Historia praskich rodów
Nazwisko Romaszewskich nieodłącznie kojarzy się z „Solidarnością” i opozycją antykomunistyczną. Zofia i Zbigniew Romaszewscy, małżeństwo – instytucja, założyciele Biura Interwencyjnego Komitetu Obrony Robotników, twórcy podziemnego Radia „Solidarność”, dla których najważniejszym celem w życiu było zbudowanie demokratycznego i sprawiedliwego państwa, dorastali na Pradze. Zbigniew Romaszewski uważał Szmulki za swoją dzielnicę. To właśnie tam kształtowały się jego poglądy i charakter.
Ta historia rodzinna różni się od dotychczasowych – jest historią małżeństwa. Aby pokazać rodowód obu stron, trzeba prześledzić dzieje dwóch rodzin. Snując dwie równoległe opowieści, zobaczymy, że nasi bohaterowie wyjątkową wrażliwość na ludzką krzywdę mają po prostu w genach. Tradycje walki o sprawiedliwość społeczną pojawiały się bowiem w ich rodzinach na długo przed powstaniem „Solidarności”. Swoją działalnością, zarówno Zbigniew, jak i Zofia, wpisują się w pewien dziejowy ciąg, kontynuując, oczywiście w innym czasie i okolicznościach, dzieło swoich przodków.
Romaszewscy, drobna szlachta zagrodowa, pochodzili z okolic Grodna. Tuż po Powstaniu Styczniowym przenieśli się najpierw pod Sochaczew, a następnie do Warszawy. Dziadek Zbigniewa Romaszewskiego, Jan, pracował w szwedzkiej firmie Alfa-Laval, działającej w Warszawie od ok. 1920 r. i produkującej sprzęt związany z przetwarzaniem mleka. Jan miał sześcioro dzieci, w tym syna Józefa, ojca Zbigniewa Romaszewskiego.
W żyłach Zbigniewa Romaszewskiego płynęła również krew słowacka. Aby prześledzić ten słowacki trop, musimy cofnąć się do początków XX wieku, kiedy to w Warszawie przy ul. Leszno 15 (obecnie Aleja Solidarności, mniej więcej naprzeciwko Kościoła Ewangelicko-Reformowanego) działał Dom Handlowy Braci Orszaghów. Do tego domu, na praktykę ze słowackiego Turčianskiego Svateho Martina (od 1951 r. miasto nosi nazwę Martin), przybył młody człowiek, Ivan Šipka. W 1914 r., jako obywatel austriacki w rosyjskiej wtedy Warszawie, został internowany i wywieziony do Charkowa, gdzie założył małą fabrykę konfekcji. Był człowiekiem przedsiębiorczym, więc po kilku latach działania w konfekcyjnym interesie, udało mu się odłożyć wystarczająco dużo pieniędzy, aby po powrocie do Polski, otworzyć sklep na Marszałkowskiej.
Dlaczego wrócił do Polski, a nie na rodzinną Słowację? Miał ku temu swoje powody. Jeszcze w czasie praktyki u Orszaghów, poznał krewną swych pryncypałów, Michalinę z Brzostowiczów. Pobrali się i mieli czworo dzieci: Zofię, Marię, nazwaną później przez małego Zbigniewa Titką, Halinę i Jerzego, którego przed Powstaniem Warszawskim oficerowie armii księdza Tiso ewakuowali na Słowację.
Tuż przed tą wielką dziejową zawieruchą, jaką była II wojna światowa, syn Jana, Józef Romaszewski ożenił się z córką Ivana, Zofią Šipkówną i w roku 1940 urodził im się syn, Zbigniew, który pierwsze lata swojego życia spędził w okupowanej Warszawie. Powstanie zastało rodzinę w mieszkaniu na Woli, w kamienicy przy Ogrodowej róg Wroniej. Przed masowymi egzekucjami, dokonywanymi przez Niemców na mieszkańcach Woli w pierwszych dniach Powstania, Romaszewscy uciekli na Starówkę. Zamieszkali w domu przy ul. Kilińskiego 2. Tam, podczas słynnej eksplozji zdobytego przez powstańców czołgu-pułapki, zginęła ciotka Zbigniewa, Halinka. Mniej więcej w tym samym czasie stryj Zbigniewa, Stanisław Romaszewski walczył w zgrupowaniu „Krybar”.
