XXI sesja Rady Dzielnicy Białołęka
Zdawać by się mogło, że w samorządzie i wokół samorządu Białołęki działo się już wszystko – sesje w światach równoległych, podwójny zestaw burmistrzów, uchylanie uchylonych uchwał, wyłączanie światła i nagłośnienia. Otóż jak się okazuje, nie widzieliśmy jeszcze wszystkiego. Osiągnięty został kolejny pułap. Na ostatniej sesji doszło do rękoczynów.
Sesję otworzyła przewodnicząca Anna Majchrzak, uznawana przez ratusz Warszawy, zaś nieuznawana przez wojewodę mazowieckiego. Przyjęto ślubowanie kandydatki na radną Lucyny Wnuszyńskiej z Inicjatywy Mieszkańców Białołęki, która zastąpiła radnego Marcina Adamkiewicza, powołanego na funkcję zastępcy burmistrza. W przerwach między walką o mikrofony i utarczkami koalicji z opozycją z wielką trudnością udało się przegłosować stanowisko w sprawie budowy ulicy Siecznej (równoległej do Głębockiej), by zapewnić finansowanie tej inwestycji przez miasto. Zarówno koalicja jak i opozycja są zgodne, że droga jest wręcz niezbędna w tej części Białołęki.
Słowo przeciw słowu
Wedle relacji radnych opozycyjnych samorządowcy z Platformy Obywatelskiej weszli na salę obrad i natychmiast zabrali wszystkie mikrofony, pozostawiając jeden do dyspozycji Anny Majchrzak. W ogólnym rozgardiaszu radni zaczęli się popychać. Waldemar Roszak (PO) z całych sił odepchnął Marcina Korowaja (radny niezależny) opierając mu obie dłonie na klatce piersiowej. Przypomnijmy – radni opozycyjni przegłosowali odebranie Roszakowi mandatu radnego ze względu na ewidentny konflikt interesów – radny jest przewodniczącym komisji inwestycyjnej, pracując jednocześnie w firmie deweloperskiej, która jest niemal monopolistą, jeśli chodzi o budowę osiedli mieszkaniowych w Białołęce. Rada Warszawy uchyliła uchwałę pozbawiającą go mandatu.
Zupełnie inaczej wydarzenia ostatniej sesji widzą radni PO. Twierdzą, że to Marcin Korowaj zaatakował Waldemara Roszaka w ciasnym przejściu między krzesłami a ścianą, biegając i depcząc mu po nogach, po czym nagle zaczął krzyczeć, że Roszak go bije. Radni PO zapewniają, że opozycyjni samorządowcy zachowywali się w sposób w najwyższym stopniu zawstydzający. Biegali, krzyczeli, wyrywali mówcom mikrofony, atakowali Annę Majchrzak – wszystko to w obecności obserwujących obrady, oszołomionych mieszkańców Białołęki. Ponadto wedle radnych PO opozycyjni samorządowcy de facto nie uczestniczyli w czwartkowej sesji, bowiem ich podpisy nie znalazły się na liście obecności, a taki jest wymóg.
Relacja Łukasza Oprawskiego
„Jak doszło do awantury? Od początku było oczywiste, że na sali nie ma kworum, w związku z czym sesja nie może się odbyć. Dla nowej koalicji PO-IMB była to bardzo istotna sesja, ponieważ miało na niej dojść do zaprzysiężenia na radną Lucyny Wnuszyńskiej, siostry radnego Piotra Basińskiego, który dwa miesiące temu wszedł w koalicję z PO i bez Wnuszyńskiej nowa koalicja nie dysponowała odpowiednią większością głosów do sprawowania władzy w dzielnicy. Radna Majchrzak z PO według nas bezprawnie otworzyła sesję. Po pierwsze, zgodnie z rozstrzygnięciem nadzorczym wojewody mazowieckiego od pół roku nie jest przewodniczącą, ponadto na sali było 11 radnych, a PO jeszcze parę tygodni temu twierdziła, że w takim przypadku nie można otworzyć sesji. Następnie, prowadząc monolog, nie dopuszczała do głosu nikogo z radnych opozycji, którzy domagali się respektowania podstawowych zasad i prawa. W pewnym momencie nakazała wyłączyć wszystkie mikrofony oprócz jednego – tego, z którego sama korzystała. Radny Waldemar Roszak (PO) udał się do dźwiękowca, celem wyłączenia mikrofonów. Za nim ruszył radny Marcin Korowaj, aby nie dopuścić do wyłączenia mikrofonów i odebrania opozycji prawa głosu. Wtedy doszło do rękoczynów - zdenerwowany radny koalicji PO-IMB Waldemar Roszak, uderzył radnego opozycji Marcina Korowaja. PO zareagowała na to śmiechem... Sprawa jednak jest bardzo poważna. Mamy do czynienia nie tylko z łamaniem prawa, ale także z sytuacją naruszenia nietykalności osobistej funkcjonariusza publicznego. Koalicja PO-IMB wprowadza w Białołęce nowe, żałośnie niskie standardy. Wyłączanie mikrofonów radnym, którzy sprzeciwiają się łamaniu prawa, też już stało się normą.”
Końca konfliktu nie widać
Dwa stanowiska diametralnie się różniące w opisie sytuacji. W białołęckim samorządzie stało się to już normą. Diametralnie różne w tej kwestii są również stanowiska władz Warszawy i wojewody mazowieckiego. Polaryzacja z wyżyn centralnych zeszła do samorządu i sięgnęła zenitu. Zgody nie ma już praktycznie w żadnej kwestii poza wspólną konstatacją, że mamy do czynienia ze skandalicznym spektaklem. Kiedy się skończy? Niestety, są poważne obawy, że dopiero w następnej kadencji samorządu.
Elżbieta Gutowska