Kosztowny bubel i faworyzowanie sklepu sieci Lidl, infrastruktura, z której nikt nie będzie korzystał – tak praski radny Jacek Wachowicz wyraża się o pomyśle przywrócenia przejścia dla pieszych przez Aleję Solidarności na wysokości ulicy Heleny Rzeszotarskiej. Szkoda, że wieloletni radny zapomina, że to przejście funkcjonowało w okresie budowy metra, a skierowaną do Zarządu Dróg Miejskich petycję w sprawie jego przywrócenia podpisało blisko 900 mieszkańców Pragi.
Pisząc o ryzyku wypadków podczas przechodzenia przez tory Wachowicz zdaje się również nie wiedzieć, że w pobliżu projektowanego przejścia, na końcu peronów Dworca Wileńskiego od kilku lat funkcjonuje legalna droga dla pieszych umożliwiająca przekraczanie infrastruktury kolejowej. Fakt, że trudna do pokonania np. przez osobę na wózku inwalidzkim, ale jest. To właśnie poprawą jej dostępności powinien zająć się radny Praskiej Wspólnoty Samorządowej, a nie torpedowaniem inwestycji, która może ułatwić życie tysiącom mieszkańców. Równie nietrafiony jest argument dotyczący wysokich kosztów. Wachowicz twierdzi, że milion złotych przeznaczony przez ZDM na przejście dla pieszych wraz z sygnalizacją można przeznaczyć na remont ulicy Kłopotowskiego, której stan został mocno nadszarpnięty podczas budowy metra. Mimo długiego obycia w samorządzie praski radny zdaje się nie orientować w meandrach warszawskiego budżetu. Otóż na remont ul. Kłopotowskiego ZDM ma odłożone pieniądze, jednak drogowcy chcieli połączyć te prace z realizacją zwycięskiego projektu rowerowego z pierwszej edycji budżetu partycypacyjnego. Ze względu na opóźnienia po stronie dzielnicy termin realizacji prac na Kłopotowskiego został przesunięty. Należy też podkreślić, że środki, które ZDM ma przeznaczyć na budowę przejścia na Rzeszotarskiej to dodatkowe pieniądze dla Pragi, wywalczone właśnie dzięki uporowi mieszkańców, a nie radnych.
Dzięki utworzeniu przejścia dla pieszych droga z Nowej Pragi na Starą, np. na ulicę Brzeską skróci się o blisko pół kilometra. Mieszkam przy Konopackiej, a moje dziecko uczy się w Szkole Podstawowej nr 73. To przejście skróci nam drogę o kilkaset metrów (a dziecko trzeba zaprowadzić – wrócić – odebrać – wrócić). Radny chyba nie wie, że przy wschodniej granicy dworca Wileńskiego jest legalne przejście przez tory – pisze w komentarzu pod artykułem prasowym prezentującym pomysł Wachowicza pani Anna.
Występując z protestem przeciw budowie przejścia na Rzeszotarskiej radny zdaje się równocześnie nie orientować w treści obowiązujących w Warszawie dokumentów strategicznych, w tym strategii zrównoważonego rozwoju systemu transportowego, a także przepisów prawa. Strategia określa kierunki zmian transportowych w Warszawie, w tym priorytetyzację ruchu pieszego w strefie śródmiejskiej, do której zalicza się praktycznie cała Praga Północ. Jednym z elementów poprawy sytuacji pieszych zgodnie z zapisami strategii jest właśnie budowa naziemnych przejść przez ulice. Przykładem wdrażania tych zapisów na Pradze jest odtworzenie przejść naziemnych przez ulice Targową – Ząbkowską - Okrzei, o co walczyli prascy społecznicy, na czele z członkami Praskiego Stowarzyszenie Mieszkańców „Michałów”. Ponadto, zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z dnia 2 marca 1999 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie na drogach klasy Z, a taką jest Al. Solidarności na praskim odcinku, dopuszcza się możliwość utworzenia przejść dla pieszych z sygnalizacją przynajmniej co 200 metrów. To oznacza, że na prawie 2-kilometrowym odcinku Alei należałoby wybudować jeszcze co najmniej kilka przejść, nie tylko na wysokości Rzeszotarskiej, ale również przy supermarkecie Tesco.
O to ostatnie przejście dopominali się mieszkańcy i radni dzielnicy.
Ciekawe, jak wtedy głosował radny Wachowicz? Warto o tej postawie pamiętać przy okazji najbliższych wyborów.
MK