy trzech domów przy ulicy Bieszczadzkiej postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i za własne pieniądze, zatrudniając profesjonalną firmę, tę samą zresztą, która pracowała wcześniej przy ich ulicy, zbudowali kawałek wodociągu doprowadzającego wodę do mieszkań.
Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego początkowo uznał zbudowany przez mieszkańców odcinek za przyłącze, które kosztuje 5 tysięcy złotych. MPWiK odwołała się jednak od tej decyzji, stwierdzając, że mieszkańcy zbudowali sieć wodociągową, za którą mają zapłacić nie 5, a 125 tysięcy złotych! W przeciwnym razie PINB nakazał rozbiórkę instalacji. Jeżeli mieszkańcy jej nie zrobią, i tak zostaną obciążeni kosztami rozbiórki.
Sytuacja jest kuriozalna. Nie dość, że ludzie za własne pieniądze zbudowali wodociąg, żeby mieć wreszcie wodę, teraz wydadzą drugie tyle, a wodociąg stracą. Wydawałoby się, że przy odrobinie dobrej woli MPWiK, można by tę sprawę rozwiązać polubownie, do czego kilkakrotnie namawiał spółkę zarząd dzielnicy. Niestety, MPWiK nie chce pójść na żadne ustępstwa i domaga się rozbiórki. Jak pies ogrodnika w trochę zmienionej wersji – sam nie zbuduje, ale drugiemu też nie da.
W tej sprawie jest jeszcze problem nowych mieszkańców, którzy w międzyczasie pobudowali się na ulicy Bieszczadzkiej i którzy chcieliby się przyłączyć do wodociągu, a w tej sytuacji nie mogą tego zrobić. I tamci pierwsi, i ci nowi, wszyscy są poszkodowani. Dziwne, że miejska spółka, która tak niby dba o dobro mieszkańców stolicy, tego nie widzi. Dało się to odczuć podczas spotkania w ratuszu. Rzecznik MPWiK był nieprzejednany: sieć została wybudowana samowolnie, bez wiedzy spółki, z pominięciem obowiązujących przepisów prawa. Tak rzeczywiście było, ale poza interesem własnej firmy, trzeba uwzględnić okoliczności zaistniałej sytuacji i zobaczyć w niej człowieka, który nie może przecież żyć bez czystej wody.
Dzielnica, nie będąc stroną, niewiele może zrobić w tym sporze, poza namawianiem do polubownego załatwienia sprawy, co miejmy nadzieję nastąpi. W tej i w innych sprawach, dotyczących wodociągów i kanalizacji w dzielnicy Białołęka, wszyscy zainteresowani mogą zadawać pytania drogą elektroniczną na adres Działu Obsługi Klienta MPWiK:
dok@mpwik.com.pl lub rzecznika MPWiK: rzecznik@mpwik.com.pl.
Joanna Kiwilszo