Lewa strona medalu

Czego od posłów nam trzeba

Nikt Wam tyle nie da, co kandydat obieca. Oczywiście, przed wyborami. Pretendenci do funkcji publicznych obiecują bowiem wszystkim wszystko. Nie tylko na wyrost, ale często niedorzecznie, najwyraźniej nie mając chyba pojęcia, jakie są kompetencje posła, a jakie na przykład radnego. Blisko rok temu niektórzy kandydaci na radnych – nawet dzielnicowych – zapewniali, że po zwycięstwie rozwiążą wszystkie problemy Warszawy. Dziś mówią, że teraz zreperują wszystko, co w Polsce dzieje się złego. Tylko przez ten rok nie zrobili dla swoich wyborców niczego konstruktywnego. Oczywiście nie wszyscy, bo część jest dla stolicy naprawdę nadzieją i mam nadzieję, że to ich wyborcy za trzy tygodnie docenią. I że to oni zajmą się wreszcie tym, z czym mimo obietnic przez lata nie potrafili poradzić sobie rządzący.

Przede wszystkim reprywatyzacją, bo to dziś największa bolączka stolicy. Byliśmy już o krok od jej rozwiązania, gdyby nie kompletnie niezrozumiała i szkodliwa dla naszego miasta decyzja prezydenta Komorowskiego. Jedna z ostatnich jakie podjął, ale chyba najważniejsza, z której go zapamiętamy. Niestety, niezbyt miło. Zafundował miastu ciężki orzech do zgryzienia, a tysiącom ludzi dalszą obawę o dach nad głową, który mogą stracić na rzecz „spadkobierców” byłych właścicieli. Cudzysłów użyty nieprzypadkowo.

Kolejna sprawa to Janosikowe, o którym ostatnio trochę przestało się mówić. Mimo obietnic warszawskich parlamentarzystów problem pozostał nierozwiązany i Warszawa z Mazowszem dalej muszą oddawać setki milionów złotych na wspieranie kogoś innego, mimo że po opłaceniu daniny województwo jest w gorszej sytuacji od obdarowanego.

Mieszkalnictwo. Najwyższy czas na narodowy program budownictwa mieszkaniowego, który zapewni lokal dla każdego. Nie na własność, ale wynajmowany od gminy, za przystępne pieniądze i w innym standardzie, niż ten praski, bez toalet, urągający podstawowym standardom życia ludzkiego.

Praca. Wbrew pozorom i w Warszawie jest o nią trudno. Zwłaszcza stabilną, bez umów śmieciowych i oglądania się za plecy na wyścig szczurów. Pracę dla młodych – i to nie tylko tych po studiach, bo nie wszyscy mogą i muszą być przecież dyrektorami.

Mógłbym wymieniać dalej godzinami, ale przecież Państwo najlepiej wiedzą, czego w naszym mieście potrzeba. Mam nadzieję, że wiedzą to również kandydaci na posłów. Ci ze Zjednoczonej Lewicy na pewno tak.

Sebastian Wierzbicki
przewodniczący SLD w Warszawie
www.sebastianwierzbicki.pl