2 września, wraz z innymi mieszkańcami Starego Miasta Romaszewscy zostali wysiedleni do obozu w Pruszkowie, a stamtąd do Gross-Rosen. Ojciec Zbigniewa, Józef Romaszewski został wywieziony do obozu w Sachsenchausen, skąd już nie wrócił, a babcia i ciotka Titka – do Ravensbrück. Zbigniew z mamą trafili do obozu pracy w Turyngii, gdzie mama pracowała w fabryce porcelany.
Wrócili na Boże Narodzenie 1945 roku. Dom na Ogrodowej spłonął, zamieszkali więc u wuja mamy, w jednopokojowym mieszkaniu na ulicy Zachariasza, na Szmulkach. Tu Zbigniew Romaszewski chodził do szkoły powszechnej i do liceum, przy ul. Otwockiej 2. Mama, początkowo zatrudniona w księgarni, wkrótce znalazła pracę w Narodowym Banku Polskim.
Zbigniew Romaszewski zawsze uważał Szmulki za swoją dzielnicę. Choć jako inteligenckie dziecko odbiegał od otoczenia - zawsze dużo czytał, swoje kieszonkowe zostawiając zwykle w księgarni Gebethnera i Wolffa na Targowej - miał tam wielu kolegów i znał każdy kąt. Wspominał, że wśród tamtejszej młodzieży panowały jasne zasady miejscowego kodeksu honorowego. Jednym z jego punktów było rozwiązywanie konfliktów przez trzyminutowe pojedynki na pięści, które rozgrywały się „za wałami”, czyli na teoretycznie zamkniętym terenie PKP. Po przepisowych trzech minutach walczący obowiązani byli podać sobie ręce. Z tego okresu datuje się przyjaźń Zbigniewa z Andrzejem Buzunem, synem dawnego działacza PPS-WRN, z którym później razem uczestniczyli w zamieszkach przeciw zamknięciu tygodnika „Po Prostu”.
W domu Romaszewskich panowały nastroje antykomunistyczne. Stryj siedział w więzieniu za AK-owską działalność. Mama miała kłopoty w pracy z powodu znajomości z bratanicą Melchiora Wańkowicza, zaangażowaną w działalność podziemnej organizacji „Kraj”. Zbigniew, choć nie odczuwał w szkole na Szmulkach specjalnego nacisku ideologicznego, miał pewne starcia z historykiem, usiłującym narzucić młodzieży marksistowską wizję dziejów. Dobrze wspominał za to rusycystkę, Rosjankę z białej emigracji, która zamiast powieści Mikołaja Ostrowskiego „Jak hartowała się stal”, wolała przerabiać twórczość Dostojewskiego. Polonistka zachęcała młodzież do czytania prasy kulturalnej, w tym tygodnika „Po Prostu”. Jednak na rok przed maturą, chcąc myśleć o studiach, Zbigniew podobnie jak cała reszta klasy, musiał wstąpić do Związku Młodzieży Polskiej.
Był rok 1956. Nastał poznański czerwiec, a jesienią wrzenie objęło już cały kraj. W szkole na Otwockiej, na wniosek Zbigniewa Romaszewskiego rozwiązano szkolne koło ZMP. Uczniowie biegali z wiecu na wiec, organizowali zbiórki pieniędzy na rzecz walczących Węgrów, uczestniczyli w słynnym wiecu na Placu Defilad, na którym owacyjnie witano Władysława Gomułkę, czytali tygodnik „Po Prostu”. Właśnie z tego tygodnika dowiedzieli się, że powstaje nowa organizacja młodzieżowa – Rewolucyjny Związek Młodzieży. Zbigniew Romaszewski pojechał więc na zjazd założycielski. I tam właśnie poznał Zofię Płoską, swoją przyszłą żonę.
W tym momencie musimy przerwać opowieść o losach Zbigniewa i cofnąć się w czasie, aby poznać korzenie rodziny Zofii Romaszewskiej, ale o nich opowiemy w następnym numerze.
Joanna Kiwilszo