Społeczny obserwator
Dla wielu czytelników tytuł dzisiejszego felietonu może być nieco mylący. Nie chodzi w nim bynajmniej o działania reklamowe podejmowane przez naszą dzielnicę, by przyciągnąć inwestorów, turystów czy nowych mieszkańców, ani też o mityczny sektor kreatywny reprezentowany przez działające na Pradze agencje reklamy i PR. Wyjaśnienie jest o wiele prostsze. Dziś zajmiemy się reklamą, tzw. outdoorową (zewnętrzną), a w zasadzie takimi jej narzędziami, jak bilbordy, banery, citylighty i siatki reklamowe, których - często mniej lub bardziej legalnie umieszczonych - pełno na ulicach polskich miast i miasteczek.
Nieobca reklamie outdoorowej jest również Praga. Przy naszych ulicach stoją bilbordy, na zabytkowych kamienicach wiszą banery i siatki, na ogrodzeniach płotów łatwo znaleźć chaotycznie rozwieszone banery czy dykty. Wiesza każdy – deweloper, drobny rzemieślnik, szkoła, kościół czy inne jednostki miejskie. Reklamowa ingerencja w przestrzeń publiczną, czyli naszą wspólną, nie tylko obniża estetykę miejsca (pewnie wielu z Państwa będąc za granicą, szczególnie w Niemczech, zadało sobie pytanie, dlaczego tam jest tak ładnie, a u nas wszędzie reklamoza), ale również pogarsza bezpieczeństwo, np. na skrzyżowaniach, gdzie reklamy skutecznie utrudniają kierowcom widoczność. Zagłębiem reklam na Pradze są ulice: Targowa, Ząbkowska, Jagiellońska, Solidarności, Kosmowskiej. Większość z nich znajduje się na obszarach objętych ochroną krajobrazu: konserwatorską i w postaci planów zagospodarowania przestrzennego. To narzędzia prawne pozwalające ograniczać chaos reklamowy, ale żeby nie było to martwe prawo, potrzebne są zdecydowane działania urzędników odpowiedzialnych za przestrzeń publiczną. Przykładem inercji tych ostatnich jest upstrzona reklamami z każdej strony monumentalna kamienica przy Targowej 70. Wpisany do rejestru zabytków budynek znajduje się na obszarze objętym od 2010 r. planem miejscowym. Zgodnie z zapisami planu na obiektach zabytkowych żadnych reklam wieszać nie wolno. Wizyta na miejscu pokazuje, jak wygląda smutna praska rzeczywistość reklamowa.
Tymczasem, czekając na przyjęcie przez władze Warszawy przepisów wykonawczych do tzw. ustawy krajobrazowej (intencją jej autorów było m.in. ograniczenie chaosu reklamowego w przestrzeni publicznej), zachęcam do lektury „Wanny z kolumnadą”, świetnej książki Filipa Springera, poświęconej w dużej mierze tematyce opisanej w dzisiejszym felietonie.
Krzysztof Michalski
Praskie Stowarzyszenie
Mieszkańców „Michałów”
kpsm@interia.pl