Najlepszą promocją organizacji pozarządowych powinna być ich działalność na rzecz społeczeństwa. I tak najczęściej jest. Ale nie na Białołęce, gdzie niektórym się wydaje, że układy byłego burmistrza z lokalną gazetą nadal trwają.
Jak dowiedzieliśmy się podczas ostatniej nadzwyczajnej sesji Rady Dzielnicy Białołęka, prezes Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego Bartłomiej Włodkowski wyraził życzenie, aby samorząd dzielnicy Białołęka sfinansował w jednej z gazet lokalnych, dokładnie wskazując w której, 6 czterostronicowych wkładek, promujących działalność wchodzących w jej skład organizacji pozarządowych.
Trzeba tu nadmienić, że koszt sześciu wydań takiej wkładki promocyjnej jest dość duży, waha się między 46 a 47 tys. zł. Za te pieniądze można by wyposażyć mały plac zabaw dla dzieci. Czy zatem zasadne jest wydanie takiej sumy na reklamę organizacji, które z założenia działają dla dobra społeczeństwa? Czy nie lepiej przeznaczyć te pieniądze na pomoc w ich funkcjonowaniu? Czy wreszcie w porządku jest wskazanie konkretnej gazety, w tym wypadku „Echa Białołęckiego” jako wykonawcę zadania, która to gazeta zainkasuje przecież niemały zysk?
Nasza redakcyjna koleżanka, działająca w DKDS Pragi-Północ powiedziała, że nie spotkała się z sytuacją, aby organizacje skupione w DKDS promowały się w mediach lokalnych. Od tego są strony internetowe, gdzie zamieszcza się wszelkie informacje o pracy danej organizacji.
Działalność organizacji finansowanych ze środków publicznych powinna być wyjątkowo transparentna, tak, aby nikt nie mógł zarzucić im wchodzenia w żadne układy. W tym wypadku, niestety, można podejrzewać, że prezes białołęckiego DKDS-u próbuje wykorzystywać oczywiste układy byłego burmistrza Piotra Jaworskiego z redakcją „Echa”.
Co ciekawe, to właśnie Bartłomiej Włodkowski rozpoczął na łamach „Echa Białołęckiego” kampanię przeciwko byłej dyrektorce Białołęckiego Ośrodka Kultury, Annie Barańskiej-Wróblewskiej, zarzucając jej kumoterstwo, nepotyzm i trwonienie publicznych pieniędzy. A teraz robi dokładnie to samo.
Wyrażamy zatem głębokie zdziwienie, że człowiek, który notabene robi dużo dobrego dla Białołęki, jednocześnie postępuje nieetycznie i narzuca samorządowi pomysły na promocję własnej osoby. Mamy nadzieję, że w urzędzie białołęckim nastąpiły zmiany i takie działania obecnie nie przejdą.
JT