Prosto z mostu
Polska jest podzielona na pół, tak przynajmniej twierdzą dziennikarze. Te dwie połówki nie chcą i nie potrafią się ze sobą porozumieć. Za poprzedniej władzy przyjęto kilka ustaw dotyczących ważnych dla ludzi spraw. Podniesiono wiek emerytalny, wprowadzono obowiązek szkolny sześciolatków, praktycznie zlikwidowano prywatne ubezpieczenia emerytalne, a za to ułatwiono prywatyzację służby zdrowia. Dlatego w ostatnich ośmiu latach dochodziło do protestów społecznych: ludzie demonstrowali na ulicach, przedsiębiorcy uruchamiali kampanie lobbingowe, miliony obywateli podpisywały się pod petycjami i społecznymi projektami ustaw.
Obecny rząd w dużej mierze „odkręca” te reformy. Zlikwidował obowiązek szkolny sześciolatków, zapowiada obniżenie wieku emerytalnego, przygotowuje reformę służby zdrowia, opartą na bezpośrednim finansowaniu świadczeń z budżetu państwa. Jak rozumiem, gdy odtają śniegi, ruszą równie masowe protesty przeciwko wcześniejszemu przechodzeniu na emeryturę, przeciwko dofinansowaniu rodzin wielodzietnych, przeciwko opodatkowaniu zagranicznych banków i hipermarketów, żądające przywrócenia obowiązku szkolnego dla sześcioletnich dzieci. Jeżeli tak będzie, Polska rzeczywiście się podzieli - trudno będzie znaleźć kompromis między tymi postulatami a działaniami rządu.
Tymczasem na ulicach widzimy dziwne marsze tzw. kodystów, wśród których rozpoznajemy twarze polityków PO, PSL i SLD. Piszę „dziwne”, bo nie bardzo wiem, o co w nich chodzi. W marszu protestującym przeciwko ograniczaniu wolności słowa prym wiedli dziennikarze największej polskiej gazety codziennej oraz redaktor naczelny jednego z wiodących tygodników społeczno-politycznych. O co im chodzi? Wziąłem do ręki dawno nie czytane papierowe wydanie „Gazety Wyborczej”, a tam - rzeczywiście - na każdej stronie: Kaczyński, Kaczyński... Też bym protestował na ich miejscu.
Próba rozmowy z kodystami przypomina przekonywanie członków sekty. Oni wiedzą, że w Polsce rządzi reżim, który zniszczył demokrację, a teraz notorycznie łamie prawo. Na pytanie „jaki przepis konkretnie?” reagują świętym oburzeniem, kończącym dyskusję, i wzywają do bojkotu reżimowej telewizji. Nie chcę myśleć, do jakich tragedii rodzinnych dojdzie, gdy TVP kupi prawa do transmisji jakichś ważnych zawodów sportowych: mąż kodysta będzie je musiał wszak oglądać w tajemnicy przed żoną kodystką...
Całe szczęście, że minister zdrowia nie jest członkiem PiS. Gdyby był, kodyści musieliby zbojkotować państwową służbę zdrowia. Mielibyśmy wtedy z nimi dużo więcej kłopotów, niż ze świadkami Jehowy, którzy tylko odmawiają transfuzji...
Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl