Bródnowska mogiła ofiar stalinizmu

W najodleglejszym zakątku Cmentarza Bródnowskiego, na terenie kwatery 45N, Służba Bezpieczeństwa grzebała zamordowanych działaczy podziemia niepodległościowego. Dzięki prowadzonym w lipcu tego roku przez IPN pracom poszukiwawczym, udało się odnaleźć szczątki kilku z nich.

1 listopada, jak co roku, udamy się na cmentarze odwiedzić groby naszych bliskich. Są rodziny, które nie mogą tego zrobić; nie wiedzą bowiem, gdzie pochowano ich krewnych, zamordowanych w stalinowskich więzieniach. Chowano ich często w zbiorowych, bezimiennych mogiłach na cmentarzach, w pobliżu siedzib aparatu bezpieczeństwa i na poligonach wojskowych. Najbardziej znanym miejscem pochówku ofiar komunizmu w Warszawie jest „łączka” na wojskowych Powązkach.

Swoją „łączkę” ma też Cmentarz Bródnowski. To kwatera 45N, znajdująca się na samym końcu tzw. Alei Szerokiej, pod murem oddzielającym cmentarz chrześcijański od żydowskiego, nieopodal ulicy Rzeszowskiej. To tu, według relacji świadków, po wojnie Służba Bezpieczeństwa grzebała potajemnie zamordowanych działaczy niepodległościowych. Teraz jest tu pomnik w kształcie kamiennego kręgu, ustawionego wokół dawnej studni, z górującym nad nim stalowym krzyżem, wzniesiony w latach 1998-2001.

W pierwszych dniach lipca 2015 r. na terenie kwatery 45N trwały prace poszukiwawcze prowadzone przez zespół Samodzielnego Wydziału Poszukiwań IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Badania prowadzone były w ramach realizowanego w Instytucie Pamięci Narodowej ogólnopolskiego programu badawczego „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego 1944–1956”, zmierzającego do ustalenia lokalizacji grobów osób straconych i zamordowanych w latach stalinizmu, ich ekshumacji i identyfikacji. O to, skąd naukowcy wiedzieli, gdzie należy kopać, zapytaliśmy kierującego pracami profesora Krzysztofa Szwagrzyka.

- Prace ekshumacyjne zawsze poprzedzone są trwającymi wiele miesięcy, a czasem lat poszukiwaniami źródłowymi – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk. - Nie chodzi tylko o źródła pisane, ale również mówione, różnego rodzaju wspomnienia i relacje. Te dokumenty pozwalają określić, z jaką skalą pochówków możemy mieć do czynienia na danym terenie.

Według zgromadzonych informacji na terenie Cmentarza Bródnowskiego można było się spodziewać nawet kilkuset pochówków ludzi zamordowanych w latach 1945-47 w więzieniach warszawskich. Jednak tylko jedno miejsce w całej nekropolii było najbardziej prawdopodobne – to właśnie kwatera 45N, bowiem tylko ta jedna kwatera pojawia się w dokumentacji cmentarnej w trzydziestu paru przypadkach. Tyle tylko, że dzisiejsza kwatera 45N nijak się ma do kwatery sprzed kilkudziesięciu lat. Obecnie jest to kwatera zabudowana, są tam groby i pomniki z lat 90.

- W lipcu 2015 roku mogliśmy rozpocząć prace poszukiwawcze wyłącznie na obszarze dotychczas niezabudowanym – tłumaczy prof. Krzysztof Szwagrzyk. - Wiedzieliśmy, że w kwaterze powinny się znajdować szczątki 29 ludzi (źródła wspominają nawet o 34 osobach, ale kilka z nich zostało ekshumowanych w późniejszych latach). Znaleźliśmy szczątki kilkunastu osób, pochowanych w pewnym porządku, stąd da się wyznaczyć linię pochówków, którą przedziela zbudowany w latach 90. pomnik. Dziś nie ulega wątpliwości, że elementy pomnika skrywają pod sobą kolejne ludzkie szczątki.

W kwaterze 45N chowane były ofiary komunizmu zamordowane w więzieniu karno-śledczym Warszawa III, znajdującym się przy ul. Namysłowskiej 6, zwanym popularnie „Toledo”. W pracach ekshumacyjnych pracowała ekipa złożona z archeologów, medyków sądowych, historyków i antropologów oraz wolontariuszy. Chodziło o ustalenie po pierwsze przyczyn zgonu i sposobu wykonywania egzekucji. Część znalezionych osób ma czaszki przestrzelone „metodą katyńską”, czyli strzałem w potylicę.

Następnym, o wiele trudniejszym zadaniem, jest identyfikacja ofiar i, na ile to możliwe, ustalenie tożsamości osób, które zostały pochowane w tym miejscu. Według informacji źródłowych, naukowcy mogli spodziewać się odnaleźć w zbiorowej bródnowskiej mogile szczątki m.in. mjr Mariana Bernaciaka ps. „Orlik”, komendanta zgrupowań organizacji Wolność i Niezawisłość okręgu lubelskiego, por. Konstantego Kociszewskiego, ps. „Górka”, komendanta obwodu pułtuskiego Ruchu Oporu Armii Krajowej oraz por. Zygmunta Kęski ps. „Świt”, jednego z dowódców WiN-u, działającego na Lubelszczyźnie i na Mazowszu.

Przy jednej z odnalezionych osób znaleziono bursztynową szczoteczkę do zębów, należącą, jak wynika z wyrytego na niej napisu, do por. Zygmunta Kęski, co pozwala domniemywać, że to jego szczątki. Jednak jest to wiadomość nieoficjalna, potrzebne są jeszcze inne badania.

- Przedmioty znalezione przy straconych są wielką rzadkością – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk. – Przy identyfikacji stosujemy z zasady badania genetyczne. W tym celu pobieramy materiał genetyczny ze znalezionych szczątków, najczęściej z zęba i porównujemy z materiałem genetycznym pobranym od rodzin poszukujących swoich krewnych w kraju i za granicą. Zgromadzony od zgłaszających się do nas ludzi materiał tworzy naszą bazę genetyczną.

Polska Baza Genetyczna IPN istnieje od 3 lat. Ludzie zgłaszają się szczególnie po konferencjach, na których ujawniane są kolejne nazwiska zidentyfikowanych osób. Ludzie, którzy często stracili już nadzieję na odnalezienie swoich krewnych, znów wierzą, że ich bliscy zostaną odnalezieni.

Miejmy nadzieję, że tak będzie również w przypadku ofiar komunizmu pochowanych w latach 40. w bródnowskiej kwaterze 45N. Prof. Krzysztof Szwagrzyk zapewnił, że prace na Cmentarzu Bródnowskim będą kontynuowane.

Joanna Kiwilszo