Prosto z mostu

Wiosenny felieton o dwóch kółkach

Kilka tygodni temu opublikowałem tekst „Spieszyć miasto”, w którym łagodnie i zaledwie aluzyjnie wytknąłem władzom Warszawy, że w tych rzadkich chwilach, kiedy nie hołubią w ruchu drogowym samochodów osobowych, preferują w swoich działaniach rowerzystów bardziej niż pieszych. Spotkały mnie za to reprymendy ze strony czytelników-cyklistów, w których oczach dołączyłem zapewne do grona przeciwników sportu na dwóch kółkach.

Oświadczam niniejszym, że jestem wielkim sympatykiem rowerzystów, skate-boardzistów, narciarzy, podobnie jak i wszelkiej maści biegaczy czy piłkarzy. Gdy pracowałem w samorządzie, wspierałem budowę ścieżek rowerowych i innych elementów infrastruktury sportowej. Ubolewam, że nie wszędzie w Warszawie wybudowano ścieżki rowerowe. Podobnie ubolewam, że w Warszawie narciarze zjazdowi nie mają warunków do uprawiania swojej pasji. Ale nie jest to chyba argument, by narciarze szusowali swobodnie pochyłym odcinkiem ulicy Karowej czy Górnośląskiej, w dodatku z pretensjami do wszystkich innych, że nie chcą ustąpić im miejsca? A takie podejście obserwujemy u stołecznych rowerzystów.

Tak - stołecznych. Przekonanie, że rowerzysta to heros, któremu należy się szczególny podziw i szacunek, przed którego potrzebami powinni ustępować piesi i kierowcy, dorośli i dzieci, to niestety specyfika Warszawy. W takim Gdańsku przeżyłem kiedyś szok kulturowy: gdy z dziecięcym wózkiem wsiadłem do miejskiego autobusu, którym podróżował cyklista, z szoferki natychmiast wyszedł kierowca i poprosił rowerzystę o opuszczenie autobusu, gdyż zajmował on miejsce przeznaczone dla mojego wózka. Przerażony, że cyklista pobiegnie zaraz na skargę do „Gazety Wyborczej”, albo co najmniej do lokalnego oddziału „Krytyki Politycznej”, próbowałem mediować, ale to ja okazałem się niewychowany. Cyklista grzecznie opuścił autobus i udał się w dalszą drogę na rowerze.

Taką scenę w Warszawie trudno sobie wyobrazić. Podobnie jak niewyobrażalne jest, by rowerzyści w sezonie letnim korzystający masowo z windy w kamienicy Johna na Starym Mieście przepuścili osobę z dziecięcym wózkiem. Przecież mamusia czy tatuś mogą poczekać, albo spróbować jazdy ruchomymi schodami...

Dlatego bardzo ucieszyła mnie wiosenna akcja promocyjna Zarządu Transportu Miejskiego, przypominająca, że pierwszeństwo przed rowerami mają zawsze wózki inwalidzkie i dziecięce. Rower to hobby, a wózki to życiowy przymus. „Przewóz roweru to przywilej, który powinien być wykorzystywany w wyjątkowych okolicznościach, takich jak awaria jednośladu czy załamanie pogody” - przypomina ZTM. Ja razem z życzeniami radosnych świąt Wielkiej Nocy życzę Państwu - wielu wiosennych wyjazdów rowerowych, bez żadnych awarii i załamań pogody. Jazda na rowerze to wspaniały sport.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl