„Nie marnujcie energii na protesty, gazociąg i tak powstanie” – tą cyniczną uwagą, skierowaną przez Leszka Drogosza z Biura Infrastruktury Urzędu m.st. Warszawy do mieszkańców Białołęki, sprzeciwiających się przebiegowi gazociągu po zachodniej stronie Kanału Żerańskiego, można podsumować spotkanie przedstawicieli firmy PGNiG Termika oraz władz miasta i dzielnicy z mieszkańcami, jakie odbyło się 24 listopada w białołęckim ratuszu.
O planowanej inwestycji PGNiG Termika pisaliśmy już kilkakrotnie. Chodzi o 10-kilometrowy gazociąg wysokiego ciśnienia, który biegnąc wzdłuż Kanału Żerańskiego, doprowadzi gaz z Rembelszczyzny do Elektrociepłowni Żerań. Wiąże się to z konieczną modernizacją 60-letniego zakładu i zastąpieniem przestarzałego bloku węglowego nowym, gazowo-parowym.
Nikt, oczywiście, nie kwestionuje zasadności modernizacji Elektrociepłowni Żerań. Kontrowersje wzbudza przede wszystkim trasa gazociągu oraz planowane wycięcie 1400 drzew, a przez to zniszczenie terenów rekreacyjnych na Kanałem Żerańskim. Na wniosek mieszkańców udało się wreszcie, we wtorek 24 listopada, zorganizować spotkanie z udziałem przedstawicieli inwestora, PGNiG Termiki, wykonawcy, firmy Gaz-System, projektantów, a także przedstawiciela Biura Infrastruktury m.st. Warszawy oraz władz Białołęki, w osobach burmistrza Piotra Jaworskiego i Piotra Smoczyńskiego.
Spotkanie miało rozwiać wszystkie wątpliwości i obawy mieszkańców Białołęki. Niestety, mimo wyczerpującej prezentacji inwestycji przez Kamila Kobylińskiego z PGNiG Termika oraz wielogodzinnej dyskusji (spotkanie skończyło się tuż przed północą), mieszkańcy nie otrzymali satysfakcjonujących odpowiedzi na nurtujące ich pytania, za to przekonali się, że PGNiG Termika nie ma zamiaru pójść na żadne ustępstwa i nie zamierza zmieniać przebiegu trasy gazociągu.
A rzecz jest bardzo istotna, gdyż gazociąg, w przeważającej części, ma biec po zachodniej stronie Kanału, blisko osiedli przy ul. Kowalczyka i Krzyżówki, przedszkola przy Morelowej, boiska „Orlik” oraz planowanego żłobka. Tymczasem po wschodniej stronie kanału nie ma osiedli mieszkaniowych, jest za to ogólny bałagan, składy materiałów budowlanych i palenie opon. Mieszkańcy, obawiając się o swoje bezpieczeństwo i dewastację terenów zielonych, dziwili się, dlaczego gazociągu nie można poprowadzić po prawej stronie, z dala od budynków mieszkalnych.
Okazało się, że właśnie ze względu na bezpieczeństwo. Przedstawiciel PGNiG Termiki, Kamil Kobyliński odmieniał to słowo przez wszystkie przypadki, jak mantrę, tłumacząc, że gazociągów nie można lokalizować na terenie naszpikowanym infrastrukturą kolejową oraz obiektami gospodarki budowlanej i materiałowej. Przekonywał też mieszkańców, że gazociąg będzie dla nich absolutnie bezpieczny, bo zamiast przewidzianych prawnie 4 metrów odległości, PGNiG, zakopując rurę w odległości 30 m od obiektów mieszkalnych, daje ludziom aż 26 metrów bezpiecznej strefy więcej! Pierwotny projekt przewidywał zresztą lokalizację gazociągu na całej długości po zachodniej stronie, dopiero po rozmowach z dzielnicą inwestor postanowił zrewidować projekt i część gazociągu poprowadzić po wschodniej stronie.
Zapewnienia o bezpieczeństwie, głównie zresztą samej rury, a nie ludzi i zwierząt, nie przekonały mieszkańców i zaczęli drążyć, pytając, kto jest właścicielem położonych po prawej stronie Kanału terenów, które tak usilnie PGNiG stara się chronić i na których bardziej mu zależy niż na przedszkolu i żłobku. Okazuje się, że właścicielami terenów są PKP, Przedsiębiorstwo Budownictwa Wodnego S.A., kilka mniejszych firm prywatnych oraz Skarb Państwa. Prawdopodobnie trudno się z nimi dogadać, dużo łatwiej i taniej jest wyciąć kawał „niczyjego”, czyli miejskiego lasu.
Ta ogromna rzeź drzew to kolejna sporna sprawa. PGNiG nie ukrywa, ze w związku z budową trzeba będzie oczyścić z zieleni pas o szerokości 20-30 metrów. Pod topór pójdzie ponad 1400 drzew, głównie topól amerykańskich, ale też i dużo dębów szypułkowych. Spółka zapewnia jednak, ze po zakończeniu inwestycji cały teren zostanie zrekultywowany, a środowisko przyrodnicze odtworzone w poprzednim stanie.
- Jak to zrobicie, ze wróci chroniony dzięcioł zielony, gnieżdżący się w tych drzewach? – pada pytanie z sali i pozostaje bez odpowiedzi, jak wiele innych tego wieczoru.
Kolejnym zarzutem mieszkańców był brak konsultacji społecznych w związku z budową gazociągu. W odpowiedzi na to burmistrz Piotr Jaworski zasłaniał się Planem Zagospodarowania Przestrzennego, który dla zachodniej strony Kanału Żerańskiego był uchwalony w 2012 roku. W czasie wyłożenia planu istniała możliwość zgłaszania uwag. Według burmistrza, mieszkańcy sami sobie są winni, bo nikt się wtedy nie interesował sprawą – wpłynęła tylko jedna uwaga od Zielonego Mazowsza. Informacje dostępne były na stronach urzędu miasta.
Ktoś zauważył, że to nie były konsultacje, a informacja nie była wystarczająca. O tak ważnej dla ludzi sprawie powinny informować ogłoszenia na każdym słupie na terenie dzielnicy, chyba że władzom zależało na jak najdłuższym ukryciu pewnych aspektów. Po ich ujawnieniu, od razu spadłoby przecież zainteresowanie mieszkaniami w tym rejonie. Widać to po obecnym spadku cen mieszkań.
Burmistrz Jaworski odpierał ataki, tłumacząc, że Białołęka nie jest inwestorem, on sam tu niewiele może, a w ogóle jest tu po to, żeby inwestycja była jak najmniej uciążliwa.
- Panie burmistrzu, pan powinien być z nami, a nie przeciwko nam – padł na to głos z sali.
To był głos wyrażający wielkie rozczarowanie. Mieszkańcy czują się oszukani, głównie z powodu całkowitego pominięcia ich opinii w momencie decydowania o kształcie ich najbliższego otoczenia. Jak można robić coś wbrew ludziom? Przedstawicielka Stowarzyszenia „Baobab” zapytała przedstawicieli PGNiG Termiki wprost:
- Czy państwo chcecie coś zmienić, czy tylko dajecie się ludziom wykrzyczeć, a i tak wszystko zostało już postanowione?
Sprawa nie jest jednak do końca przesądzona. Jeżeli rzeczywiście został zmieniony przebieg rurociągu, powinna być wydana nową decyzja środowiskowa. Burmistrz poinformował, że wniosek o wydanie nowej decyzji środowiskowej jeszcze nie wpłynął.
Na dalsze pytania, czy zarząd dzielnicy rozważa odrzucenie wniosku o pozwolenie na wycinkę drzew i zablokowanie inwestycji, odpowiedział przedstawiciel Biura Infrastruktury miasta, Leszek Drogosz. Poradził on, aby nie marnować energii na protesty, bo inwestycja i tak nie zostanie zablokowana, gdyż jest to inwestycja strategiczna dla całej Warszawy. Zdaniem burmistrza Jaworskiego mieszkańcy Białołęki są szczęściarzami, że taka inwestycja będzie realizowana właśnie w naszej dzielnicy.
W tym momencie nasuwa się pewna refleksja. Żoliborzanie mogą protestować i prawdopodobnie zablokują budowę Mostu Krasińskiego, bo jest im niepotrzebny i nie chcą przyjąć ruchu z prawobrzeżnych dzielnic. Natomiast mieszkańcy Białołęki muszą przyjąć na siebie następną po oczyszczalni ścieków „Czajce”, ważną dla całego miasta inwestycję, choć zniszczeniu ulegnie ładny fragment dzielnicy i jeszcze mają się z tego cieszyć.
Czując się więc niezwykle szczęśliwa i zaszczycona usytuowaniem w Białołęce kolejnej strategicznej inwestycji, dochodzę do smutnych wniosków, że dzielnice Warszawy bynajmniej nie są sobie równe, a demokracja widnieje jedynie na papierze i właściwie na nic my, mieszkańcy, nie mamy wpływu.
Joanna Kiwilszo