Otrzymaliśmy telefoniczną informację od naszej czytelniczki, zasmuconej wycinką dużego drzewa spod jej okna przy ul. Nieporęckiej. Jak się dowiedzieliśmy w Wydziale Ochrony Środowiska Dzielnicy Praga Północ, deweloper, będący właścicielem terenu, otrzymał zgodę na wycinkę pod warunkiem dokonania nasadzeń zastępczych. Można się ich spodziewać na wiosnę. Czy jest to jednak wystarczająca pociecha dla kogoś, kogo widok dużego drzewa za oknem zwyczajnie cieszy, kto lubi na nie patrzeć przy zmieniających się porach roku, kto docenia cień i chłód jaki daje zieleń latem, komu przyjaźnie w uchu brzmi ptasi harmider wśród gałęzi? Miasto musi się rozwijać! – powiedzą jak zwykle urzędnicy od inwestycji, dumni z zabetonowania kolejnego placu, a inwestor na koniec posadzi kilka rachitycznych drzewek, które nigdy nie będą miały szans dorosnąć do rozmiarów tego wyciętego, nie dadzą ani tyle cienia, ani tyle tlenu.
W Europie Zachodniej jest inaczej: mieszkańcy nie są zaskakiwani nagłą wycinką, a taki wniosek jest komunikowany z wyprzedzeniem sąsiadom inwestycji – skarżyła się nasza czytelniczka. Tu docieramy, być może, do sedna problemu. Miasto Stołeczne Warszawa nie respektuje nawet przepisów ustawy o dostępie do informacji o środowisku, nakładających na gminy obowiązek informowania społeczeństwa o wnioskach na wycinkę drzew i krzewów za pośrednictwem Biuletynu Informacji Publicznej. Informacje takie nadal są zamieszczane co najwyżej na Ekoportalu, ogólnopolskiej platformie, gdzie wyszukanie odpowiednich danych jest skomplikowane i czasochłonne. Warszawscy urzędnicy i tak nie zawsze z niej korzystają, aby poinformować o procedowanym właśnie wniosku na wycinkę. Ogranicza to dostęp do informacji także organizacjom ekologicznym, które - przystępując do postępowania - mogą się przyjrzeć, czy na pewno proponowana wycinka jest jedynym rozwiązaniem, albo czy jej skala jest uzasadniona. W Warszawie problem dotyczy także inwestycji miejskich – remontów ulic, przebudowy instalacji podziemnych itd., gdzie zieleń jest jednak z reguły na ostatnim miejscu. Dlatego pełnowartościowej zieleni w Warszawie ubywa. Tymczasem wiadomo, że jej sąsiedztwo nie tylko wpływa zbawiennie na mieszkańców, ale podnosi też wartość sąsiadujących z nią nieruchomości. Bez stosownego pozwolenia można wycinać tylko drzewa owocowe; inaczej traktowane są także przypadki zagrażające mieniu oraz zdrowiu i życiu ludzi. Ten ostatni powód jest często mocno nadużywany we wnioskach przedstawianych nawet przez miejskich urzędników. Większość ze 101 drzew wnioskowanych pierwotnie przez Zarząd Oczyszczania Miasta do wycięcia w Parku Praskim miało zagrażać życiu ludzi. Miasto deklaruje zmianę podejścia w tym zakresie, ale na razie w żaden sposób nie przekłada się to na praktykę, dlatego wciąż możemy zostać zaskoczeni nagłą wycinką, a zapewnienia o szansach Warszawy w rywalizacji o tytuł Europejskiej Zielonej Stolicy możemy na razie między bajki włożyć.
Kr.