Społeczny obserwator
Przed kilkoma dniami zakończyły się prace malarskie na ścianie jednej z kamienic na skrzyżowaniu ulic Ząbkowskiej z Targową. W efekcie powstała jedna z największych w Warszawie malowanych reklam, przedstawiająca historię słynnych słodyczy, produkowanych od kilkudziesięciu lat w fabryce na Kamionku. O tym, że na Pradze jest malowana reklama-gigant, opinia publiczna dowiedziała się w trakcie jej powstawania. Wcześniej w eter szły zapewnienia, że tworzony jest tam artystyczny mural, który po kilku miesiącach zostanie zastąpiony przez kolejne kreacje artystyczne. Zainteresowanych utwierdzał w tych zapewnieniach sam p.o. Stołecznego Konserwatora Zabytów, Michał Krasucki, bez zgody którego nic nie mogłoby powstać na tej ścianie – układ urbanistyczny ulicy Ząbkowskiej, którego częścią jest wspominany budynek, wpisano do rejestru zabytków. Ponadto zakaz umiejscawiania reklam w tym miejscu reguluje obowiązujący od kilka lat plan miejscowy dla Pragi Centrum… W jaki więc sposób mural stał się reklamą?
Może to być efekt urzędniczego przeoczenia lub celowego wprowadzenia SKZ w błąd przez inwestora (takiej wersji trzyma się konserwator). Pytanie też, dlaczego urzędnicy miejscy nie zachowali czujności, gdy: a) na ścianie kamienicy pojawił się komunikat dotyczący możliwości umieszczenia tam reklamy, b) na stronie internetowej inwestora znajduje się informacja o reklamach oraz zdjęcie innego warszawskiego „muralu” przedstawiającego najlepszego polskiego piłkarza, który reklamuje znanego producenta smartfonów. Wykonanie takiej pobieżnej analizy mogłoby zapobiec zaistniałej sytuacji.
A ta wygląda następująco: malowanie reklamy zakończono, zostały również zdemontowane rusztowania, SKZ i miejski Wydział Estetyki Przestrzeni Publicznej o zaistniałej sprawie zobowiązały się zawiadomić Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Ten ostatni jest władny orzec o usunięciu malowidła, niemniej jednak postępowanie jest czasochłonne i często prowadzi do sytuacji absurdalnych, jak w przypadku znanej sieci hoteli ze Śródmieścia, która przez kilka lat wodziła urzędników za nosy. Inwestor osiągnął zamierzony efekt – o reklamie, w różnym kontekście, było głośno w prasie, na lokalnych portalach, w mediach społecznościowych, dzięki czemu skala dotarcia do potencjalnych klientów uległa zwielokrotnieniu. I to za darmo. Malowidło podzieliło również opinię publiczną. Część warszawiaków domaga się jej natychmiastowego usunięcia, choćby z faktu poszanowania prawa, pozostali wolą reklamę od gołej, brzydkiej ściany. Cieszy się pewnie też wspólnota mieszkaniowa budynku ze względu na honorarium (z pewnością niemałe) ze strony inwestora.
Cała sytuacja po raz kolejny pokazuje, że bez przepisów wykonawczych do tzw. ustawy krajobrazowej urzędnicy nie mają narzędzi, by zwalczać nielegalne praktyki reklamowe. Ponadto jest to groźny precedens, polegający na wykorzystywaniu zainteresowania społeczeństwa sztuką ulicy do tworzenia typowych treści komercyjnych. Nauczką dla inwestora powinna być szybka decyzja o zamalowaniu muralu bądź jego pozostawienie, ale z urzędniczą adnotacją w miejscu logo producenta słodyczy, że jest to nielegalna reklama…
Krzysztof Michalski
Praskie Stowarzyszenie
Mieszkańców „Michałów”
Napisz do autora:
stowarzyszenie.michalow@gmail.com