W ostatnim wydaniu NGP pisaliśmy optymistycznie, że sytuacja w Białołęce jest bliska rozwiązania. Tymczasem przypomina ona jako żywo scenariusz kiepskiego serialu, gdzie zwroty akcji polegają na jej bezustannym powrocie w to samo miejsce.
Pozostawiliśmy czytelników w dniu sesji 10 lutego, zwołanej przez Wiktora Klimiuka, przewodniczącego rady dzielnicy Białołęka, którego wybór został uznany przez wojewodę mazowieckiego Zdzisława Sipierę, ale zanegowany przez władze Warszawy. Sesja odbyła się w warunkach urągających wszelkim zasadom.
Czy na sali jest elektryk?
Upierający się przy trwaniu w okopach zarząd z Piotrem Jaworskim postarał się, by nie było na sali nagłośnienia i światła. Początkowo więc przyświecano sobie telefonami komórkowymi; na szczęście wśród publiczności znalazł się elektryk, stała się jasność i nic nie stało już na przeszkodzie odwołania ze stanowiska burmistrza Piotra Jaworskiego wraz z całym zarządem. Argument niezmienny – autorytarne działania, brak dbałości o interesy mieszkańców Białołęki, utrata zaufania mieszkańców, brak większości w radzie dzielnicy. Platforma Obywatelska, z której wywodzi się Piotr Jaworski, dysponuje w radzie 9 głosami, zaś Klub Radnych Niezależnych i Klub Prawa i Sprawiedliwości, działające wspólnie, dysponują 14 głosami. Pomimo demokratycznej większości, uchwały rady nie są uznawane przez władze Warszawy, które podobnie jak białołęcki zarząd dzielnicy okopały się na swojej pozycji i nie zamierzają ustąpić, choć wojewoda mazowiecki postanowił inaczej. Dla władz Warszawy sesje Białołęki organizowane przez demokratyczną większość są „prywatnymi spotkaniami”. Informacje o sesjach nie są zamieszczane na portalu urzędu dzielnicy, tudzież nie są tam zamieszczane uchwały rady. W Biuletynie Informacji Publicznej m.st. Warszawy również próżno ich szukać.
Nowy zarząd kontra stary zarząd
10 lutego rada Białołęki demokratyczną większością, choć bez udziału radnych PO, powołała jednogłośnie na stanowisko burmistrza Jana Mackiewicza z lokalnego ugrupowania Razem dla Białołęki. Wiceburmistrzami zostali: Marcin Adamkiewicz z tego samego ugrupowania i Łukasz Oprawski z PiS. Nowi burmistrzowie chcieliby zacząć działać, ale są burmistrzami „bez ziemi”. Nie dysponują pomieszczeniami, pieczątkami i dokumentami niezbędnymi do sprawowania urzędu. Stary zarząd nie zamierza odpuścić. 11 lutego, a więc dzień po sesji zwołanej przez Klub Radnych Niezależnych i PiS, stary zarząd umieścił na stronie dzielnicy oświadczenie, w którym można przeczytać m.in.: „W związku z żądaniem w dniu 11 lutego przez pana Jana Mackiewicza (określającego się jako Burmistrz Dzielnicy Białołęka), Marcina Adamkiewicza (określającego się jako z-ca Burmistrza Dzielnicy Białołęka i Łukasza Oprawskiego (określającego się jako z-ca Burmistrza Dzielnicy Białołęka), oraz inne, nieuprawnione osoby fizyczne (…) protokolarnego przekazania gabinetu Burmistrza Dzielnicy, gabinetów zastępców Burmistrza Dzielnicy, pieczęci urzędowych i imiennych oraz wszelkiej dokumentacji i innych przedmiotów, jako Zarząd Dzielnicy Białołęka oświadczamy, że zgodnie z opiniami prawnymi prof. dr hab. Adama Jaroszyńskiego z dnia 3 lutego 2016 r. dotyczącymi nadzoru wojewody oraz postępowania nadzorczego nad dzielnicami m.st. Warszawy otrzymanymi od Prezydenta m.st. Warszawy (…) „W myśl art. 87 ustawy o samorządzie gminnym organy nadzoru mogą wkraczać w działalność gminną w przypadkach określonych ustawami. Skoro więc sama ustawa w art. 35 ust. 3 pkt 5 przewiduje, że w statucie jednostki pomocniczej określa się zakres i formy kontroli oraz nadzoru organów gminy nad działalnością organów jednostki pomocniczej, co zostało uczynione w statutach dzielnic m.st. Warszawy, to regulacja ta automatycznie wyłącza uprawnienia nadzorcze Wojewody Mazowieckiego w stosunku do dzielnic m.st. Warszawy”. (…) (pisownia oryginalna, przyp. red.)
W konkluzji tego oświadczenia, podpisanego przez zarząd pod wodzą Piotra Jaworskiego, znajdują się słowa o bezprawności powoływania się Jana Mackiewicza, Marcina Adamkiewicza i Łukasza Oprawskiego na wykonywanie przez nich funkcji burmistrza i wiceburmistrzów, a także takie oto słowa: „Do czasu wyjaśnienia przez organy nadzoru lub inne uprawnione organy zaistniałej sytuacji, osobom podającym się za członków Zarządu Dzielnicy Białołęka zaproponowane zostaną odpowiednie pomieszczenia w budynku Urzędu Dzielnicy Białołęka m.st. Warszawy.”
Wygląda na to, że stary zarząd stracił niemal całkowicie oparcie u tzw. zwykłych białołęczan. Nawet na portalu sympatyzującej z PO lokalnej gazety pojawiły się tego typu komentarze: „Spokojnie, HGW już niedługo POdziękujemy i skończy się totalitaryzm na Białołęce”, „Jaworski i Majchrzak to totalnie skompromitowani politycy PO, totalnie, to co robią to łamanie demokracji!”, „Wstyd mi, że głosowałem na PO...”, „Coś mi się wydaje, że Wojewoda odwoła Panią HGW za uniemożliwianie demokratycznych (większości w radach dzielnic) miedzy innymi Dzielnice Włochy, Bemowo Śródmieście i Białołęka (pisownia oryginalna, przyp. red.).
Apel do Hanny Gronkiewicz-Waltz
15 lutego nowo powołani burmistrzowie: Mackiewicz, Adamkiewicz i Oprawski wystosowali i dostarczyli do kancelarii prezydent Warszawy pojednawcze w tonie i charakterze pismo, z apelem o uznanie demokratyczności ich wyboru na zaszczytne funkcje. Pismo to w całości można przeczytać na stronie NGP. Oto jego fragment: „W trosce o poszanowanie zasad funkcjonowania demokratycznego państwa, w tym również w ramach białołęckiego samorządu, zwracamy się z apelem o niepodejmowanie działań przeciwko woli większości radnych Rady Dzielnicy Białołęka m.st. Warszawy. Kierując się dobrem mieszkańców naszej dzielnicy grupa czternastu radnych, czyli zdecydowana większość w 23-osobowej radzie uznała, że jedynym sposobem na przywrócenie mieszkańcom poczucia, że są gospodarzami we własnej dzielnicy, jest zmiana sposobu jej zarządzania poprzez dokonanie niezbędnych zmian personalnych. (…) Naszym głównym celem jest działanie na rzecz potrzeb i oczekiwań mieszkańców. Deklarujemy gotowość do podjęcia rozmów na temat bliższej i dalszej przyszłości Dzielnicy Białołęka oraz niezbędnych inwestycji z uwzględnieniem zasad zrównoważonego rozwoju.”
Odpowiedź na pismo burmistrzów była tyleż rychła, co kategoryczna i w tonie z pewnością bardzo daleka od pojednawczości. Na stronie Białołęki ukazało się Zarządzenie nr 206/2016 Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy w sprawie wstrzymania wykonania uchwał Rady Dzielnicy Białołęka m.st. Warszawy, podpisane przez wiceprezydenta Jarosława Jóźwiaka, z upoważnienia Hanny Gronkiewicz-Waltz. Zarządzenie wstrzymuje uchwały w sprawie odwołania Piotra Jaworskiego oraz uchwały w sprawie powołania Jana Mackiewicza, Marcina Adamkiewicza i Łukasza Oprawskiego. Uchwały zostaną przekazane Radzie Warszawy, by ta stwierdziła ich nieważność, zaś wykonanie zarządzenia powierza się … Piotrowi Jaworskiemu.
Wet za wet
19 lutego Klub Radnych Niezależnych i Klub PiS zwołały kolejną sesję. Ponownie odwołano na niej z funkcji burmistrza Piotra Jaworskiego, ponownie powołano burmistrzów Jana Mackiewicza, Marcina Adamkiewicza i Łukasza Oprawskiego. By wyjść naprzeciw wątpliwościom prawnym zgłaszanym przez prezydent Warszawy w kontekście powołania na funkcję przewodniczącego rady dzielnicy Wiktora Klimiuka, odwołano go z funkcji, po czym ponownie powołano. Z funkcji wiceprzewodniczącej rady odwołano Magdalenę Roguską z Platformy Obywatelskiej, na jej miejsce powołano Marcina Korowaja z Klubu Radnych Niezależnych. Sesja zakończyła się przerwą na etapie dyskutowania sprawy wygaszenia mandatu Waldemara Roszaka z PO, który łączy funkcję radnego dzielnicy Białołęka i przewodniczącego komisji inwestycji, infrastruktury i planowania przestrzennego z pracą w firmie deweloperskiej JW Construction, co wskazuje na ewidentny konflikt interesów. Wiktor Klimiuk zdecydował o przerwie w obradach rady dzielnicy ze względu na nieobecność Waldemara Roszaka, który według niego powinien mieć szansę wypowiedzenia się w swojej sprawie.
Czym zakończy się bunt w twierdzy PO? Bardzo trudno dziś odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje się, że ruch jest teraz po stronie wojewody mazowieckiego, jako że reakcja miasta na uchwały ostatniej sesji Białołęki jest przewidywalna do bólu – zapewne będzie kolejne wstrzymanie i kolejne przekazanie do Rady Warszawy w celu stwierdzenia ich nieważności. Białołęccy radni nie składają broni. Zapowiadają, że będą wybierać ten sam zarząd aż do skutku. Miasto też nie zamierza składać broni, nic na to nie wskazuje.
Elżbieta Gutowska