Prosto z mostu

Wiosenny wysięk biurokracji

Wiosną w Warszawie zakwita biurokracja. Właściwie to kwitnie cały rok, ale jej szczególnie intensywny wykwit, a właściwie wysięk, można zaobserwować teraz, przy okazji uzyskiwania zgód na ogródki kawiarniane.

Każdego roku restauratorzy mający zamiar otworzyć ogródek na Trakcie Królewskim przechodzą ścieżkę zdrowia, wypełniając stos urzędowych papierków. Już na początku tej ścieżki warto zapytać: dlaczego właściwie właściciele lokali, istniejących w tym samym miejscu od lat, muszą wnioski składać co rok, tak jakby firmę zaczęli prowadzić wczoraj? Nie wiadomo.

Adresatem wniosków jest Zarząd Dróg Miejskich, ale potrzebne są także opinie Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej urzędu miasta i Zarządu Oczyszczania Miasta (w przypadku ingerencji w zieleń miejską), aktualny podkład geodezyjny pozyskany z Biura Geodezji i Katastru urzędu miasta oraz uzgodnienia z Inżynierem Ruchu m.st. Warszawy i z Wydziałem Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji. W tym roku doszedł do tego obowiązek uzyskania opinii Stołecznego Konserwatora Zabytków oraz pisemne uzasadnienie wniosku - należy udowodnić, że „zachodzą szczególnie uzasadnione okoliczności na zlokalizowanie w pasie drogowym” ogródka (naprawdę tak jest napisane w formularzu!).

Niezorientowanemu czytelnikowi spieszę donieść, że - z wyjątkiem policji - wszystkie wymienione wyżej instytucje to nie samodzielne byty, do których kołatać każe petentowi bezwzględne prawo, lecz rozmaite jednostki organizacyjne miasta, działające z upoważnienia tej samej pani prezydent. Nikt inny, tylko władze miasta stworzyły ten bizantyjski tor przeszkód dla przedsiębiorcy, nie rozumiejąc na czym polega zasada jednego okienka, tak chętnie promowana w kampaniach wyborczych.

Otóż zasada jednego okienka, stosowana przez wszystkie urzędy cywilizacji zachodniej jak proza przez pana Jourdaina, polega na tym, że biurokratyczne wymogi stworzone WEWNĄTRZ danego urzędu, potrzebne albo i nie, obciążają nie obywatela, lecz urzędników. Obywatel ma przyjść w jedno miejsce urzędu, złożyć swój wniosek i załatwić sprawę. Wewnętrzne życie urzędu go nie interesuje. Tymczasem u nas urzędnicy zatrudniają do przenoszenia dokumentów pomiędzy wydziałami, biurami, zarządami - obywateli.

A może to specyfika nieszczęsnych ogródków i Traktu Królewskiego? Niestety, wysięk biurokracji zamula wszystko. Właśnie z rozbawieniem przeczytałem, że urzędnicy rozstrzygnęli przetarg na wykonawcę ulicznych toalet miejskich. Bynajmniej nie pierwszy projekt ich lokalizacji dostałem do zaopiniowania - gdy pracowałem w samorządzie - w roku 2004... Trzymam kciuki.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl