Triumfalny „powrót” koszy na odpady tekstylne

Wyrastające jak grzyby po deszczu w polskim krajobrazie kosze na odpady tekstylne należące do powiązanej z pewną firmą ze Skarżyska Kamiennej fundacji ekologicznej, czerpiącej spore zyski ze sprzedaży zebranych ubrań, w ostatnich latach stały się nieodzownym elementem polskiego krajobrazu. Tysiące takich koszy stanęło na ulicach polskich miast, miasteczek i wsi. Z reguły nielegalnie, o czym donosiły media. Bez zgody właścicieli terenu, bez opłat, degradując przestrzeń publiczną. Kilkadziesiąt takich koszy stanęło też na praskich ulicach, trawnikach i skwerach. Wokół każdego zniszczona przestrzeń, podeptane trawniki, walające się śmieci, bezdomni wygrzebujący tekstylia.

Z plagą koszy walczyli prascy radni, m.in. Paweł Lisiecki, walczyli społecznicy, walczyli mieszkańcy. Po latach walki i stosowania różnych administracyjnych procedur latem tego roku zniecierpliwiony burmistrz Lisiecki nakazał ZPTP usunięcie ok. 20 najbardziej zniszczonych kontenerów. W praskim krajobrazie jakby przejaśniało.

Wydawało się, że będzie tylko lepiej i kolejne niepotrzebne kosze wkrótce trafią na złom. Wydawało, bo przed kilkoma tygodniami zarząd (pod nieobecność burmistrza) podjął uchwałę nr 1991/2015, w której wydał zgodę na ustawienie przez Polski Czerwony Krzyż pojemników na tekstylia w 23 lokalizacjach na Pradze wskazanych przez ZGN. Mimo że na koszach pojawiła się informacja, że stanowią własność PCK, ich forma oraz informacje na stronie internetowej PCK nie pozostawiają wątpliwości, wskazując na powiązania z firmą ze Skarżyska Kamiennej. Kosze ustawiono m.in. na zadbanych trawnikach, misach na zieleń przyuliczną, wyremontowanym podwórku. O całej akcji nie wiedział burmistrz, urzędnicy Delegatury Biura Gospodarki Nieruchomościami, Wydziału Infrastruktury i ZPTP. Zgoda części zarządu na nowe kosze, przy jednoczesnej walce burmistrza Pragi i mieszańców o lepszą przestrzeń publiczną każe postawić pytanie o właściwy przepływ informacji między poszczególnymi komórkami praskiego samorządu. Staropolskie przysłowie „nie wie głowa, co czyni ręka” samo ciśnie się na usta.

Abstrahując od potrzeby wyrzucania gdzieś odpadów tekstylnych, warto, by prascy samorządowcy, wydając tego typu zgody brali przykład z innych dzielnic – przykładowo wg danych PCK na Ochocie stanął 1 kosz, na Żoliborzu 2, a na Targówku 9. Tymczasem na Pradze aż 19! Może warto na przyszłość ustawić jeden kosz np. przy Urzędzie Dzielnicy i po 1 przy punktach Caritas? Będzie czyściej w przestrzeni publicznej, a i odbiór tekstyliów będzie łatwiejszy.

KMI