Biuro Ochrony Środowiska Urzędu m.st. Warszawy wydając w imieniu prezydenta miasta pozwolenie na działalność firmom zajmującym się odbieraniem, magazynowaniem i unieszkodliwianiem odpadów na ul. Zarzecze na Żeraniu, nie miało obowiązku uwzględnienia ani sąsiedztwa Wisły i Kanału Żerańskiego, ani terenów Natura 2000, ani nawet mieszkających tam ludzi, zmuszonych do życia w okropnym fetorze.
W poprzednim numerze gazety opisaliśmy sytuację na ulicy Zarzecze nad Kanałem Żerańskim, gdzie w latach 2011-2014 ulokowały się trzy przedsiębiorstwa zajmujące się odbieraniem, magazynowaniem, sortowaniem i unieszkodliwianiem odpadów: PRO-LAS Weremijewicz i Wspólnicy Sp. J., EKO-MAX Recykling Sp. z o.o., oraz PARTNER Sp. z o.o. Prowadzą one swą działalność 20 metrów od budynku wielorodzinnego przy ul. Zarzecze i w bliskim sąsiedztwie ulic Konwaliowej, Zabłockiej, Delfina i Kowalczyka z zabudową jednorodzinną i blokami. Niedaleko jest również biegnąca nad brzegiem Wisły ścieżka rowerowa, przystań wioślarska i tereny rekreacyjne. Według mieszkańców działalność zakładów stanowi zagrożenie dla zdrowia ludzi i prowadzi do degradacji środowiska naturalnego, a przede wszystkim powoduje trudny do zniesienia smród.
Okoliczni mieszkańcy, szczególnie latem, żyją w niewyobrażalnym fetorze, który w związku z działalnością wyżej wymienionych firm roznosi się w promieniu kilkuset metrów. Wielokrotnie kierowali skargi do Wydziału Konserwacji i Ochrony Środowiska dzielnicy Białołęka, do rady i burmistrza dzielnicy Białołęka oraz do Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Jedynym skutkiem były kontrole, przeprowadzone w latach 2013-2015 przez MWIOŚ.
Wobec tego, że wszystkie trzy przedsiębiorstwa otrzymały w latach 2011-2014 zezwolenia na działalność bez decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych, a przeprowadzone przez MWIOŚ kontrole wykazały nieprzestrzeganie przez przedsiębiorców warunków wydanych im decyzji, zwróciliśmy się do naczelnika Biura Ochrony Środowiska m.st. Warszawy z prośbą o wyjaśnienie mechanizmu wydawania pozwoleń na działalność podmiotom zajmującym się odbieraniem i utylizacją odpadów.
Z Wydziału Prasowego otrzymaliśmy odpowiedź wyjaśniającą, że decyzje dla firm PRO-LAS, EKO-MAX i PARTNER zostały wydane przez Prezydenta m.st. Warszawy na podstawie obowiązujących przepisów, tj. ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 r. Prawo ochrony środowiska oraz ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 r. O odpadach i ustawy z dnia 14 grudnia 2012 r. O odpadach. W dniach wydawania ww. firmom pozwoleń na przetwarzanie odpadów nie obowiązywał wymóg wcześniejszego uzyskania decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych. Przepis, na podstawie którego uzyskanie pozwolenia na przetwarzanie oraz na zbieranie i przetwarzanie odpadów musi być poprzedzone wydaniem decyzji środowiskowej, wszedł w życie dopiero 23 stycznia 2013 roku.
Tak więc organ wydający pozwolenie trzem firmom lokującym się na Zarzeczu działał jak najbardziej „na podstawie i w granicach prawa, z poszanowaniem uzasadnionych interesów przedsiębiorców”. Szkoda, że organ nie działał również z poszanowaniem praw i interesów mieszkających w okolicy ludzi. Widać, że interes ekonomiczny bardziej się liczy, a szczególnie dochodowy interes śmieciowy.
Na pytanie, dlaczego przed wydaniem decyzji zezwalającej firmom na Zarzeczu na działalność związaną z przetwarzaniem odpadów nie przeprowadzono konsultacji społecznych, co w przypadku przedsięwzięć znacznie ingerujących w środowisko naturalne w Unii Europejskiej jest bezwzględnym wymogiem, uzyskałam odpowiedź, że w Polsce obowiązują przepisy krajowe, a nie europejskie. Tak ustawa „Prawo ochrony środowiska”, jak i ustawa „O odpadach” nie przewidują przeprowadzania konsultacji społecznych ani udziału społeczeństwa w postępowaniu przed wydaniem wyżej wymienionych decyzji.
Jednocześnie zostałam pouczona, że zgodnie z art. 170, ust. 2 ustawy „O odpadach”, właściciele nieruchomości sąsiadujących z instalacją lub nieruchomością, na której będzie prowadzone zbieranie i/lub przetwarzanie odpadów, nie są stronami w postępowaniu. Inaczej mówiąc, można ich kompletnie zignorować. Jeszcze inaczej mówiąc, obywatel nic nie może na to poradzić, jeżeli obok jego posesji ulokuje się firma, dosłownie i w przenośni, zatruwająca mu życie.
Z rozmowy telefonicznej, przeprowadzonej z panią naczelnik Biura Ochrony Środowiska m.st. Warszawy, Barbarą Mandziak, zorientowałam się, że urzędnicy tegoż biura w ogóle nie znają terenu, o którym decydują. Pani naczelnik przyznała, że pierwszy raz słyszy o terenach rekreacyjnych planowanych na Żeraniu. Można z tego też wnioskować, że objęcie żerańskich terenów nadwiślańskich unijnym programem „Natura 2000” w ramach obszaru „Dolina Środkowej Wisły”, ciągnącego się między Dęblinem a Płockiem, również uszło jej uwagi.
Na moją sugestię, że organ pozwalający na działalność wybitnie ingerującą i degradującą środowisko naturalne powinien poznać najpierw tereny, o których decyduje, dostałam poprzez Wydział Prasowy odpowiedź, że organ kieruje się wyłącznie przepisami prawa, w tym aktami prawa miejscowego, o ile takie zostały ustanowione.
Otóż, dla obszaru znajdującego się w rejonie ulicy Zarzecze nie został uchwalony Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego i w związku z tym, organ zezwalający na działalność firmom śmieciowym, nie był niczym ograniczony a także „nie miał obowiązku uwzględniania sąsiedztwa cieków wodnych, Wisły i Kanału Żerańskiego z przystanią wioślarską i zabytkową śluzą, ścieżki rowerowej i terenów Natura 2000”.
O ile mi wiadomo, Polska zobowiązując się w Traktacie Ateńskim z 16 kwietnia 2003 r. do wyznaczenia na swoim terytorium sieci obszarów Natura 2000, tym samym zobowiązała się do przestrzegania przepisów unijnych z tym związanych. Przepisy te wprowadzone zostały do polskiego prawa wraz z wejściem w życie ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 o ochronie przyrody (Dz. U. z 2004 r. nr 92, poz. 880). Według tych przepisów nie można zezwolić na realizację przedsięwzięcia, którego wpływ na obszar Natura 2000 byłby znacząco negatywny, a przecież jeszcze jesteśmy w Unii Europejskiej.
Na koniec poprosiłam o przedstawienie aktualnej sytuacji na ulicy Zarzecze. Chodziło mi przede wszystkim o firmę Eko-MAX Recykling, która działa w tej chwili w ograniczonym zakresie (i dlatego mniej śmierdzi), gdyż wygasło jej pozwolenie na przetwarzanie odpadów. Uzyskałam odpowiedź, że Eko-Max Recykling aktualnie posiada decyzję z 2014 roku zezwalającą na zbieranie odpadów innych niż niebezpieczne. Zgodnie z warunkami decyzji, w miejscu zbierania nie są przyjmowane odpady posiadające właściwości odorowe.
Obecnie Prezydent m.st. Warszawy „proceduje postępowanie administracyjne w sprawie wydania EKO-Max Recykling nowego pozwolenia na wytwarzanie odpadów”. „Podmiot” musi jednak wykazać, że posiada możliwości techniczne i organizacyjne do należytego prowadzenia działalności w tym zakresie i że jego działalność nie będzie powodować zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi lub dla środowiska, w tym m.in., że „prowadzona przez podmiot działalność nie będzie powodować uciążliwości przez zapach”.
Z odpowiedzi Urzędu m.st. Warszawy wynika, że ulokowanie na ulicy Zarzecze firm przetwarzających śmieci odbyło się zgodnie z prawem. Nie zmienia to jednak mojego przeświadczenia, ze proces wydawania pozwoleń i sprawowania kontroli nad działalnością podmiotów zajmujących się zbieraniem i przetwarzaniem odpadów, a więc znacznie ingerujących w środowisko, wydaje się być mocno niedoskonały. Przymykanie oczu na brak decyzji środowiskowych oraz unikanie przez podmioty kontroli, niekonsekwentne egzekwowanie zaleceń pokontrolnych i wymogów zastosowania nowoczesnych rozwiązań technicznych, jak choćby kurtyny antyodorowe, jest tego dowodem. Powyższe praktyki zdecydowanie odbiegają od standardów i zaleceń europejskich.
Dla mieszkańców ulicy Zarzecze i jej okolic oznacza to, że pozostaje im dopilnować, aby EKO-MAX Recykling nie dostał kolejnego pozwolenia na zbieranie, unieszkodliwianie i odzysk odpadów, aż nie zastosuje rozwiązań technicznych gwarantujących działalność bezpieczną dla ludzi i środowiska.
JT
PS. Dosłownie w ostatniej chwili przed oddaniem tego numeru do druku dostaliśmy pewną wiadomość, że 18 marca firma EKO-MAX Recykling Sp. z o.o. otrzyma od Prezydenta m.st. Warszawy kolejne zezwolenie na zbieranie, unieszkodliwianie i odzysk odpadów w instalacji do mechanicznego i biologicznego ich przetwarzania. Tak więc wbrew woli mieszkańców, złoty interes śmieciowy na Żeraniu będzie kręcił się dalej.