(„Nowa Gazeta Praska” nr 16, 5 X 2016)
W związku z publikacją na łamach „Nowej Gazety Praskiej” artykułu „Autopromocja za publiczne”, zawierającego szereg nieprawdziwych informacji i tendencyjnych uproszczeń, uprzejmie proszę Redakcję w trybie przewidzianym przez Prawo Prasowe o zamieszczenie niniejszego sprostowania na stronie internetowej gazety oraz w najbliższym papierowym wydaniu:
1. Nieprawdą jest, że to ja, Bartłomiej Włodkowski, wyraziłem życzenie, aby samorząd dzielnicy sfinansował w jednej z lokalnych gazet wkładki, promujące działalność białołęckich organizacji pozarządowych oraz że próbuję w ten sposób „promować własną osobę”.
2. Prawdą jest natomiast, że Dzielnicowa Komisja Dialogu Społecznego w Dzielnicy Białołęka (DKDS), działająca od wielu lat na podstawie Programu Współpracy m.st. Warszawy z organizacjami pozarządowymi i skupiająca lokalne fundacje i stowarzyszenia, na posiedzeniu w dn. 15 IX 2016 po długiej dyskusji podjęła jednogłośnie Uchwałę, w której „zwraca się z prośbą do Zarządu Dzielnicy Białołęka o sfinansowanie 4-stronicowych wkładek do gazety „Echo Białołęckie”, promujących przedsięwzięcia non-profit podejmowane przez białołęckie organizacje pozarządowe na terenie Dzielnicy. Sugerowana częstotliwość wkładek – raz na 2 miesiące”. Jednocześnie DKDS zadeklarowała, że wolontariacko zajmie się przygotowaniem merytorycznym i technicznym wkładem. W tym powołano zespół w składzie: Jan Mackiewicz, Jacek Zienkiewicz oraz Bartłomiej Włodkowski.
3. Powody podjęcia Uchwały podano w jej uzasadnieniu: „Gazeta „Echo Białołęckie” jest najbardziej rozpoznawalną gazetą przez mieszkańców Dzielnicy. Potwierdziły to badania przeprowadzone przez Urząd Dzielnicy Białołęka w br. Organizacje pozarządowe podkreślały, że na bazie doświadczeń odzew beneficjentów po publikacji materiałów na łamach portalu „Tu Białołęka” oraz w papierowym wydaniu gazety „Echo Białołęckie” jest znacznie większy niż po ich prezentacji we wszystkich innych kanałach medialnych dostępnych na Białołęce. Jednocześnie z uwagi na zmiany w zakresie współpracy Urzędu Dzielnicy z gazetą, o czym poinformował DKDS redaktor naczelny „Echa Białołęckiego”, nie ma możliwości bezpłatnego publikowania – jak dotąd – informacji na łamach gazety o działaniach organizacji pozarządowych”.
4. Warto dodać, że podjęcie uchwały sugerowali przedstawiciele Zarządu Dzielnicy Białołęka, z którymi na prośbę Prezydium DKDS odbyłem spotkania w czerwcu i wrześniu br. Podczas jednego z nich Zastępca Burmistrza Marcin Adamkiewicz potwierdził zasadność potrzeby kompleksowego prezentowania oferty białołęckich organizacji pozarządowych i zasugerował sformułowanie szczegółowej propozycji DKDS na piśmie. Uznaliśmy, że wkładka do najpoczytniejszej gazety lokalnej, dostępna dla wszystkich organizacji, to najbardziej demokratyczna, transparentna i skuteczna forma dotarcia do mieszkańców.
5. Zaznaczam, że Uchwała ma charakter intencyjny. W rozmowach z Zarządem Dzielnicy deklarowałem otwartość na wszelkie inne propozycje w zakresie lepszej i skuteczniejszej promocji działań organizacji pozarządowych. W odpowiedzi na naszą Uchwałę otrzymaliśmy mailowo pytanie od Zastępcy Burmistrza Dzielnicy Białołęka p. Marcina Adamkiewicza o koszt wydawania wkładek. Odpowiedziałem, że nie jest rolą DKDS składanie zapytań ofertowych do redakcji „Echa Białołęckiego”. Ponownie zadeklarowałem wkład wolontariacki członków DKDS w zakresie przygotowywania materiałów. Nie otrzymaliśmy z Urzędu Dzielnicy żadnych dalszych informacji. Podkreślam ponownie, że jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje, w tym sugerowane w artykule zwiększenie budżetu konkursów dotacyjnych.
6. Nieprawdą jest, że Komisje Dialogu Społecznego DKDSy nie prowadzą we współpracy z Urzędami Dzielnic oraz Biurami m.st. Warszawy działań na rzecz promocji swojej oferty. Przykładem są liczne pikniki (Warszawski Kalejdoskop Edukacyjny, Wolski Korowód, Południowo praskie Inspiracje, Pożyteczny Mokotów, Szczęśliwice…) oraz wydawane biuletyny i informatory, współfinansowane przez m.st. Warszawa. Mieszkańcy Białołęki wielokrotnie wskazywali nam, także podczas czerwcowego pikniku „Białołęka Pożyteczna”, że nie wiedzą skąd czerpać wiedzę o ofercie organizacji. W podważaniu zasadności prezentowania informacji o bezpłatnych poradach, zajęciach edukacyjnych, profilaktycznych i socjoterapeutycznych, projektach popularyzujących dziedzictwo kultowe i zachęcających do aktywności fizycznej, przedsięwzięciach aktywizujących seniorów – bo takie działania podejmują nasze organizacje - widzę wielką nieuczciwość i demagogię!
7. Nieprawdą jest, że jestem prezesem DKDS. Wedle przepisów prawa pracami kieruje przewodniczący, wybierany co roku przez organizacje pozarządowe.
8. Przykro mi, że redakcja „Nowej Gazety Praskiej” po raz kolejny (vide sprawa wyboru dyrektora BOK z grudnia 2015 roku) nie stosuje elementarnych zasad rzetelności dziennikarskiej, nakazujących danie szansy na zaprezentowanie stanowiska każdej ze stron. Wciąż mam nadzieję, że publikowanie tendencyjnego artykułu nie jest Państwa standardem.
9. Nieprawdą jest, że rozpocząłem „na łamach „Echa Białołęckiego” kampanię przeciwko byłej dyrektorce Białołęckiego Ośrodka Kultury, Annie Barańskiej-Wróblewskiej, zarzucając jej kumoterstwo, nepotyzm i trwonienie publicznych pieniędzy”. Ponieważ te sformułowania godzą w moje dobre imię i są pomówieniem, oczekuję od Redakcji przeprosin opublikowanych na łamach gazety lub wskazania dowodów na prawdziwość powyższych sformułowań. W przeciwnym razie - po upływie tygodnia od ukazania się kolejnego numeru gazety - skieruję sprawę na drogę sądową.
Z poważaniem,
Bartłomiej Włodkowski, przewodniczący DKDS Białołęka
P.S. Miło mi było przeczytać w artykule, iż jestem człowiekiem, który „notabene robi dużo dobrego dla Białołęki”. Dziękuję za uznanie.
Przyznam, że już gdy wiele lat temu współpracowaliśmy na łamach NGP byłam pełna podziwu dla umiejętności posługiwania się słowem przez Bartłomieja Włodkowskiego. Tę umiejętność pogłębił i rozwinął, z jednoczesnym talentem do „modyfikowania” faktów, co jest ewidentnie widoczne w jego sprostowaniu do artykułu „Autopromocja za publiczne pieniądze”. Po kolei jednak.
Pkt 1 i 2: Mimo że, jak Pan mówi, nie Pan osobiście zwrócił się do Zarządu Dzielnicy Białołęka o sfinansowanie sześciu 4-stronicowych wkładek do gazety „Echo” promujących działalność białołęckich organizacji pozarządowych, a zrobiła to Dzielnicowa Komisja Dialogu Społecznego w podjętej jednogłośnie uchwale, to jednak Pan jest tej Komisji przewodniczącym i w związku z tym bierze Pan odpowiedzialność za jej decyzje, podpisując swoim nazwiskiem pisma i uchwały.
Pkt 3 i 5: Mniejsza lub większa „rozpoznawalność” gazety nie może być jedynym kryterium do wskazania jej jako beneficjenta środków publicznych. Zaniepokojeni sytuacją członkowie Zarządu Białołęki zapytali cztery lokalne gazety o koszt druku 4-stronicowej wkładki w 6 numerach. „Echo Białołęckie” podało najwyższy koszt (47 tys. zł.), a mimo to zostało przez DKDS wybrane, z uzasadnieniem, że według badań, jest rozpoznawalne.Opinii publicznej nic nie wiadomo o przeprowadzonych badaniach, które ponoć wykazały, że „Echo Białołęckie” jest najbardziej przez mieszkańców dzielnicy rozpoznawalną gazetą. Możliwe zresztą, że tak w istocie jest, o to już zadbał były burmistrz Piotr Jaworski, umieszczając w „Echu”, mimo że – zapewne z różnych względów prawnych – nie startowało w przetargu, wszystkie dzielnicowe ogłoszenia, warte ogromne pieniądze. Trudno się dziwić, że tak finansowana gazeta jest rozpoznawalna. Nie oznacza to jednak - wzbudzająca zaufanie. Mając takiego sponsora „Echo” nie było i nie jest obiektywne. Poza tym nie posiada znaku nakładu kontrolowanego, nadawanego przez Związek Kontroli i Dystrybucji Prasy po szczegółowym i niezależnym audycie. Biorąc to wszystko pod uwagę, wybór „Echa” musi budzić wątpliwości, tak jak budzi wątpliwości fakt, że przewodniczący DKDS wskazuje zarządowi dzielnicy, komu ma zapłacić za owe wkładki.
Pkt 4: Co do uzgodnienia propozycji DKDS z przedstawicielami Zarządu Dzielnicy Białołęka, to mamy nieco inne informacje. Według nich zastępca burmistrza Marcin Adamkiewicz nie został zaproszony do rozmów, choć rzeczywiście potwierdził zasadność prezentowania oferty białołęckich organizacji pozarządowych - na łamach urzędowej gazety „Czas Białołęki”, gdzie DKDS ma do dyspozycji całą 1 stronę, z której to Pan korzysta. Widocznie jednak, według Pana „Czas Białołęki” jest zbyt mało rozpoznawalny...
Pkt 6: Prosimy nie przeinaczać naszych słów. Nie napisaliśmy, że DKDS-y nie współpracują z urzędami dzielnic oraz biurami m.st. Warszawy. Napisaliśmy, że działająca w DKDS Pragi-Północ nasza redakcyjna koleżanka nie spotkała się z sytuacją, aby DKDS-y promowały się w konkretnych mediach lokalnych, przez siebie wybranych. Czym innym jest organizacja pikniku, czy nawet wydanie oddzielnej broszurki informującej o działalności organizacji pozarządowych, a czym innym ukazująca się cyklicznie wkładka promocyjna w konkretnej gazecie, która czerpie z tego zysk.
Nikt nie podważa zasadności prezentowania informacji „o bezpłatnych poradach, zajęciach edukacyjnych, profilaktycznych i socjoterapeutycznych” oraz innych, równie szlachetnych przedsięwzięciach. Podważamy sposób prezentowania tych informacji, który wcale nie jest bezpłatny!
Pkt 7: W tym punkcie przyznajemy się do błędu: tytułowaliśmy Pana prezesem DKDS, ignorując fakt, że pracami komisji kieruje nie prezes, ale przewodniczący.
Pkt 8 i 9: Jeśli chodzi o sprawę obsadzenia stanowiska dyrektora BOK, to nie nasze artykuły były tendencyjne i należy się cofnąć nie do grudnia 2015 roku, ale do marca 2013, kiedy to „Echo Białołęckie” rozpętało kampanię przeciwko Annie Barańskiej-Wróblewskiej, zakończoną odwołaniem jej ze stanowiska.
Rzeczywiście, nie możemy udowodnić, kto kryje się pod pseudonimem Bartek Wołek, widniejącym pod pierwszym w tej kampanii artykułem pt. „Nepotyzm, niegospodarność i zastraszanie w Królestwie Muzyki”, opublikowanym w „Echu” 15 marca 2013 r. Bartek Wołek cytuje w nim jednak Pana wypowiedzi typu: „Niech rozdęte ego pani Barańskiej pęknie i to z wielkim hukiem!”
W jednym z następnych numerów „Echa” w rozmowie z red. Krzysztofem Katnerem, zatytułowanej „BOK to nie jest prywatna scena” już sam Pan się wypowiada na temat „nonszalanckiego traktowania pieniędzy przez panią Barańską”, wręcz „szastania nimi”, a nawet używa Pan określenia „wielki skok na kasę”.
Biorąc pod uwagę te sformułowania na poziomie co najwyżej brukowca, a nie przewodniczącego DKDS, które możemy w każdej chwili przedłożyć sądowi, to nie redakcja powinna Pana przepraszać, lecz odwrotnie.
Ewa Tucholska